Pamiątka z zagranicy. Płacić te mandaty czy nie płacić?
Skończyły się wakacje, a do kierowców, którzy wyjeżdżali za granicę, zaczynają przychodzić pocztą mandaty i kary administracyjne. Czy trzeba płacić?
Jeśli kierowca został złapany za granicą na gorącym uczynku, musi zapłacić mandat natychmiast, na miejscu. Inaczej jest np. w przypadku wykroczeń zarejestrowanych automatycznie, m.in. przez fotoradary.
Gdy grozi za nie grzywna do 70 euro, to do właściciela samochodu mieszkającego w Polsce kara zwykle nie trafia.
Brak "pamiątki" w skrzynce pocztowej, to tylko pozory bezkarności. Numery rejestracyjne sfotografowanego pojazdu mogą pozostać w policyjnej bazie danych (np. w przypadku Niemiec przez 3 miesiące). W efekcie, podczas kolejnej wizyty zagranicznej, kierowcy grozi zatrzymanie (np. w wyniku rutynowego sprawdzania tablic zagranicznego auta w bazie danych przez jadący za nim patrol) i konieczność natychmiastowego uiszczenia zaległej grzywny.
W przypadku wykroczeń zagrożonych mandatem powyżej 70 euro, procedura jest inna. Obcokrajowcom wysyłane jest wezwanie do zapłacenia mandatu. Policja z zagranicy zwraca się do polskich prokuratur lub wydziałów komunikacji z wnioskiem o ustalenie adresu zamieszkania właściciela pojazdu. Zwykle po kilku tygodniach do jego skrzynki pocztowej trafia mandat (najczęściej od policji z Niemiec, Szwajcarii oraz Włoch).
Jeśli nie zamierza się ponownie wyjeżdżać do kraju, z którego przyszła niemiła przesyłka, można takie pismo zignorować. Nie ma obowiązku płacenia mandatu, a w Polsce nikt nie będzie ścigał kierowcy za nieuiszczenie grzywny.
Uwaga! W teorii zmuszenie do zapłacenia mandatu jest możliwe. "W Holandii i Austrii obowiązują przepisy, które pozwalają na skuteczną egzekucję mandatów od obcokrajowców w ich krajach. Sprawca np. przekroczenia prędkości, który nie odpowie na wezwanie wysłane pocztą, zostaje automatycznie uznany za winnego. Następnie sprawa jest przekazywana do sądu w Polsce, który formalnie potwierdza winę stwierdzoną za granicą, co daje podstawę do ścigania przez komornika" - mówi Adam Jasiński, prawnik Inspekcji Transportu Drogowego.
Kierowcy muszą jednak pamiętać, że nie każde wezwanie warto zignorować. Niektóre kary za granicą są nakładane w trybie administracyjnym. Dotyczy to np. nieuiszczenia opłaty parkingowej, braku zapłaty za wjazd do centrum miasta czy na płatną drogę. Co to oznacza w praktyce dla kierowcy?
Ten rodzaj kary może być egzekwowany także w Polsce. Są firmy, które mają podpisane umowy np. ze strefami płatnego parkowania i przejmują na siebie ściąganie należności. Jedną z nich jest Euro Parking Collection (EPC), który podejmuje się spraw z Belgii, Irlandii, Norwegi, Szwecji, Węgier i Wielkiej Brytanii.
Jeśli kierowca nie odpowie na wezwanie EPC (wysyłane jest w języku polskim, na adres otrzymany np. od wydziału komunikacji), sprawa może trafić do sądu w Polsce, a następnie do komornika. W taki sposób w przyszłości mają być ściągane kary za wszystkie wykroczenia.