Opel Grandland X. Zero lansu, ale auto fajne
Są samochody jakby stworzone do lansu i takie, które mają przekonywać do siebie przede wszystkim walorami użytkowymi. Do tej drugiej kategorii pojazdów zalicza się, przynajmniej naszym zdaniem, Grandland X, flagowy SUV Opla. Również ten niedawno udostępniony nam do zrecenzowania - z najmocniejszym dieslem pod maską i w najbogatszej wersji wyposażenia.
Jako się rzekło: zero lansu, więc od razu wypada nadmienić, że w przypadku wspomnianego auta określenie "flagowy" nie oznacza bynajmniej gargantuicznych rozmiarów, nadzwyczajnych luksusów we wnętrzu i liczby cylindrów silnika, do której wyrażenia należałoby posłużyć się palcami obu rąk. Grandland X (nawiasem mówiąc - całkiem zgrabna i ładnie brzmiąca nazwa) jest tylko o 10,7 cm dłuższy i o 4,7 cm szerszy od kompaktowej Astry hatchback. Różnica w rozstawie osi między tymi modelami wynosi zaledwie 1,3 cm.
Wygląd flagowego SUV-a nazwalibyśmy... bezpretensjonalnym. W mierzącym niespełna cztery i pół metra długości nadwoziu trudno wskazać stylistyczne wyróżniki, które przykuwałyby uwagę i wywoływały okrzyki zachwytu użytkowników dróg. Chyba, że za takie ekstrasy uznamy czarny dach, podkreślony chromowaną listwą, zachodzące na błotniki reflektory czy dziewiętnastocalowe alufelgi o niebanalnym wzorze. Plastikowe ochraniacze na dolnych krawędziach karoserii mają prawdopodobnie zaświadczać o "uterenowionym" charakterze samochodu. Podobny zabieg stosują zresztą również inni producenci SUV-ów i crossoverów.
Otwieramy drzwi i z zadowoleniem stwierdzamy, że ich konstrukcja osłania progi przed kurzem i błotem, a przez to oszczędza brudu nogawkom spodni pasażerów. Fajnie, że ktoś o tym pomyślał.
Ludzie odpowiedzialni za projekt wnętrza Grandlanda X najwyraźniej hołdują zasadzie minimalizmu. Prosto, surowo, bez jakichkolwiek estetycznych wygibasów. Czarno-szare wystrój testowanego egzemplarza sprawia dość depresjogenne wrażenie i niewiele tu zmienia jasnopopielata podsufitka.
Na plastikach bardzo widać kurz i odciski palców. Do wykończenia kabiny użyto materiałów o zróżnicowanej fakturze i jakości. Te w zasięgu wzroku i rąk są przyjemne w dotyku i miękkie, lecz im niżej, tym gorzej. Cóż, w dzisiejszych czasach wszędzie rządzi bezduszny rachunek ekonomiczny i takie rozwiązanie, najwyraźniej zainspirowane powiedzeniem "czego oczy nie widzą, tego duszy nie żal", stało się normą.
Na szczęście nie oszczędzano na przednich fotelach, które tradycyjnie stanowią wizytówkę Opla. Są wygodne, anatomicznie dopasowane do ludzkiego ciała. Miejsce pracy kierowcy ma elektryczną regulację podparcia lędźwiowego odcinka kręgosłupa i przedłużkę siedziska, wspierającą uda.
Opel Grandland X Turbo D na zdjęciach
Umościwszy się w fotelu postanowiliśmy go nieco opuścić. Sięgnęliśmy zatem do odpowiedniej dźwigni i... natrafiliśmy na opór. Niżej się nie da, a szkoda. Zaletą typowej dla SUV-ów wysokiej pozycji za kierownicą jest dobra widoczność z wnętrza auta. Tę do tyłu poprawiają duże boczne lusterka i kamera cofania. Szkoda, że przekazywany przez nią obraz jest niezbyt wyraźny. Może zresztą winy za to nie ponosi obiektyw kamery, lecz rozdzielczość, kontrast i jasność wyświetlacza? Skądinąd ekranu pokaźnych rozmiarów (przekątna 8 cali) i udatnie wkomponowanego w kokpit.
Jeden z wczesnowiosennych dni przyniósł nocne i poranne przymrozki. Doceniliśmy wówczas, parkując pod gołym niebem, podgrzewanie przedniej szyby.
Wieniec kierownicy - i to uznajemy za błąd w ergonomii obsługi testowanego auta - zasłania część wskaźników na desce rozdzielczej. Jest to zapewne efekt kombinacji położenia fotela i kierownicy oraz wzrostu kierowcy, a więc nie zawsze musi być zauważalny, nie mniej jednak irytuje. Bardzo nas również denerwował podłokietnik w drzwiach od strony kierowcy, który uginał się pod naciskiem i trzeszczał. Obluzował się? A może "te modele tak mają"?
Po flagowym SUV-ie należałoby oczekiwać obfitości miejsca w drugim rzędzie siedzeń. Niestety, Grandland X trochę pod tym względem rozczarowuje. W sytuacji, gdy za wysokim kierowcą usiądzie równie wysoki pasażer, niezbędne będą negocjacje co do ustawienia fotela tego pierwszego. Korzystnie na komfort podróżowania wpływa natomiast niemal płaska podłoga w tej części kabiny. Dzięki dwupoziomowej podłodze bagażnika pozbawiona niefunkcjonalnych uskoków może być również powierzchnia załadunkowa, powstała po złożeniu oparcia tylnej kanapy. Przestrzeń bagażowa osiąga wówczas pojemność 1662 litrów. Standardowo wynosi 514 l. Klapę kufra można otwierać i zamykać ruchem nogą pod zderzakiem. Niby mało istotny bajer, ale po krótkim czasie nie wyobrażaliśmy sobie, że można to czynić inaczej.
Jak się jeździ największym i najmocniejszym SUV-em w gamie Opla? O tym już niebawem.
(R)