Testujemy używane: Nissan sunny
Kupno samochodu używanego przypomina wyprawę na polowanie.
Jedni "czają" się na grubą zwierzynę, inni starają się ustrzelić jakiegoś pospolitego szaraka. Nissan sunny to samochód skierowany raczej do tej drugiej grupy. Mimo że ich populacja, zwłaszcza w ostatnim czasie, dość znacznie się rozrosła, to jednak trafienie dzisiaj ładnej sztuki może stanowić nie lada problem...
Europejski debiut sunny (typoszeregu N14) miał miejsce w marcu 1991 roku. Pojazd wytwarzano w paru wersjach nadwoziowych, przy czym zdecydowanie najbardziej popularne są: 4-drzwiowy sedan, 5-drzwiowy liftback, oraz kombi. W dziedzinie stylistyki żaden z modeli nie wyróżnia się jednak niczym szczególnym i na drodze dość łatwo je przegapić. Wprawdzie w porównaniu z poprzednią generacją samochód znacznie wyładniał, jednak z perspektywy dnia dzisiejszego należy stwierdzić, że linia nadwozia czasy swojej świetności ma już za dawno sobą.
We wszystkich wersjach nadwoziowych udało się wygospodarować przyzwoitą przestrzeń na bagaże. Sedan oferuje 440 l, 5-drzwiowy liftback 430 l, a w kombi znajdziemy aż 460 l., które dodatkowo (przez złożenie oparć tylnej kanapy) możemy powiększyć do 1600 l. Nie licząc zawiasów, które w wersji ze stopniowanym tyłem wnikają do wnętrza, bagażniki są ustawne i pakowne. Szerokie otwory załadunkowe pozwalają wkładać przedmioty o dużych gabarytach, a próg załadunku przebiega nisko.
Wnętrze sunny nie odbiega znacząco od innych japońskich konstrukcji z tego okresu. Uroda deski rozdzielczej jest, co najwyżej, przeciętna a ciemna kolorystyka wprowadza w aucie ponury nastrój. Jej prawdziwe zalety dają się jednak zauważyć wraz z pokonywaniem kolejnych kilometrów. Obsługa wszystkich przełączników jest dziecinnie prosta i nawet archaiczna, suwakowa regulacja ogrzewania sprawdza się tutaj dobrze (sama nagrzewnica nie jest jednak zbyt wydajna - zimą, przez długi czas po uruchomieniu silnika, w samochodzie jest chłodno). Dobrze spasowany kokpit wykonano z odpornych na upływ czasu materiałów i nawet po znacznym przebiegu nie wydaje on zbyt uciążliwych dźwięków. Nie zachwycają natomiast kiepskiej jakości, dyskusyjnej urody (monotonnie szare) obicia tapicerskie.
Auto zapewnia przyzwoitą ilość miejsca dla pasażerów. Z przodu siedzi się nisko, dzięki czemu nawet wysokie osoby nie będą narzekać na brak przestrzeni ponad głową. Fotel kierowcy posiada pełny zakres regulacji pozwalając, tym samym, na dobranie odpowiedniej dla siebie pozycji. Dużym plusem jest możliwość osobnej regulacji wysokości siedziska w jego przedniej i tylnej części (służą do tego dwa pokrętła). W drugim rzędzie nie jest już, niestety, tak komfortowo. Miejsca na nogi mogłoby być więcej - w trójkę dominującym uczuciem będzie ciasnota.
W samochodach stosowano kilka jednostek napędowych. Dostępne były m.in. 1,4 l (75-87 KM), 1,6 l (90-102 KM) czy 2,0 l (143 KM-220 KM). Wszystkie jednostki benzynowe, jak przystało na zaawansowane wytwory japońskiej technologii, posiadały po 16 zaworów i dwa wałki rozrządu w głowicy. Dzięki takiemu podejściu, nawet najsłabszy 1,4 l rozpędza nissana do "setki" w czasie poniżej 13 sekund. Niestety, zużywa przy tym dość spore ilości paliwa - w mieście nawet do 10l/100km.
Nissany cenione są przede wszystkim za swą trwałość. W dużej mierze, jest to zasługą kraju ich pochodzenia. Wszystkie sunny dostępne w Europie montowane były w Japonii, a tam, jak wiadomo, obyczaj każe, by przykładać się do pracy...
Nie dziwią zatem przebiegi liczone w setkach tysięcy kilometrów. Pod tym względem pozytywnie wyróżnia się zwłaszcza jednostka wysokoprężna.
Moc 75 KM zawdzięcza ona jedynie dużej pojemności skokowej. Nie znajdziemy tu ani turbosprężarki, ani też intercoolera. Mimo to, silnik całkiem sprawnie daje sobie radę z ważącym 1200kg autem. 17 sekund, jakie upływa od 0 do 100 km/h nie jest wprawdzie żadną rewelacją, ale do spokojnej, codziennej jazdy w zupełności wystarcza. Niewysilony motor studzi sportowe ambicje, jest za to dość elastyczny, dzięki czemu biegi zmienia się rzadko. Silnik wydaje się wręcz stworzony z myślą o polskich warunkach. Nie lubi szybkiej autostradowej jazdy (co zresztą u nas mu nie grozi), ale świetnie sprawdza się zarówno w warunkach miejskich, jak i w czasie weekendowych "wypadów" poza miasto.
Bardzo pozytywnie należy ocenić zużycie paliwa. Średnio, w trybie mieszanym, mieści ono się w granicach 6l/100km. W długiej trasie bez problemu uda nam się osiągnąć wynik zbliżony do 5 l ON/100km.
Sunny zszedł ze sceny w 1995 roku wraz z debiutem pierwszej generacji almery. Do tego czasu zaskarbił on sobie bardzo pozytywną opinię użytkowników. Samochód chwalony jest przede wszystkim za wysoką trwałość i niską awaryjność.
Na co powinniśmy zwracać uwagę kupując ten model? Tradycyjnie już, eksploatację na polskich drogach słabo znosi zawieszenie. Szybko "kończą się" drążki kierownicze, puszczają amortyzatory. Podzespoły mechaniczne są jednak niezwykle trwałe. Silniki wytrzymują naprawdę sporo, to samo powiedzieć można o skrzyniach biegów. W dieslach czasami lubi się przepalić uszczelka pod głowicą, warto więc kontrolować poziom płynu chłodzącego. W przypadku takiej usterki radzimy unikać tanich zamienników. Oryginalna uszczelka będzie droższa, ale w dłuższej perspektywie uda mam się zaoszczędzić na remoncie głowicy... W samochodach z kilkuletnią historią zdarzają się także usterki elektryki. Szwankuje rozrusznik, pojawiają się też problemy z "ładowaniem". Starsze nissany często padają ofiarą rdzy. Pojawia się ona głównie w okolicach progów (zwłaszcza z tyłu).
Najdroższe dostępne na rynku egzemplarze nie przekraczają pułapu 10 tys. zł. Przyzwoicie utrzymanego diesla uda nam się kupić za ok. 7 tys. Czy gra jest warta świeczki? Naszym zdaniem, tak. Jeżeli przymkniemy oko na kiepskie wyposażenie podstawowych wersji i parę innych przypadłości, powinniśmy być zadowoleni. Dostaniemy solidny, nierzucający się w oczy pojazd z trwałym i ekonomicznym silnikiem diesla. To prawda, że nie będzie on ani zbyt ładny, ani zbyt szybki, a sąsiadom nigdy nie przyjdzie na myśl, by go nam zazdrościć. Ale czy to źle? Samochody służą przecież do jeżdżenia, a ten robi do całkiem nieźle. Dba nie tylko o portfel, ale także o nerwy swojego właściciela...
Paweł Rygas
Więcej aut z cyklu "testujemy używane" znajdziesz TUTAJ.