​Jak jeżdżą Polacy? "Dynamicznie, ale bezpiecznie". To po prostu nieprawda

Jak jeżdżą Polacy? We własnym przekonaniu "dynamicznie, ale bezpiecznie". Czyżby? Dynamicznie to znaczy szybko. Za szybko. Według raportu Europejskiej Rady Bezpieczeństwa Transportu, w obszarach zabudowanych dopuszczalne limity prędkości lekceważy aż 75 proc. polskich kierowców, na drogach pozamiejskich - 40 proc., a na autostradach 62 proc. Są tymczasem kraje, gdzie ten odsetek nie przekracza 10 proc.

Jakiś czas temu media obiegła informacja o jednym z zainstalowanych w Poznaniu fotoradarów, który w ciągu 3,5 miesiąca zarejestrował prawie 1,1 mln pojazdów, przekraczających dozwoloną prędkość o co najmniej 11 kilometrów na godzinę! Rekordzista jechał 207 km/godz. W sumie został przyłapany, bagatela, 82 razy. I co? I nic, bowiem wspomniany fotoradar to urządzenie służące do mierzenia natężenia ruchu. Robi zdjęcia samochodom, odnotowuje przypadki wjazdu na skrzyżowanie przy czerwonym świetle, jednak w świetle prawa zgromadzona w ten sposób dokumentacja nie pozwala na wystawianie mandatów.

Reklama

A propos... Według ETSC o mandat za zbyt szybką jazdę najłatwiej w Holandii. Statystycznie na 1000 mieszkańców przypada tam 457 tego rodzaju kar, w 77 proc. wystawianych na podstawie zdjęć ze stacjonarnych fotoradarów. W Polsce ów wskaźnik jest kilkakrotnie niższy i wynosi 56 (dane z 2017 r.).

Dlaczego kierowcy jeżdżą  zbyt szybko? Zdaniem ETSC najprostsza odpowiedź brzmi: bo mogą. Zestaw indywidualnych wytłumaczeń jest oczywiście bogatszy. "Bo jestem znakomitym kierowcą"... "Bo świetnie znam tę drogę"... "Bo jeżdżę tak od lat i nic złego dotychczas mnie nie spotkało"... "Bo mam bardzo dobry, bezpieczny samochód"...

ETSC twierdzi, że zmniejszenie tylko o 1 proc. przeciętnej prędkości, z jaką poruszają się pojazdy w krajach Unii Europejskiej, pozwoliłoby każdego roku uratować życie 2100 osób. Aby osiągnąć ten cel, czytamy w materiałach tej międzynarodowej organizacji, trzeba działać wielokierunkowo. Zagęszczać sieć fotoradarów, wysyłać na drogi więcej patroli policyjnych, przebudowywać infrastrukturę, dodawać do obowiązkowego wyposażenia aut coraz to nowe systemy bezpieczeństwa, zmieniać prawo.

Według ekspertów European Transport Safety Council bezpieczna prędkość na drogach dwukierunkowych o nierozdzielonych barierami pasach ruchu to 70 km/godz. Taki limit obowiązuje we flandryjskiej części Belgii i w Szwecji. W Polsce, jak wiadomo, wynosi 90 km/godz. W Austrii, Niemczech, Wielkiej Brytanii i Irlandii - 100 km/godz.

Ważną do odegrania rolę mają kampanie społeczne, uświadamiające niebezpieczeństwa, wynikające ze zbyt szybkiej jazdy. Za wzór uznaje się tu działania podejmowane w Skandynawii. Na cenzurowanym natomiast znalazły się marketingowe zabiegi niektórych producentów samochodów. Podczas czerwcowej konferencji ETSC za negatywny przykład posłużyła reklama bmw M4, lansująca ten model hasłem: "Strać niewinność w 3,9 sekundy".

Co na to zmotoryzowani Europejczycy? Reagują różnie. Jedni potulnie podporządkowują się kolejnym nakładanym na nich ograniczeniom i zaostrzeniom przepisów, inni - wręcz przeciwnie. Rząd Francji skarży się, że 75 proc. zainstalowanych w tym kraju fotoradarów zostało zniszczonych lub poważnie uszkodzonych wskutek aktów wandalizmu. Ataki na te urządzenia nasiliły się po obniżeniu limitu prędkości na drogach lokalnych do 80 km/godz. Dla aktywistów ruchu "żółtych kamizelek" fotoradary stały się jednym z symboli opresyjności państwa wobec obywateli.   


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy