Najgłupsze, co można zrobić w samochodzie. Co gorsza - robi to każdy

Kierowcy czasem nie zdają sobie sprawy, jak niebezpieczne mogą być ich nawyki, albo drobiazgi, na które zupełnie nie zwracają uwagi. Tymczasem przymknięcie oka na zachowanie pasażera, pośpiech, brak wyobraźni czy po prostu lenistwo, mogą się przyczynić do tragedii. Oto pięć najczęstszych nieodpowiedzialnych zachowań za kierownicą i ich potencjalne konsekwencje.

W idealnym świecie każdy kierowca zawsze koncentruje się na jeździe, zawsze przestrzega przepisów i zawsze dba o bezpieczeństwo swoje, podróżnych i innych uczestników ruchu. Ale idealny świat jest tylko w filmach. W rzeczywistości pozwalamy sobie na odchylenia od idealnego zachowania, które mogą skończyć się tragicznie. Wybraliśmy kilka najbardziej niedorzecznych rzeczy, które na co dzień robią kierowcy, pomijając takie oczywistości, jak jazda pod wpływem alkoholu albo narkotyków, czy przekraczanie dozwolonej prędkości. Oto one:

Korzystanie z telefonu w czasie jazdy

Choć przepisy tego zabraniają, a większość współczesnych aut jest wyposażona w zestawy głośnomówiące i wystarczy raz "sparować" telefon, by rozmawiać bez dotykania go, ciągle widać na ulicach kierowców, którzy wolą trzymać słuchawkę w dłoni. Często robią tak, bo korzystają w czasie jazdy z aplikacji, czy przeglądają internet, na co nie pozwalają systemy multimedialne montowane w autach. Taki rozpraszacz uwagi spowalnia reakcję kierującego, utrudnia ocenę sytuacji i zwiększa ryzyko kolizji. 
Co gorsza, gdy dojdzie do kolizji, taki telefon może stać się pociskiem wyrzucanym z dużą siłą - uderzając kierowcę, czy pasażera z siłą wielokrotnie przekraczającą masę urządzenia, co może doprowadzić do poważnych obrażeń. 

Reklama

A już wybitnym brakiem wyobraźni popisują się kierowcy, którzy montują telefony np. na obudowie poduszki powietrznej w kierownicy. W ten sposób proszą się o krzywdę, gdy w chwili kolizji telefon uderzy w prowadzącego auto w momencie aktywacji poduszki powietrznej.

Nieprawidłowe przewożenie zwierząt

Przepisy nie precyzują, jak należy przewozić psa lub kota w samochodzie. Ale precyzują, w jakich warunkach ma podróżować kierowca i pasażerowie. Zabraniają używania pojazdu w sposób zagrażający bezpieczeństwu osoby znajdującej się w pojeździe lub poza nim. Art. 61 ustawy Prawo o ruchu drogowym precyzuje natomiast, że "Ładunek na pojeździe umieszcza się w taki sposób, aby nie utrudniał kierowania pojazdem (...) nie ograniczał widoczności drogi. Ładunek umieszczony na pojeździe powinien być zabezpieczony przed zmianą położenia lub wywoływaniem nadmiernego hałasu." A jak można się łatwo domyślić, ważący kilka, czy kilkanaście kilogramów zwierzak może stanowić zagrożenie, szczególnie w chwili wypadku. Albo gdy czegoś się przestraszy i będzie szukał schronienia na kolanach lub pod nogami kierowcy.

Co więcej, ustawa o ochronie zwierząt stwierdza, że:

 To młyn na wodę dla policjanta, który zobaczy, że zwierzak podróżuje np. w aucie z otwartym oknem, przez które wieje i w kabinie robi się hałas. 

Jazda ze stopami na podszybiu

Czasem w długiej podróży trudno sobie znaleźć wygodną pozycję w kabinie. Niektórzy pasażerowie odsuwają fotel, rozkładają oparcie i wyciągają nogi przed siebie, opierając stopy o podszybie. Ta z pozoru wygodna pozycja może okazać się przekleństwem w chwili nawet najdrobniejszej kolizji. 

W chwili uderzenia nogi mogą zostać wyrzucone z dużą siłą w kierunku głowy lub klatki piersiowej, co może prowadzić do poważnych obrażeń, takich jak złamania, uszkodzenia narządów wewnętrznych czy obrażenia kręgosłupa. Zakłócą działanie poduszek powietrznych. Do tego taka pozycja oznacza nieprawidłowe ułożenie pasów bezpieczeństwa, co również wiąże się z ograniczeniem ich skuteczności.

Przewożenie przedmiotów na tylnej półce

Bywa, że tylną półkę w aucie traktujemy jak... półkę. Na wszelki wypadek trzymamy na niej parasol, albo skrzynkę-apteczkę. Czasem wrzucimy na nią z rozpędu butelkę z wodą. Niestety - w chwili gwałtownego hamowania rzeczy te stają się śmiercionośnymi "pociskami", które z dużą siłą wyrzucane są do przodu. Mogą uderzyć podróżnych z siłą wielokrotnie przekraczającą ich własną masę. 

W jednym z badań przeprowadzonych przez niemieckie stowarzyszenie ADAC, stwierdzono, że luźno leżący przedmiot o masie 4,5 kg (np. butelka wody) może mieć siłę uderzenia równą 50-kilogramowemu obciążeniu w przypadku zderzenia czołowego przy prędkości 50 km/h.

W innym badaniu przeprowadzonym przez RACV (Royal Automobile Club of Victoria) w Australii, stwierdzono, że przedmioty przewożone luzem na tylnej półce mogą być przyczyną poważnych obrażeń głowy w przypadku wypadków, nawet jeśli pasażerowie korzystają z pasów bezpieczeństwa.

Oszukiwanie systemów bezpieczeństwa

Czujnik w siedzisku pika, że nie zapiąłeś pasa? Zapinasz go za sobą, albo kupujesz klips, który na stałe wciskasz w gniazdo. Aktywny tempomat trzyma za duży dystans od poprzedzającego auta? Wymuszasz maksymalne skrócenie dystansu, co może uniemożliwić skuteczne działanie układu hamulcowego np. podczas szybkiej jazdy po autostradzie. Niektórzy łapią się jeszcze "sprytniejszych" rozwiązań. Korzystając z nowoczesnych aut z aktywnymi tempomatami i asystentami pasa ruchu, oszukują komputer oczekujący kontrolowania sytuacji wokół auta np. wkładając butelkę z wodą, czy montując na kierownicy ciężarek, który ma "zasymulować" trzymanie na niej rąk. Gdy dojdzie do niespodziewanej sytuacji, może braknąć czasu na reakcję.

To tylko kilka przykładów nieodpowiedzialnego zachowania kierujących i pasażerów. A nie brakuje takich, którzy w czasie jazdy potrafią się golić, robić makijaż, czy przebierać. Albo oglądać filmy na telefonach opartych o zegary za kierownicą. Takie zachowanie niejednokrotnie może doprowadzić do tragedii. 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy