Dlaczego nie szanujemy prawa?

Od 1 maja w Polsce na terenie zabudowanym w dzień obowiązuje ograniczenie prędkości do 50 km/h. Czy jest ono przestrzegane? Nawet dziecko wie, że nie. Dlaczego Polacy wykazują taką pogardę dla prawa?

Odpowiedź jest prosta - bo jest ono często głupie i nie przystające do rzeczywistości... Kilka przykładów.

Kilka lat temu rozpoczęła się akcja demontowania zielonych strzałek, które umożliwiały warunkowy skręt w prawo. Argumentowano to, podobnie jak w przypadku obniżania dozwolonej prędkości, koniecznością dostosowania przepisów do wymogów unijnych. Strzałki zniknęły, płynność ruchu się pogorszyła, samochody stoją, a kierowcy tracą czas i pieniądze. Tymczasem w Niemczech właśnie powraca się do zielonych strzałek... Czy będąc kilka lat za Europą nie możemy uczyć się na ich błędach, tylko koniecznie na swoich?

Reklama

Podobnie wygląda sprawa z ograniczeniem do 50 km/h. W Europie istnieje sieć autostrad i obwodnic, więc po terenie zabudowanym poruszamy się praktycznie tuż przed dojechaniem do celu i chwilę po wyruszeniu w drogę. Tymczasem u nas o autostradach możemy tylko pomarzyć, a jadąc z Krakowa do Tarnowa może 10 procent trasy wiedzie przez tereny niezabudowane....

Pusty śmiech ogarnia każdego warszawiaka, który słyszy dane statystyczne o spadku liczby wypadków po wprowadzeniu w stolicy ograniczenia do 50 km/h. Liczba wypadków może rzeczywiście spadła, ale biada każdemu, kto próbowałby poruszać się po Warszawie z taką prędkością. Nie tylko spowodowałby korki, ale mógłby się nasłuchać słów powszechnie uznawanych za obelżywe...

Niepoważne są wystąpienia policjantów, którzy chwalą zwiększanie ograniczeń wskazując na większe bezpieczeństwo. W ten sposób wkrótce możemy wrócić 100 lat wstecz i nakazać poprzedzanie każdego samochodu człowiekiem z flagą. To będzie stuprocentowe zabezpieczenie przed śmiertelnymi wypadkami.

Osobną sprawą są bzdurnie ustawiane znaki, które często zostają np. po robotach drogowych. Droga pusta i prosta, a tu nie wiadomo dlaczego ograniczenie do 40 km/h. Kto do takiego ograniczenia zastosuje się ponownie?

Nikt nie mówi, ile wypadków jest spowodowanych wpadnięciem w gigantyczną dziurę, czy tym, że zaabsorbowany jej wypatrywaniem kierowca nie dostrzegł wychodzącego z boku pieszego... Przybyła na miejsce policja stwierdzi jedno - wina kierowcy, który nie dostosował prędkości do warunków jazdy. Oklepane sformułowanie - wytrych... A, że nic się nie robi, by owe warunki były lepsze? Po co? Można przecież ograniczyć prędkość...

Polacy kierują się zdrowym rozsądkiem. I chyba tylko dlatego nie ugrzęźliśmy jeszcze w korkach... Dlatego i dzięki mało skutecznemu aparatowi ścigania...

Zobacz ostatnie wydanie naszego biuletynu.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: 50+
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama