Nowość o trudnych do wyobrażenia skutkach. Będziesz musiał (!) jechać powoli

Jesteś kierowcą, lubisz jeździć dynamicznie, nie oszczędzając pedału gazu? Powinieneś zatem uważnie śledzić doniesienia z Parlamentu Europejskiego. Już jutro czyli 21 lutego, zbierze się tam Komisja Rynku Wewnętrznego i Ochrony Konsumentów, by zdecydować o nowych standardach bezpieczeństwa, którym będą musiały sprostać produkowane samochody osobowe. Jedno z proponowanych rozwiązań może oznaczać rewolucję o trudnych do wyobrażenia skutkach.

Owo rozwiązanie to obowiązek instalowania w autach inteligentnych tempomatów, oznaczanych anglojęzycznym skrótem ISA (Intelligent Speed Assistance). Ich zadaniem jest dopasowywanie prędkości pojazdu do limitów, obowiązujących na danym odcinku drogi.

Takie ograniczniki znajdziemy już teraz na listach wyposażenia, choć zazwyczaj opcjonalnego, niektórych fordów, volvo, peugeotów, mercedesów, hond czy citroenów. Pozostawiają one jednak kierowcom wybór: mogą z limiterów korzystać lub nie. Jeżeli wejdą w życie proponowane obecnie przepisy, możliwości samodzielnej dezaktywacji inteligentnego tempomatu już nie będzie.

Reklama

Gdy system stwierdzi, że przekraczamy dozwoloną prędkość, przekaże nam stosowne ostrzeżenie, a jeżeli je zignorujemy, nie zdejmiemy nogi z gazu i nie zaczniemy hamować - samoczynnie spowolni pojazd przez chwilowe ograniczenie mocy silnika (bez użycia hamulców!). Zapewne z kilku lub kilkunastosekundowym marginesem, by pozwolić na przykład na dokończenie manewru wyprzedzania.   

Zdaniem ekspertów, doradzających urzędnikom Unii Europejskiej, wprowadzenie obowiązku instalowania ISA zaowocuje zmniejszeniem liczby wypadków drogowych w krajach UE o 30 proc., a liczby ofiar śmiertelnych o 20 proc. Cel jest więc szczytny, chociaż nie brakuje oczywiście wątpliwości.

Inteligentne tempomaty działają w oparciu o dane z GPS lub (i) kamer, odczytujących znaki drogowe. Konieczność montowania tych urządzeń zapewne podniesie ceny samochodów. Koszt kompletnego systemu ISA szacuje się na 186-249 euro. Pokładowe nawigacje będą musiały dysponować funkcją, umożliwiającą kontrolowanie i pokazywanie bieżącej sytuacji na drogach, co umożliwi limiterom reagowanie na ograniczenia prędkości wynikłe np. z remontów. Niezbędne też będzie stałe aktualizowanie map.

Testując samochody niejednokrotnie przekonaliśmy się, że błędy popełniają również systemy, korzystające z kamer. Na przykład sczytują znaki ustawione przy zjazdach z autostrady. Wyobraźcie sobie, że mijacie takie miejsce i nagle wasz samochód zwalnia, zupełnie niepotrzebnie, ze 140 do 60 kilometrów na godzinę, bo zadziałał inteligentny tempomat. Taka niespodzianka nie tylko irytuje, ale też zagraża bezpieczeństwu ruchu.

ISA będą obowiązkowo instalowane tylko w fabrycznie nowych samochodach. To zapewne zwiększy zainteresowanie autami... używanymi, pozbawionymi tego "udogodnienia". 

Według European Transport Safety Council (ETSC - Europejska Rada Bezpieczeństwa Transportu) 35-75 proc. kierowców na naszym kontynencie przekracza dopuszczalne prędkości. Codzienne obserwacje podpowiadają, że w Polsce ten odsetek jest znacznie wyższy. Ci, którzy mimo wszystko zdecydują się na zakup samochodu wyposażonego w ISA, będą musieli wykazać się olimpijskim spokojem i niebywałą odpornością na reakcje zmotoryzowanych współużytkowników dróg. Chyba, że skorzystają z pomocy speców, potrafiących trwale zdezaktywować inteligentnego asystenta. Można być bowiem pewnym, że tacy natychmiast się pojawią. Ciekawe, jak będzie nazywana podobna usługa w ogłoszeniach w Internecie? "Konfiguracja tempomatów. Wszystkie modele. Przystępne ceny."?

Niewykluczone zresztą, że Bruksela, by zanadto nie drażnić zmotoryzowanej społeczności, wprowadzi okres przejściowy, w którym owszem, nowe samochody będą obligatoryjnie wyposażane w tempomat ISA, ale z możliwością jego wyłączenia przez kierowcę. A wtedy... 


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy