Polscy kierowcy nie potrafią korzystać ze świateł?

Kierowcy w Polsce zawsze mieli problemy z właściwym używaniem oświetlenia w aucie, ale wprowadzenie świateł do jazdy dziennej znacznie zwiększyło ilość aut na drogach, których kierowcy popełniają błędy.

Wydaje się, że używanie świateł w samochodzie nie jest szczególnie skomplikowane. Każdy kierowca wie jak je włączyć, a zasady kiedy jakich używać są jasno określone i banalnie proste. Dlaczego więc wystarczy kilka minut jazdy, aby spotkać kierującego, któremu zasady te są obce? Szczególnie rzuca się to w oczy obecnie, w warunkach jesienno-zimowych. Oto lista błędów, które polscy kierowcy popełniają nagminnie.

Światła do jazdy dziennej - kiedy (nie)wolno ich używać?

Obowiązek jazdy przez całą dobę z włączonymi światłami mijania nie rozwiązał problemów związanych z prawidłowym wykorzystaniem oświetlenia w aucie. Pogłębiła go wręcz możliwość korzystania ze świateł do jazdy dziennej i popularyzacja samochodów wyposażonych w to rozwiązanie (obowiązkowo jest stosowane w autach od 2011 roku).

Reklama

Powszechnym błędem jest zapominanie o tym w jakich warunkach można z nich korzystać. A można korzystać wyłącznie w dzień i przy korzystnych warunkach atmosferycznych. Niestety nagminna jest jazda tylko ze światłami do jazdy dziennej w deszczu lub podczas mgły. To poważny błąd, ponieważ nie są włączone wtedy światła tylne, przez co auto staje się niewidoczne na przykład podczas gęstych opadów. Pamiętajcie też, że kiedy deszcz przestanie padać, nawierzchnia nadal jest mokra i za autem tworzy się mgiełka - wtedy też musimy włączyć światła mijania!

Drugi problem to kierowcy, którzy nie przełączają się na światła mijania kiedy zmierzcha lub nawet kiedy jest noc. Nie jest on jednak tak powszechny, choćby z uwagi na popularność czujników światła.

Jazda bez świateł lub bez świateł odpowiednich do panujących warunków oznacza mandat 100 zł i 2 punkty karne. Z kolei jazda bez świateł w nocy to 200 zł i 4 punkty.

Samochód to nie choinka - nie przesadzajmy

Po drugiej stronie mamy kierowców, którzy tak bardzo chcą być widoczni, że aż łamią przepisy. Podczas gdy jedni jeżdżą na światłach do jazdy dziennej nawet w gęstej mgle, oni włączają reflektory przeciwmgłowe kiedy tylko zauważą pierwsze oznaki mgły. Albo wyjadą z niej, ale postanowią dla pewności przez dłuższy czas nie wyłączać wspomnianych świateł.

Najgorszy problem to tylne "przeciwmgłowe" - są na tyle mocne, że po prostu oślepiają kierowców jadących za takim samochodem. Pamiętajcie więc, że zgodnie z przepisami możemy z nich korzystać tylko w sytuacji, kiedy widoczność jest ograniczona do 50 m. Nie zawsze jest też sens włączania ich, kiedy tuż za nami jedzie inne auto, które i tak nas widzi.

Niektórzy kierowcy upodobali sobie z kolei przednie światła przeciwmgłowe, z których chętnie korzystają na przykład w czasie deszczu. Przepisy rzeczywiście dopuszczają takie ich użycie, ale tylko w sytuacji, kiedy widoczność jest faktycznie mocno ograniczona. Tak naprawdę inni kierujący bez problemu nas zauważą nawet jeśli pozostaniemy przy światłach mijania. Przednie "przeciwmgłowe" mają przede wszystkim poprawić naszą obserwację drogi. Dlatego też dopuszczalne jest korzystanie z nich nawet w dobrych warunkach atmosferycznych na krętej drodze (musi się na niej znajdować znak informujący o niebezpiecznych zakrętach).

Jeśli będziemy bez powodu korzystać ze świateł przeciwmgłowych, grozi nam mandat w wysokości 100 zł oraz 2 punkty karne.

Polak potrafi, czyli jak kierowcy kombinują

Często na drodze można spotkać też kierowców, którzy dobrze wiedzą o obowiązku jazdy na światłach, ale zamiast włączyć mijania, zaczynają kombinować z innymi rozwiązaniami. Najprostsze to oczywiście włączenie postojowych - coś tam się tli, za to żarówki się tak szybko nie przepalają no i zużycie prądu mniejsze (zwykle takie argumenty podają zwolennicy tego rozwiązania).

Nie jest jednak wielkim odkryciem fakt, że światła postojowe są bardzo słabo widoczne w ruchu drogowym. Dlatego też inni kierujący łączą je z przednimi przeciwmgielnymi (inaczej te drugie się nie włączą). One widoczne są już dobrze, a do tego przypominają rozwiązanie stosowane przez niektórych producentów, którzy światła do jazdy dziennej ukrywają pod jednym kloszem właśnie z przeciwmgłowymi. To interesujące połączenie gwarantuje nam dwa mandaty - jeden za brak wymaganego oświetlenia, a drugi za nadużywanie świateł przeciwmgłowych.

Nie możemy również zapominać o kierowcach, którzy postanowili wyposażyć swoje samochody w światła do jazdy dziennej. Co oczywiście jest dozwolone, ale musi być to oświetlenie homologowane i zamontowane w aucie według szczegółowych wytycznych. Nietrudno jednak spotkać na drodze samochody z ledwo tlącymi się LEDowymi listwami, które mogą co najwyżej służyć do "ozdoby", ale nie jako światła do jazdy dziennej. Za korzystanie z takich rozwiązań grozi nie tylko 500 zł mandatu, ale również zatrzymanie dowodu rejestracyjnego.

MD


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy