Oszukują także w komisach?

Kupowanie samochodu używanego w Polsce przypomina stąpanie po polu minowym. Może się uda, może nabytek będzie zgodny z oczekiwaniami, ale równie dobrze może to być przysłowiowa "mina".

Pół biedy, jeśli auto ogłaszane jako bezwypadkowe i w stanie w idealnym, po które pojechaliśmy pół Polski na pierwszy rzut oka okaże się "szrotem". Gorzej jeśli wydamy ciężko zarobione pieniądze na samochód, który będzie prawdziwą skarbonką.

Czujność należy wzmóc już na etapie przeglądania ogłoszeń. I fakt, że nasz upatrzony samochód znajduje się w komisie nie zwalnia nas z odpowiedzialności.

Oto przykład. W jednym z internetowym serwisów ogłoszeniowych komis wystawił do sprzedaży samochód - Alfę Romeo 146 1.4 z 1999 roku. Cena 14800 zł, przebieg 78 tysięcy, wyposażenie obejmuje m.in. klimatyzację, alufelgi, szyberdach, wspomaganie kierownicy, elektryczne szyby i lusterka. Oferta godna uwagi. Ziarno niepewności sieją jednak zdjęcia. Owszem auto wygląda bardzo ładnie, ale jakoś trudno dopatrzeć się szyberdachu...

Reklama

W tej sytuacji szukamy dalej i... w tym samym serwisie ogłoszeniowym natrafiamy na ten sam samochód, ale.. wystawiony przez właściciela. I tu niespodzianka. Przebieg tego auta wynosi 88 a nie 78 tysięcy km, a na zdjęciach (innych niż komisowe) widać, że samochód nie ma również alufelg, tylko kołpaki, a fani marki zauważą, że brak także... klimatyzacji... No i ogłoszenie o tych elementach wyposażenia akurat nie wspomina. Również cena jest niższa - choć o symboliczne 300 zł.

Zaciekawieni postanowiliśmy wyjaśnić tę sprawę u źródła, czyli w komisie.

Właściciel samochód znał. Na nasze zastrzeżenia stwierdził, że auto należy do jego znajomego i jeszcze do komisu nie trafiło. Natomiast w opisie przytrafiły się błędy... bo był on robiony z pamięci. Na koniec uzyskaliśmy zapewnienie, że owe błędy zostaną poprawione. Nie mamy powodu nie wierzyć, choć... wątpliwości pozostają.

Jadąc np. z Warszawy po takie upatrzone auto, które stoi w komisie pod Szczecinem, wycofalibyście się z transakcji, bo nie ma klimy, alufelg i szyberdachu, a przebieg jest o 10 tysięcy większy od deklarowanego? A może negocjowalibyście lepszą cenę, czyli dążyli do zakupu auta nie całkiem takiego, jakie chcecie?

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: oszukiwanie | kupowanie samochodu | auto
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy