Wyeliminować 15-letnie szroty!
Jestem kierowcą z 15-letnim stażem. Ostatnio wiele się słyszy o planach wprowadzenia kolejnego podatku w postaci "pseudoekologicznego haraczu". (*)
Pominę tutaj fakt sensowności wprowadzania tego typu przepisów. Chyba każdy jest sobie w stanie wyobrazić, że zwyczajnie nic to nie da, bo czy moje 250zł, które rocznie wpłacę do państwowej skarbonki bez dna przyczyni się jakoś do poprawy stanu środowiska? Szczerze wątpię. Poprawi to jedynie sytuację materialną osób, które dodatkowo będą musiały być zatrudnione do tego by te "ekologiczne wpływy" do budżetu jakoś ogarnąć, przeliczyć i rozdysponować na "słuszne urzędniczo-administracyjne" cele, które z ekologią mają tyle wspólnego, co stary Trabant z najnowszym Mercedesem. Jednym słowem - jest to JEDNA WIELKA BZDURA.
Dziwię się naszym rządzącym, że mają zamiar wprowadzać tak kontrowersyjne i kompletnie pozbawione sensu wytyczne w sytuacji, gdy mają już gotowe przepisy, które należałoby jedynie w niewielkim stopniu zmodyfikować i które o wiele szybciej i skuteczniej wpłynęłyby na ekologię i dodatkowo na bezpieczeństwo na drogach.
Pewnie każdy się zastanawia, co to za przepisy, które już obecnie mogłyby przyczynić się do ograniczenia napływu starych wozów zza granicy oraz do poprawy ekologii.
Chodzi tutaj tylko i wyłącznie o najnormalniejsze w świecie coroczne badania techniczne pojazdów, o nic innego.
Już teraz bez problemu można by się pozbywać złomu z dróg. Sęk w tym, że obecny system corocznej diagnostyki pojazdów jest tak kulawy, że na każdym kroku można się z tym spotkać patrząc na to, co jeździ po naszych drogach.
Każdy z kierowców wie jak obecnie wygląda przegląd techniczny. Przyjeżdża samochód, diagnosta czasami już przed wjazdem pobieżnie sprawdzi światła, najważniejsze to dla diagnosty są hamulce i luzy w zawieszeniu, nic więcej go nie interesuje. No czasami zwróci uwagę na dziurawy tłumik. A gdy poprosimy o dodatkowe sprawdzenie to z wielką łaską zostaną przeprowadzone dodatkowe oględziny, które powinny być robione bez żadnego "ale" i bez próśb.
I to ma być przegląd? Czasami się zdarza, że nawet pojazd nie widzi stacji diagnostycznej, a obowiązki diagnosty zbiegają się tylko do sprawdzenia dowodu rejestracyjnego i postawienia pieczątki.
Mało tego. Jest jeszcze tak, że na jednej stacji wóz nie przejdzie przeglądu - bo jednak są stacje diagnostyczne gdzie diagności podchodzą sumiennie do swoich obowiązków - to pojedzie się do innej i tam przegląd zostanie zaliczony.
To jest normalne? Niech każdy sam odpowie sobie ta to krótkie pytanie.
Moje zdanie jest takie. Aby poprawić ekologię, bezpieczeństwo na drogach oraz w miarę szybko pozbywać się starych samochodów powinno się trochę zmienić sposób przeprowadzania przeglądów technicznych.
Wszystkie stacje diagnostyczne powinny być państwowe. Łatwiej byłoby też kontrolować takie stacje diagnostyczne.
W każdym mieście powiatowym powinna być tylko jedna stacja diagnostyczna, więcej nie trzeba.
Wszystkie stacje diagnostyczne byłby połączone w sieć, wówczas nie byłoby czegoś takiego, że np.: w Krapkowicach nie podbili mi przeglądu to pojadę do Prudnika. Po prostu w Prudniku wyszłoby na jaw, że samochód w Krapkowicach nie przeszedł przeglądu.
Każdy przegląd byłby płatny bez względu na to czy samochód przeszedł przegląd czy nie, płaciłoby się za każdym razem.
Gdyby wyszły jakieś usterki to właściciel pojazdu dostawałby listę usterek i pod doprowadzeniu pojazdu do właściwego stanu wracałby na stację diagnostyczną, sprawdzane byłyby tylko punkty z listy usterek, a opłata wynosiłaby połowę normalnej stawki.
Przegląd to nie byłoby to, co jest obecnie, czyli pobieżne sprawdzenie świateł, hamulców i luzów w zawieszeniu. Właściciel pojazdu przyjeżdżał na wcześniej umówiony przegląd.
Przekazuje kluczyki diagnoście i idzie na zakupy, kawę itp.
Badanie samochodu trwałoby nie 10 minut - jak teraz - tylko 2 godziny, w ciągu których samochód byłby dogłębnie sprawdzany i badany.
Sprawdzałoby się wszystko, czyli np.: stan przewodów hamulcowych - czy są zardzewiałe lub gumowe czy są popękane, stan tłumików - czy są dziurawe lub pospawane z byle jakiego złomu, badałoby się głośność wydechu - wyeliminowano by w ten sposób ^buczących szpanerów^, rodzaj żarówek - wyeliminowano by miłośników tanich i oślepiających "pseudoksenonów" montowanych do lamp, w których powinna być zwykła żarówka, sprawdzano by czy w samochodzie jest katalizator - a nie pusta puszka, bo tak taniej, robiono by analizę spalin - wyszłoby jak na dłoni w jakim stanie jest silnik, katalizator czy cały układ wydechowy, sprawdzano by szyby - czy nie są porysowane lub popękane, stan wycieraczek, jak ktoś ma hak to sprawdzano by prawidłowość połączeń i działanie gniazda elektrycznego, lub czy nadwozie nie jest w znacznym stopniu "zjedzone" jest przez korozję i wiele, wiele innych rzeczy, które już obecnie podlegają sprawdzaniu, a zwyczajnie są pomijane podczas badania technicznego.
Można do tego też dodać jeszcze prowadzenie bazy danych gdzie przy każdym przeglądzie wprowadzany były aktualny przebieg samochodu oraz wpisywane wszelkie usterki, które zostały wykryte i kiedy zostały usunięte.
Bez problemu można by się wówczas w każdej takiej państwowej stacji diagnostycznej na terenie całego kraju dowiedzieć czy ktoś grzebał przy przebiegu i kręcił licznik czy nie i jakie usterki były w tym wozie wykrywane.
Jeżeli właściciel wozu, nie wymieniłby wymienionych na liście usterek i nie doprowadziłby samochodu do stanu takiego by spełniał wszelakie normy to przegląd nie zostałby zaliczony.
Skończyłoby się oślepianie ^pseudoksenonami^ oraz źle ustawionymi światłami, przyciemnianie kloszów lamp nad świeczką, foliowanie szyb, buczenie tłumikami z rurą przypominającą rynnę, nie byłoby zdezelowanych i pogryzionych przez rdzę starych rzęchów na łysych oponach broczących olejem.
Wówczas właściciel pojazdu bardziej by dbał o stan techniczny swojego samochodu, bo gdyby wiedział, że za każdym razem musiałby płacić za przegląd, bo nie dopilnował jakiejś tam drobnej rzeczy to nie używałby niehomologowanych żarówek, nie kombinowałby przy wydechu, nie dopuszczał do powstawania korozji w nadwoziu, wymieniałby opony na czas itp. Likwidował wycieki.
A jeżeli po przeliczeniu wyszłoby mu, że nie opłaca mu się remontować samochodu to zwyczajnie posłałby go na złom i kupił inny bardziej zadbany lepiej utrzymany w lepszym stanie technicznym lub nowy.
Ludzie od razu na samym początku, gdy tylko zaplanowaliby zakup samochodu kalkulowaliby na przyszłość czy za 5 czy może 7 lat będzie ich stać na utrzymanie w prawidłowym stanie technicznym samochodu i czy uda się go w przyszłości bezproblemowo sprzedać. Nie ściągaliby z zachodu wielkiego 10-letniego VW Passata z 2-litrowym silnikiem czy sportowego 15-letniego BMW lub Mercedesa z 3-litrowym silnikiem w przypadku gdy zwyczajnie ich nie stać na odpowiednie utrzymanie takiego czy podobnego wozu, bo po pierwsze gdyby przyszło im wymienić np.: głupi katalizator czy przednią szybę, bo byłaby porysowana lub pęknięta albo przednie reflektory, bo nie dają już tyle światła, co nowe, to by się nie wypłacili.
Do tego za każdym razem trzeba by przyjechać ponownie na przegląd i za niego płacić.
Mało tego, gdy już taki właściciel starego Mercedesa zapragnął by zmienić samochód to kto wie czy udałoby mu się takiego strucla sprzedać, bo mało kto chciałby sobie brać ^na garb^ samochód, który wymaga sporo nakładów finansowych by go utrzymać w należytej sprawności.
Gwarantuję, że bardzo szybko drogi oczyściłyby się z wszelakiego śmiecia, jakie jeździ obecnie, wyeliminowano by w prosty sposób samochody po "wiejskim tuningu" bez potrzeby wprowadzania żadnych dodatkowych przepisów i podatków-haraczy, które nie przyniosą żadnego efektu poza "robieniem" kasy w imię pseudoekologii.
Chcesz jeździć? Dbaj o samochód.
Nie jesteś w stanie utrzymać w należytym stanie technicznym 15-letniego BMW serii 5? Będziesz jeździł tym, na co Cię stać, czyli np.: Fiatem Punto, Daewoo Matizem lub czymś podobnym.
Minęłoby parę lat i rynek bardzo szybko sam by się oczyścił ze starych 15-letnich i starszych złomów. Na drogach byłoby więcej małych, tanich w utrzymaniu samochodów z silnikami o niewielkiej pojemności. Do tego prawie wszystkie pojazdy byłyby w prawie idealnym stanie technicznym.
* List do redakcji