Infiniti M35h GT Premium - test
Należące do Nissana Infiniti wysoko postawiło poprzeczkę konkurentom. Hybrydowy model M35h jeździ bardzo szybko i oszczędnie.
W Europie dużo mówi się o autach hybrydowych, natomiast w Japonii po prostu się je robi. Nissan (właściciel marki Infiniti), będący w mariażu z Renault, nie ukrywa, że marzy mu się pozycja lidera w dziedzinie aut elektrycznych. Na polski rynek właśnie trafiła trzecia generacja Infiniti M z hybrydowym, benzynowo-elektrycznym napędem.
Efektywny napęd
Seria M z układem napędowym M35h ma pod maską benzynowy silnik 3.5 V6 o mocy 306 KM. Współpracuje z nim silnik elektryczny o mocy
68 KM. Sama moc jednostki elektrycznej może nie jest imponująca (pozwala na jazdę bez emisji spalin do 100 km/h), ale potężną wartość ma tu moment obrotowy: aż 270 Nm. Poza udziałem w napędzaniu samochodu, silnik elektryczny wspomaga też pracę siedmiobiegowej przekładni automatycznej, generując dodatkowy moment w trakcie zmiany biegów. Dzięki temu kierowca ma mieć wrażenie idealnie płynnego przyspieszania. Silnik elektryczny zajmuje się też odzyskiem energii podczas hamowania i przesyłaniem jej do potężnego akumulatora litowo-jonowego, umieszczonego za tylną kanapą.
Podczas trwającego tydzień testu Infiniti miało okazję pokonać kilkaset km w trasie jak i odbyć szereg jazd miejskich. Dynamika napędu M35h jest rzeczywiście imponująca. Ogromny potencjał momentu obrotowego wydaje się wręcz narastać wraz z prędkością. Przyspieszenie do 100 km/h na poziomie 5,5 s to już jest coś. Bezdyskusyjna jest też oszczędność wynikająca z zastosowania napędu hybrydowego. W jeździe szosowej samochód spalał 7,5 l/100 km, natomiast w mieście około 11 l/100 km. Są to wprawdzie wyniki wyższe niż deklaruje producent, ale i tak nieosiągalne dla konwencjonalnych limuzyn o mocy ponad 350 KM. Nie obyło się jednak bez pewnych niedociągnięć. Pomimo zaawansowanej konstrukcji zawieszenia, zapewniającej rzeczywiście wysoki komfort, trzymanie na zakrętach jest najwyżej przeciętne. Na wilgotnej nawierzchni szybko pokonywanego zakrętu auto potrafi zacząć żyć własnym życiem. Na niewiele zdaje się tu układ stabilizacji toru jazdy, który działa nieefektywnie i zbyt gwałtownie. O ile więc pod względem osiągów samochód prezentuje się doskonale, to jednak prowadzeniem na mokrej nawierzchni nie nawiązuje walki np. z BMW serii 5. Może po części jest to kwestia doboru opon.
Dobry gatunek
Miłym zaskoczeniem dla każdego, kto dotąd miał do czynienia z tańszymi autami japońskimi jest wykonanie wnętrza. Deska rozdzielcza jest w górnej części wykończona skórą, a w dolnej prawdziwym drewnem jesionowym. Na tunelu pomiędzy fotelami, gdzie spodziewalibyśmy się (np. wzorem Audi czy BMW) pokrętła obsługi systemów pokładowych, znajduje się pokrętło wyboru trybu jazdy (normalny, zimowy, oszczędny lub sportowy). Przyciski i pokrętła do obsługi np. nawigacji znajdują się natomiast w nieco mniej wygodnym miejscu, ponad radiem. Fotele są bardzo wygodne i - co jest rzadkością - posiadają wewnętrzne chłodzenie. Mankamentem jest natomiast brak tzw. trzeciej strefy klimatyzacji, dla pasażerów tylnej kanapy.
Marcin Klonowski