Dziadkowie (i babcie też) za kierownicą to na drogach poważne zagrożenie

Stara dziennikarska zasada głosi, że "dobra wiadomość, to zła wiadomość". Dobra, czyli taka, która zaciekawi czytelników (widzów, słuchaczy, internautów) i zwiększy liczbę odbiorców. A ludzi generalnie interesuje to, co odbiega od normy.

Dlatego nikt nie pokazuje, nie mówi i nie pisze o tysiącach udanych startów i lądowań samolotów, o milionach przejechanych bezpiecznie kilometrów, o sumiennych, uczciwych urzędnikach, o kochających się rodzinach. To nudne, to się słabo sprzedaje. W mediach dominują zatem doniesienia o wypadkach, patologiach, plagach, zbrodniach, oszustwach, ogólnie o nieszczęściach i krzywdzie ludzkiej.

Od czasu do czasu trafiają się jednak wiadomości, które wedle wspomnianych standardów śmiało można uznać za złe, czyli dobre, ale jednocześnie tchnące optymizmem i podnoszące na duchu.

Reklama

W Dulowej (Małopolskie) kierowca renault potrącił próbującą  zatrzymać go do kontroli policjantkę i rzucił się do ucieczki. Został schwytany dopiero 10 kilometrów dalej, po dramatycznym pościgu. Ciekawe? Tak, chociaż podobnych incydentów w ciągu roku notuje się wiele. Gdzie tu jednak zapowiadany pozytywny wydźwięk zdarzenia?

Otóż okazało się, że krewki, skory do wyczynów rodem z filmów akcji pirat drogowy, mieszkaniec Nowego Targu, liczy sobie... 81 lat!

No i co powiecie wy wszyscy, którzy twierdzicie, że "starcom" za kierownicą brakuje temperamentu, refleksu, umiejętności szybkiej oceny sytuacji, podzielności uwagi? Domagający się, by już kierowców po czterdziestce wysyłać na coroczne obowiązkowe badania lekarskie, a tym po pięćdziesiątce z urzędu dożywotnio odbierać prawo jazdy, bo stwarzają za duże zagrożenie na drogach?

 Faktycznie, leciwy nowotarżanin nie miał prawa jazdy, ale bynajmniej nie względu na szwankujący wzrok i astmę. Stracił uprawnienia, ponieważ przekroczył limit liczby zebranych punktów karnych!

Wypadek spowodowany przez nieuwagę, jazda ulicą jednokierunkową pod prąd, nagłe zasłabnięcie, wymuszenie pierwszeństwa... Każda informacja na temat tego typu zdarzeń z udziałem wiekowych kierowców wywołuje mnóstwo komentarzy. Ich ton jest rozmaity, ale nie brakuje głosów ekstremistów, żądających radykalnych rozwiązań...  

"Dziadkowie (i babcie też) za kierownicą to na drogach poważne zagrożenie bezpieczeństwa. Zmieniają się przepisy, ale oni nie uważają za stosowne zapoznać się z nimi bo po co, skoro tyle lat mają prawo jazdy? Kłopoty z koordynacją ruchową? To zmartwienie innych uczestników ruchu. Problemy ze wzrokiem i słuchem? Niech inni na nich uważają, bo starszym należy się szacunek i tolerancja. Tylko że siadając w takim stanie za kierownicę mogą spowodować znacznie większe problemy niż opowiadając starcze głupoty lub nie panując nad własną fizjologią. Nikt nie ma zagwarantowane, że uprawnienia raz nabyte są dożywotnie, zwłaszcza te do otrzymania których niezbędne jest wykazanie się odpowiednim stanem zdrowia. Dla tego od pewnej granicy wieku powinny być obowiązkowe badania co rok. A powyżej 80-go lub 85-go roku życia prawi jazdy powinno wygasać automatycznie. I to nie żart - widywałem sprawców kolizji mających ponad 90 lat i głęboko przekonanych o swojej pełnej sprawności i wspaniałym refleksie."

"Jedzie dziadek, nie dowidzi, nie dosłyszy, nie może się obrócić, reakcja i refleks już nie te same. Od 65 lat raz na rok badania i już."

"Obowiązkowe badanie okresowe co rok!!! Staruszkowie potrafią przejechać kilka skrzyżowań kilka świateł wymusić pierwszeństwo, wjechać pod prąd i nie pamiętają jak dojechali."

Wyczyn 81-latka z Nowego Targu, skądinąd godny potępienia (sprawca potrącenia policjantki usłyszał już zarzut czynnej napaści na funkcjonariusza), to wyzwanie rzucone prosto w twarz autorom przytoczonych powyżej opinii.  

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy