Jak nie jeździliśmy 350Z

Nissan 350Z tylko ładnie wygląda / kliknij
Nissan 350Z tylko ładnie wygląda / kliknijINTERIA.PL

Ponieważ słońce rozpieszcza nas swoimi promieniami chcieliśmy trochę zaszaleć. Mieliśmy nadzieją przetestować dla Was dwa niezwykle urocze kabriolety - alfę romeo spider i nissana 350Z roadster.

Co z tego wyszło? Otóż przeprowadziliśmy najkrótszy test w historii serwisu motoryzacja...

INTERIA.PL

Z alfą nie było najmniejszych problemów. Od poniedziałku zdobi parking pod naszą redakcją. Co innego z nissanem... Ponieważ zdajemy sobie sprawę, że dwuosobowe cabrio o mocy niemal 320 KM z napędem na tylną oś jest raczej rozchwytywane, grzecznie zapisaliśmy się w kolejkę na test. Przeszło trzy miesiące temu. Samochód mieliśmy odebrać wczoraj, więc dzień wcześniej skontaktowaliśmy się z przedstawicielem Nissana.

Wszystko zdawało się być w jak najlepszym porządku. Zapewniono nas, że auto jest sprawne i czeka na odbiór. Uspokojeni, wczoraj o 7 rano siedzieliśmy już w pociągu do Warszawy. Po kilku godzinach spędzonych w ciasnym przedziale stolica przywitała nas słońcem i korkami. Koniec końców, przed południem, udało nam się jednak dostać do siedziby Nissana. Niestety od tego momentu było już tylko gorzej.

Pan z parku prasowego sprawiał wrażenie odrobinę zakłopotanego. Jakie auto? - dopytywał z niedowierzaniem. 350Z? To niemożliwe... Przecież ten samochód jest uszkodzony, a wszystkie testy zostały anulowane! Anulowane? Wczoraj poinformowano nas, że auto jest do naszej dyspozycji od dzisiaj, może chodzi o inny 350Z. Nie, nie, to wykluczone...

Ciąg dalszy na następnej stronie

INTERIA.PL

Nalegaliśmy jednak, by pracownik Nissana skontaktował się z przełożonym ... tu musiało zajść jakieś nieporozumienie. Po kilku telefonach okazało się, że jednak uda nam się wyjechać z salonu "zetką". W standardowej umowie przedstawiciel Nissana wpisał jednak niepokojącą adnotację: "głośna praca skrzyni biegów".

Zadowoleni, że kryzys udało się rozwiązać, z kluczykami w ręce udaliśmy się do auta. Ciasne kubełkowe fotele, skórzana kierownica i przyjemne wnętrze poprawiły nam nieco humor. Po ok. 20 sekundach - mniej więcej tyle trwało złożenie dachu - cieszyliśmy się już warszawskim słońcem i byliśmy gotowi do rozpoczęcia testu. Silnik zagrał jak należy, ale po wrzuceniu pierwszego biegu i przekroczeniu 20 km/h auto zaczęło wydawać z siebie niepokojące dźwięki. Mimo wszystko wytoczyliśmy się spod salonu wprost w warszawską zakorkowaną rzeczywistość.

Po kilkudziesięciu minutach miejskiego "szarpania" przed "naszym" nissanem pojawił się w końcu kawałek niezatłoczonej drogi. Niestety, gdy tylko przekroczyliśmy prędkości 50 km/h dźwięki, jakie określono w umowie mianem "głośnej pracy skrzyni biegów" przyrównać można było jedynie do startującego miga 29. Huk i gwizd były tak donośne, że o normalnej jeździe nie mogło być mowy. Co więcej, odgłosy te nie pochodziły wcale ze skrzyni biegów, lecz z "dyfra".

Nie musimy chyba tłumaczyć, czym w tylnonapędówce grozi jazda z uszkodzonym przeniesieniem napędu. Gdyby rzężący dyferencjał rozpadł się na kawałki, na 99% zablokowałaby się tylna oś. Coś takiego w czasie pokonywana zakrętu to niemal pewna przepustka do szpitala, a w najlepszym przypadku, do blacharza...

Grzecznie zmieniliśmy więc kierunek jazdy i po następnej godzinie spędzonej w korkach dotyczyliśmy się pod salon Nissana. Oddaliśmy kluczyki i na tym, nasz "test" się zakończył. Końcówka dnia minęła nam dokładnie tak samo jak początek - na masochistycznej podróży koleją państwową. Po dniu pełnym wrażeń wróciliśmy do domu na dziewiętnastą.

Co ciekawe to nie pierwsza nasza przygoda z modelem 350Z. W zeszłym roku również mieliśmy przetestować ten samochód. Wówczas zamiast "zetką" wróciliśmy do redakcji... nissanem note. 350-tka miała podobno spalone sprzęgło.

Ciąg dalszy na następnej stronie

INTERIA.PL

Z naszych źródeł wynika, że to nie jedyne problemy tego auta. Jak udało nam się dowiedzieć, już dwa miesiące temu auto nie było w najlepszej kondycji technicznej. Samochód ściągał w lewo, nie chciał hamować, ślizgało się sprzęgło. Kiedy został wyłączony z testów nie udało nam się ustalić. Wiadomo jednak, że nie stało się to z dnia na dzień, ale Nissan nie był łaskaw nas o tym poinformować. Ba, utwierdzono nas jeszcze w przekonaniu, że wszystko jest w porządku i zaproszono po odbiór samochodu...

A wracając do naszego testu porównawczego... Bogatsi w doświadczenia dnia wczorajszego możemy zdecydowanie stwierdzić, że porównanie alfa spider vs. nissan 350Z roadster zdecydowanie wygrywa alfa. I to wcale nie dla tego, że ma ciekawszą linię nadwozia i napęd na cztery koła. Jej największą zaletą jest to... że jest. I do tego sprawna!

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas