Kto zarabia na dziurach?
Zima dobija drogi w miastach. Wiele ulic dosłownie rozlatuje się w oczach, dziura w asfalcie goni dziurę.
Kierowcy za zniszczone koła i zawieszenie zasypują urzędy wnioskami o odszkodowania. Władze miast zaś obiecują: przeszkadza ci dziura, zamów ekipę z beczką asfaltu - pisze "Metro".
"Warszawa od ośmiu lat nadrabia zaległości remontowe" - zapewnia Urszula Nelken, rzecznik stołecznego Zarządu Dróg Miejskich, który odpowiada za najważniejsze ulice w mieście.
Ale ze statystyk ZDM wynika, że w stolicy coraz więcej kierowców zgłasza uszkodzenie samochodu z powodu drogowych dziur. W latach 2003-2009 takich wniosków było co roku ponad 100, podczas ubiegłej zimy już 300.
Podobnie jest w innych miastach. W Poznaniu tylko w tym miesiącu załatano już 6,5 tys. dziur (koszt metra kwadratowego jednej łaty to 100-300 zł). Wpłynęło też o 200 wniosków więcej o odszkodowanie.
Za to w Krakowie, gdzie pilnego remontu wymaga 30 proc. dróg w 2009 r. zgłoszono 1200 szkód, a już rok temu 1800. W Szczecinie tylko w styczniu urzędnicy dostali 119 roszczeń. Podobnie we Wrocławiu. Wysyp dziur to stracone nerwy i zdrowie, ale też biznes dla warsztatów samochodowych - czytamy w dzisiejszym wydaniu "Metra"