Nowe Mitsubishi Outlander zaskakuje napędem. Potrafi więcej niż zwykły SUV

Kiedyś Mitsubishi Outlander było najtańszym czteronapędowym SUV-em z siedmioma miejscami. Nowy kosztuje przeszło dwa razy tyle co poprzednik i ma tylko 5 miejsc. Chce wjechać do segmenty premium – w topowej specyfikacji kosztuje 300 tys. zł. Ale biorąc pod uwagę napęd, wyposażenie i jakość wykonania – wcale nie jest drogi. Do tego ma sprytny patent, który przyda się, gdy w domu braknie prądu.

Spis treści:
5 lat temu siedmiomiejscowego Outlandera z napędem na cztery koła i silnikiem benzynowym kupowało się w salonie za 120 tys. zł. Od tamtego czasu sporo się zmieniło - głównymi modelami sprzedawanymi przez Mitsubishi są dwa przechrzczone modele Renault i starzejące się Eclipse Cross.
Na szczęście z odsieczą idzie zupełnie nowy Outlander, który z poprzednikiem nie ma nic wspólnego, ale kosztuje przeszło dwa razy więcej. Jego cennik zaczyna się od 260 tys. zł, a kończy na przeszło 300 tys. Czy ma uzasadnienie? Według Mitsubishi - absolutnie tak.
Ile kosztuje nowe Mitsubishi Outlander?
Rozprawmy się z tą ceną - tak, nowy Outlander kosztuje przeszło dwa razy więcej niż poprzedni, ale wspólny z nim ma tylko znaczek na masce i nazwę modelu. Umówmy się - gdy poprzedni Outlander w 2021 r. żegnał się z salonami, był już mocno przestarzały (debiut zaliczył w 2013 r.). Oba modele dzieli więc 12 lat. Trochę upraszczam, bo Outlander, który wjeżdża właśnie do Europy, od 3 lat dostępny jest w USA, ale tak czy inaczej - to samochód o dwie generacje nowszy od poprzednika.

Co to oznacza? Nową platformę, bardziej dopracowany napęd i wykończenie, jakiego w Mitsubishi nie widział dotąd nikt. I przede wszystkim - auto dostępne wyłącznie w wersji hybrydowej i to w jej najdroższej odmianie - ładowanym z gniazdka wariancie plug-in.
To, plus bogate wyposażenie, wywindowało cenę na poziom przeszło ćwierć miliona złotych, z opcją przekroczenia 300 tysięcy. Szok? Niekoniecznie, bo podobnie skonfigurowani bezpośredni konkurenci, tacy jak Honda CR-V (od 250 tys.zł), Mazda CX-60 (od 269 200 zł) czy Volvo XC60 (od 264 900 zł) wcale nie kosztują mniej. Co nie zmienia faktu, że jak na rodzinnego SUV-a to wciąż ogromna kwota.

Jaki napęd ma nowy Outlander?
Na konfigurację dostępną w Europie składa się benzynowa jednostka o pojemności 2,4 litra i mocy 136 KM. Mało? Oczywiście, ale trzeba wziąć pod uwagę, że ten silnik ma służyć głównie nie do napędzania kół, ale do produkcji energii elektrycznej dla dwóch silników elektrycznych. Ten przy przedniej osi ma 115 KM, a napędzający koła tylne - także 136. Do kompletu jest jednobiegowa przekładnia i bateria o pojemności 22,7 kWh.
Choć brzmi to skomplikowanie, trzeba pamiętać, że Mitsubishi ma przeszło ćwierć wieku doświadczenia z napędami elektrycznymi i jest mistrzem napędów na cztery koła, więc całość działa znakomicie.
Sprawdziłem to na mokrym asfalcie, piachu, błocie i przejeżdżając przez rzekę - Outlander był nie do zatrzymania. Nawet gdy celowo próbowałem wytrącić go z równowagi na rozmokłym szutrze, szybko wracał na obrany tor jazdy. Jego największym ograniczeniem były opony - świetne, ale jednak tylko drogowe Bridgestone’y Alenza. Zgaduję, że gdybym korzystał z bardziej terenowego bieżnika, faktycznie mógłbym wjechać niemal wszędzie.

450 Nm momentu obrotowego dostępne już od dotknięcia gazu (silniki elektryczne!) sprawiają, że Outlander rusza dzielnie niezależnie od tego, co ma pod kołami. Inżynierowie obecni na prezentacji zwracali uwagę, że napęd dopracowano tak, by działał bardzo płynnie, bez szarpnięć, czy nagłych zrywów.
I faktycznie tak działa. Przez cały czas za kierownicą dawał mi poczucie pełnego bezpieczeństwa i kontroli sytuacji. Outlander sprint do setki załatwia w 7,9 sekundy, od 120 do 140 przyspiesza w 4,1 s i rozpędza się do 170 km/h.
Ile pali nowe Mitsubishi Outlander?
Na to pytanie tak naprawdę będę w stanie odpowiedzieć dopiero po pełnym teście. Podczas tego spotkania 1) koncentrowałem się bardziej na właściwościach jezdnych, 2) wystartowałem z pełną baterią. Zanim zjechałem z asfaltu, komputer pokładowy pokazał 0,9 l/100 km, ale to wynik możliwy do osiągnięcia tylko na pierwszych 100 km - gdy auto jedzie głównie na prądzie z baterii. Potem w terenie, gdzie jeździ się wolniej, silnik spalinowy często miał okazję doładowywać baterię, więc w drogę powrotną ruszyłem z baterią naładowaną w 60 proc. i dojechałem do mety ze średnim zużyciem 4,9 l/100 km.

Jak na 2,1-tonowego SUV-a - znakomicie, ale trudno przełożyć te wyniki na normalne użytkowanie w mieście czy w trasie. Nie zmienia to jednak faktu, że przy odrobinie chęci, tzn. codziennym ładowaniu auta choćby ze zwykłego gniazdka, Outlanderem można jeździć po mieście jak autem elektrycznym.
Samochód zamiast agregatu. Outlander obniży rachunki za prąd
Mitsubishi w Outlanderze zastosowało spotykane coraz rzadziej gniazdo ładowania Chademo. Japończycy doskonale to przemyśleli - twierdzą, że to obecnie najprostsze rozwiązanie pozwalające nie tylko na pobieranie, ale i oddawanie prądu. Początkowo chodziło o to, by samochód mógł służyć jako awaryjne źródło energii np. na terenach zagrożonych trzęsieniami ziemi.
20 kilowatogodzin energii zmagazynowanej w baterii może zastąpić agregat prądotwórczy na kilka dni. Co więcej, napęd można przełączyć w tryb ładowania, w którym silnik spalinowy będzie pracował po to, by ładować baterię. Świetne rozwiązanie na wypadek blackoutu.
Do tego dziś, gdy dostępne są taryfy dynamiczne, stojący w garażu samochód może pomóc obniżyć domowe rachunki za prąd - gdy prąd w gniazdku jest drogi, korzystamy z prądu zmagazynowanego w akumulatorze pod podłogą auta. A tę napełniamy, gdy energia elektryczna jest tańsza, np. w nocy.

Wnętrze, jakiego w Mitsubishi jeszcze nie było
Ale wróćmy do auta - testowe egzemplarze, w topowej specyfikacji, były wypchane „po kokardy”. Brązowa skóra (sztuczna), fotele z podgrzewaniem, wentylacją, masażem, trójstrefowa klimatyzacja, nagłośnienie Yamahy, otwierany szyberdach, aktywne asystenty jazdy - na pokładzie tego auta jest chyba wszystko, czego można by chcieć od „wypasionego” rodzinnego SUV-a.

Mamy oczywiście ekrany, ale wciąż nie brakuje przycisków - ekranowi sceptycy będą się czy jak ryby w wodzie, ale i fani nowych technologii nie będą narzekali na wnętrze.
Miejsca z przodu i z tyłu jest aż nadto, a bagażnik ma przyzwoitą pojemność 495 litrów. Fani poprzedniego modelu mogą narzekać, że w nowym nie przewidziano dodatkowych dwóch miejsc. To znaczy przewidziano, bo na boczkach są nawet podstawki na kubki, ale nie na nasz rynek. Emisja CO2, homologacja, te sprawy.
Jednak Alex Thomas, dyrektor marketingu z Mitsubishi Motors Europe zapewnił mnie, że firma myśli nad tym, by z czasem poszerzyć ofertę o wariant siedmiomiejscowy.

Jednak to, na co najbardziej narzekałem, to nadwrażliwy system monitorujący zachowanie kierowcy. Zjeżdżając z autostrady ślimakiem patrzyłem nie przed siebie, a bardziej w prawo - już mu się to nie podobało. Co gorsza, miał do mnie pretensję nawet wtedy, gdy przerzuciłem wzrok na ekran za kierownicą, żeby przeczytać, jaki wyświetlił mi właśnie komunikat.
Ewidentnie nie przypadliśmy sobie do gustu. Czekałem tylko, kiedy zacznie mi wypominać, że się garbię.

Za to bardzo dobrze oceniam wyciszenie kabiny, precyzję układu kierowniczego i pracę zawieszenia. Outlander nie huśta się na nierównościach jak ponton na falach, ale nie jest też nieprzyjemnie sztywny.
Dla niektórych kolegów sprawdzających to auto na tej samej prezentacji - wręcz zbyt twardy. Jednak ogólnie sprawia wrażenie bardziej statecznego krążownika, niż samochodu, którym chciałoby się koniecznie atakować teren.
Czy nowy Outlander jest wart wydania tych pieniędzy?
Przypomnę - 260 tys. zł za wersję podstawową, 300 tys. za topową odmianę, taką jak na zdjęciach. I przypomnę - to kwoty, z którymi Mitsubishi nie odstaje od konkurencji.
Jeśli ktoś szuka doskonale wyposażonego i bardzo wygodnego auta, zapewniającego ponadprzeciętną dzielność w terenie, a jednocześnie pozwalającego na tanią eksploatację na co dzień w mieście - Outlandera koniecznie trzeba wpisać na listę samochodów do przetestowania przed zakupem.

To zupełnie nowy Outlander - i zupełnie nowa półka cenowa. Czy warto? To zależy od oczekiwań, ale jedno jest pewne - nie ma już powrotu do taniego Mitsubishi sprzed lat.