Biorą się za rowerzystów. Koniec z anarchią i bezkarnością!

​Władze francuskie zamierzają wprowadzić mandaty wymierzane rowerzystom za przekraczanie przepisów ruchu drogowego. Tego typu eksperyment wprowadzony w Strasburgu przyniósł pozytywne wyniki.

W tej chwili na ulicach francuskich miast panuje absolutna rowerowa anarchia. Jazda pod prąd, na czerwonym świetle, nieliczenie się z ruchem, jego przepisami i znakami drogowymi - to w świecie rowerzystów codzienność.

Również z tego powodu rowerzyści stanowią 5 procent ofiar śmiertelnych wypadków na drogach i 15 procent ciężko rannych. Stąd Francuska Rada do spraw Bezpieczeństwa Drogowego chce zmusić rowerzystów do przestrzegania przepisów powołując się na próby przeprowadzone w Strasburgu, gdzie w ciągu dwóch lat zanotowano aż trzydziestoprocentowy spadek liczby wypadków z udziałem rowerzystów.

Reklama

Armand Jung, deputowany ze Strasburga uważa, że karanie mandatami należy dostosować do tego, jak na drodze zachowują się amatorzy jazdy na rowerze. Jego zdaniem, wprowadzenie takich przepisów tytułem próby dało dobre wyniki, bo wprawdzie wzrosła liczba mandatów, ale w statystykach zmniejszyła się liczba wypadków, w tym przede wszystkim śmiertelnych.

Według Junga mandaty mają silny efekt wychowawczą. Przeciwko takiemu rozwiązaniu protestują stowarzyszenia rowerzystów, którzy palcem pokazują na pieszych, ci nigdy nie są karani mandatami.

W Polsce rowerzyści w teorii mają przestrzegać przepisów ruchu drogowego. W praktyce na rower może wsiąść każda osoba, która o tych przepisach nie ma pojęcia. Do jazdy na rowerze nie potrzeba bowiem żadnych dokumentów. Gdy od czasu do czasu policja urządza akcje, które mają rowerzystom uświadomić istnienie obowiązujących ich przepisów, wręczając mandaty, środowisko rowerowe - podobnie jak we Francji - jest oburzone.

Tymczasem sytuacja jest patologiczne. Rowerzysta nie musi mieć prawa jazdy, karty rowerowej ani OC, rower nie ma żadnego nr rejestracyjnego. A przecież rowerzyści nagminnie jeżdżą po chodnikach, gdzie mogę potrącić pieszych. Poruszają się również w gęstym ruchu miejskim, gdzie łatwo o zarysowanie ostrym elementem innego samochodu czy chociażby urwanie usterka. Korzystając z pełnej anonimowości rowerzyści zwykle uciekają z miejsca takich zdarzeń, pieniądze na odszkodowanie musieliby przecież wyciągnąć z własnej kieszeni.


IAR/INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: rowerzyści
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy