Zwierzęta w samochodzie. Jak sobie radzić z nieproszonymi gośćmi?
Sierść psów, elektrodźwięki, czy…kostka toaletowa? Która z metod jest najlepsza na poradzenie sobie z kunami i innymi dzikimi zwierzętami, które mogą narobić szkód pod maską samochodu?
Choć wizyty kun, łasic czy myszy kojarzą nam się przede wszystkim z zimą, ślady ich obecności w aucie można napotkać również latem. Warto wiedzieć, że problem z nieproszonymi gośćmi nie dotyczy tylko właścicieli aut mieszkających przy lasach i parkach. Np. kuny coraz częściej są widziane nawet w centrach miast.
Obecność nieproszonego gościa zdradzają uszkodzone elementy wygłuszenia na masce czy pogryzione przewody. Zwierzęta przegryzają je, żeby przedostać się w głąb auta, ale też w celu ścierania zębów (zęby kuny rosną przez całe życie). O ile niektóre ze szkód, wyrządzonych przez zwierzęta, nie wymagają naprawy i samochód może bez nich funkcjonować, to już takie uszkodzenia, jak przegryziony przewód hamulcowy, mogą stanowić zagrożenie życia kierowcy i pasażerów.
Metod na poradzenie sobie ze szkodnikami jest kilka. Zanim jednak podjęte zostaną jakiekolwiek kroki, konieczne jest umycie silnika. Należy użyć w tym przypadku myjki ciśnieniowej oraz silnego detergentu, żeby pozbyć się zapachu pozostawionego przez zwierzęta. Jeśli właściciel auta tego nie zrobi, może być pewny, że bardzo niedługo nieproszeni goście powrócą. Wynika to z ich silnego przywiązania do terytorium. "Swój" teren oznaczają wydzieliną o specyficznym zapachu.
Kolejnym krokiem jest zastosowanie środka, który swoją wonią będzie odstraszał zwierzęta. Dostępne są one zarówno w formie sprayów, jak i płynów. Ich cena z reguły wynosi kilkadziesiąt złotych, ale istnieją też tańsze produkty. Najlepiej użyć ich w okolicach miejsca, w którym parkujemy samochód lub bezpośrednio na elementy, które są narażone na pogryzienie. Skuteczność tych preparatów jest jednak różna.
Innym sposobem jest zainwestowanie w "pastucha elektrycznego". Są to proste do zamontowania instalacje, których zadaniem jest porażenie prądem szkodników, które dostały się pod maskę auta. Znalezienie dogodnego miejsca na montaż urządzenia nie będzie trudne, ponieważ z reguły jest ono niewielkie. Ceny tych urządzeń mogą sięgać kilkuset złotych.
Nierzadko stosowane są również odstraszacze emitujące ultradźwięki. Człowiek nie będzie ich słyszał, jednak dla dzikich lokatorów będą one nie do zniesienia. Argumentem, który przemawia za ich wyborem jest stosunkowo niska cena - takie urządzenia kosztują z reguły kilkadziesiąt złotych. Bardziej rozbudowane zestawy dają możliwość montażu również np. na wokół garażu. Oczywiście kosztują one więcej.
Są jednak bardziej "domowe" metody, które mogą pomóc w walce ze szkodnikami. Ich efektywność jest jednak dyskusyjna. Chodzi tu np. o stosowanie kostki toaletowej lub innych mocnych chemicznych środków do czyszczenia. Trzeba jednak pamiętać, że ta broń może być obosieczna, ponieważ preparaty na bazie chloru mogą uszkadzać lakier. Ponadto są różne opinie, co do ich skuteczności. Jedni zdecydowanie chwalą takie rozwiązanie. Inni uznają je za głupi i nieskuteczny pomysł.
Należy jednak pamiętać, że część z powyższych metod nie jest skuteczna na dłuższą metę. Zwierzęta szybko się do nich przyzwyczajają, dlatego nie warto przyzwyczajać się do jednej metody. Trzeba też pamiętać, że kuny i łasice są w Polsce pod ochroną, dlatego zabronione jest zastawianie pułapek oraz podejmowanie działań, które mogłyby im zaszkodzić, a nie tylko odstraszyć.
***