Nowa definicja "dobrego człowieka". 3,1 miliona wyświetleń filmu

3,1 miliona wyświetleń, 15 tysięcy reakcji, ponad 650 komentarzy, 2,4 tysiąca udostępnień... A chodzi o krótki, trwający zaledwie 32 sekundy filmik, na nowo definiujący pojęcie "dobrego człowieka".

Jest noc, gdzieś w Polsce. Czerwony polonez zbliża się do przejścia dla pieszych na rzęsiście oświetlonym placu, wyglądającym na parking w jakimś centrum handlowym. W tej samej chwili na pasy wkracza gromada młodych ludzi, udając, że po prostu przez nie przechodzi, bez żadnych niecnych zamiarów. Widać jednak, że to zorganizowana akcja, bowiem ci "przypadkowi przechodnie" blokują w ten sposób drogę policyjnemu radiowozowi, który z migającymi "kogutami" podjeżdża do przejścia z przeciwnej strony. Daje to czas kierowcy Poloneza na wycofanie się. Autor (?) opatrzył wspomniane nagranie krótkim tekstem: "Kiedy jesteś na nielegalnych wyścigach i masz przy sobie dobrych ludzi".

Reklama

Hm... Zawsze nam się wydawało, że dobry człowiek to ten, kto nie jest egoistą. Ma wielkie serce. Troszczy się o bliźnich i dba o dobro wspólne. Jest gotowy do niesienia pomocy, a nawet do poświęcenia. Zna takie pojęcia, jak empatia, współczucie, miłosierdzie. Jak widać, myliliśmy się. Chociaż... chociaż, sądząc po licznych komentarzach pod opublikowanym na Facebooku filmiku niekoniecznie. Przykłady? Proszę bardzo (pisownia oryginalna):   

"Policjanci powinni ten tłum wiejskich rajdowców pałkami rozgonić. Dresiarstwo buractwo hołota cwaniaki i potencjalni drogowi mordercy. Ten pożal się Boże poobijany Polonez pokazuje tu całą esencję charakterystyki tych ludzi."

"Dobrzy ludzie nie uczestniczą w nielegalnych wyścigach a dla tych państwa na przejściu należy się mandat za blokowanie przejazdu dla pojazdu uprzywilejowanego."

"Jak dobrzy ludzie tak chcą to proszę bardzo niech się bawią. W razie czego wypadkowa ślady pomierzy workiem ciało przykryje i po robocie. Tylko potem bez lamentu."

"Byłem na takich (...) w Łodzi. Też ludzie pięknie zagradzali drogę policji jak przyjechała zakończyć imprezę. Natomiast jak przez nielegalny tor przebiegał chłopiec i potrąciła go "driftująca" Astra Classic, wszyscy natychmiast uciekli a chłopczyk tak sobie leżał kilkanaście minut zanim przyjechała karetka."

Oczywiście dla równowagi nie brakuje również czerwonych serduszek, podniesionych w górę kciuków, klaszczących dłoni i wpisów pełnych entuzjazmu:

"Jeden za wszystkich wszyscy za jednego, szacun"...

"Tak trzymać, wraca nadzieja w ludzi"...

"To się nazywa zgranie"...

"Akcja fajna i wielki plus dla tych ludzi".

Jak zwykle w takich sytuacjach wraca też problem braku ogólnodostępnych torów dla ścigających się samochodami amatorów. Oraz argument, że gdyby były, wówczas nie byłoby potrzeby spotykać się w nocy na nielegalnych wyścigach. Pojawiają się jednak i głosy, że tory niczego by tu nie zmieniły, bowiem w rzeczywistości uczestnikom takich imprez nie chodzi o samo ściganie się. Ważny jest dreszczyk emocji, wynikający z poczucia uczestnictwa w zakazanej formie rozrywki, z zabawy z policją w chowanego i berka. Jeden z internautów kwituje kwestię torów następująco: "czyli jak ktoś zacznie strzelać na ulicy to będzie winne państwo bo jest za mało strzelnic. W sumie logiczne."

A wracając do sedna sprawy... Czy zachowanie uczestników pokazanego na filmie incydentu faktycznie dowodzi, że mamy tu do czynienia z "dobrymi ludźmi"?

 

 

poboczem.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy