Jaecoo 7 zaskakuje na wielu poziomach i nie zawsze pozytywnie
Jaecoo 7 - tak nazywa się jeden z chińskich kompaktowych SUV-ów, które od niedawna można kupić w Polsce. Miałem okazję bliżej przyjrzeć się temu pojazdowi i jedno wiem na pewno - Polacy są naprawdę otwarci na nowe chińskie marki.

Spis treści:
W ostatnich miesiącach mamy do czynienia z istną ekspansją chińskich marek na polski rynek. O ile część osób słyszała już o Omodzie czy MG, to Jaecoo pozostaje dla nich zagadką. Nie powinno to dziwić - marka została założona w połowie 2023 roku, a jej polska oferta obejmuje na razie tylko jeden model - Jaecoo 7. I właśnie taki pojazd trafił do naszej redakcji.
Skąd w ogóle wzięło się Jaecoo. I jak się to wymawia?
Jaecoo (czyt: "Dżejku") to marka, która wraz z siostrzaną Omodą, została założona niespełna dwa lata temu, w kwietniu 2023 roku. Obie marki należą do koncernu Chery Automobile i nie sprzedają samochodów w Chinach - od początku planowano, że będą markami wyłącznie eksportowymi.
Jak twierdzą Chińczycy, nazwa Jaecoo to efekt połącznia niemieckiego słowa "Jaeger" (łowca) z angielskim "cool" (fajnie). Osobiście sądzę, że jeśli jest w tym jakiś sens, to głęboko ukryty.

Pierwszym modelem marki był kompaktowy SUV Jaceoo J7, w Europie oferowany jako Jaecoo 7. Samochód oparto na sprzedawanym w Chinach modelu Chery Tansuo 6.
Jaecoo 7. Musiałem odpędzać ciekawskich
Jaecoo 7 to przedstawiciel niezwykle mocno obsadzonego w Europie segmentu kompaktowych SUV-ów. Samochód równe 450 cm długości przy rozstawie osi 167 cm, 186,5 cm szerokości i 168 cm wysokości.
Stylistycznie auto wypada doskonale. Mieszane uczucia może wywoływać jedynie potężnych rozmiarów osłona chłodnicy, ale nie ulega wątpliwości, że to właśnie ten element mocno przyciąga wzrok. Muszę przyznać, że już dawno żaden z testowanych przez mnie samochodów nie wywoływał tak duże zainteresowania sąsiadów czy zupełnie obcych ludzi, jak Jaecoo.

W samochodzie nie zabrakło ciekawych detali stylistycznych, jak chowane klamki, listwa świetlna na klapie bagażnika czy piskelowe światła do jazdy dziennej. W sumie auto bez dwóch zdań wygląda nowocześnie.
Wnętrze Jeacoo 7 jest na poziomie klasy premium. Do pewnego momentu
Wrażenie to nie znika po zajęciu miejsca za kierownicą. Coś, na co warto zwrócić uwagę to sposób w jaki zamykają się drzwi. Dźwięk jest tak "miękki" i delikatny, jak w kilkukrotnie droższych Mercedesach.

Wykończenie kabiny stoi na wysokim poziomie. Deska rozdzielcza i boczki drzwi wykończone są miękkimi materiałami wysokiej klasy. Uwagi mam dwie - to, co poniżej, np. schowek przed pasażerem, wykonano już w wyraźnie gorszych materiałów, a siedzisko fotela kierowcy jest zaskakująco twarde, mogło by być nieco bardziej komfortowe.
W kabinie, niezależnie od wersji wyposażeniowej znajdziemy dwa ekrany. Ten cyfrowych zegarów ma 10,25 cala, a dotykowy, umieszczony pionowo ma aż 14,8 cala (w wersji bazowej - 13,2 cala).

Ekran dotykowy jest responsywny, a oparty na Android Automotive system działa szybko i jest dość intuicyjny. Niestety, zabrakło osobnego panelu do sterowania klimatyzacją. Na konsoli środkowej znajdziemy tylko przycisk od szybkiego włączania ogrzewania szyby przedniej (czemu nie tylnej?) , natomiast całe menu klimatyzacji wywołujemy, "wysuwając" je z dolnej krawędzi ekranu.
System umożliwia bezprzewodową łączność ze smartfonami za pomocą interfejsów Android Auto i Apple CarPlay.

Absurdalna wpadka w Jaecoo 7
Największą wpadką Chińczyków w Jacecoo 7 jest jednak ekran, który nie posiada jednej z podstawowych funkcji. Otóż może on działać w trybie dziennym, gdy ma białe tło i jest naprawdę jasny oraz w trybie nocnym (przyciemniony i z czarnym tłem).
Dostępny jest również tryb automatyczny, problem polega na tym, że cały automatyzm nie jest oparty o czujnik światła, ale na ręcznie ustawionych godzinach przełączania. Zapomnijcie więc o tym, że ekran się ściemni po wjechaniu do tunelu czy podziemnego garażu. Takie rozwiązanie w tak nowoczesnym samochodzie po prostu jest nie na miejscu.

Oczywiście auto jest wyposażone we wszystkie wymagane przepisami systemy asystujące kierowcy i szereg innych, które wymagane nie są. Doskonały jest system kamer dookólnych, za to rozczarowaniem może być tempomat, który owszem, utrzymuje auto na pasie ruchu, ale nie jest adaptacyjny.
Pod maską Jaecoo 7 pracuje "stary, dobry" silnik. Tylko, że nowy
Testowany egzemplarz napędzany jest przez klasyczny, czterocylindrowy doładowany silnik 1.6, który dzięki doładowaniu generuje 147 KM i 275 KM. Silnik jest konstrukcją własną Chińczyków i współpracuje z dwusprzęgłową, siedmiobiegową przekładnią DCT od Getraga.

Napęd może być przekazywany na koła przednie lub obie osie i co ciekawe - rodzaj napędu jest powiązany z wersją wyposażeniową. Samochód z napędem na przód nazywa się Urban i kosztuje od 139 900 zł, a z napędem na cztery koła to testowana wersja Offraod, wyceniona na 157 900 zł.
Oprócz napędu 4x4 wersja Offrad dodatkowo posiada podgrzewania przedniej szyby, spryskiwaczy, kierownicy i tylnej kanapy, wyświetlacz HUD, wspomniany większy ekran dotykowy, lepszy system grający (sygnowany przez Sony) i wentylowane przednie fotele. Różnic stylistycznych nie ma żadnych.

Napęd wszystkich kół oznacza zmniejszenie bagażnika z 564 na 480 litrów (po złożeniu tylnej kanapy przestrzeń bagażowa rośnie do odpowiednio 1349 lub 1265 litrów) i pogorszenie osiągów - czas rozpędzania do 100 km/h rośnie z 10,3 na 11,4 s. Prędkość maksymalna obu wersji jest ograniczona do 180 km/h.
W zamian dostajemy naprawdę dobre właściwości terenowe (dostępne są różne tryby jazdy: Śnieg, Błoto, Piasek i automatyczny), czyli coś co dzisiejsze SUV-y zatraciły i nieco wyższe zużycie paliwa.

A to ostatnie nie jest niskie. Na drodze ekspresowej wynosi około 8 l/100 km, a na autostradzie i w mieście trzeba się liczyć z wynikiem przekraczającym 10 l/100 km. I jeśli podejść do tego na chłodno, to wydaje się być największą wadą Jaecoo 7.
To dopiero początek naszego bliższego zapoznania z Jaecoo 7. Więcej wrażeń z jazdy tym samochodem już wkrótce w naszym serwisie.