Kradną samochody metodą "na Bułgara". Nie da się przed nią obronić
Dawno już minęły czasy, kiedy złodzieje samochodów wybijali szyby w samochodach, albo wsuwali proste narzędzie między szybę i uszczelkę, żeby dostać się do cięgna sterującego zamkiem w drzwiach. Od pewnego czasu króluje metoda "na walizkę", ale wygląda na to, że może zostać ona zastąpiona przez jeszcze łatwiejszą do zastosowania i właściwie niemożliwą do zatrzymania przez właściciela samochodu.
Pod tą enigmatyczną nazwą, kryje się kradzież samochodu przy użyciu czegoś, co wygląda jak stara przenośna konsola Game Boy. W niewinnie wyglądającej zabawce, umieszcza się elektronikę, która pozwala na bezproblemowe otworzenie i uruchomienie pojazdu.
Nie jest to urządzenie tanie - ceny na czarnym rynku to około 20 tys. euro. W sieci pojawiają się ogłoszenia o sprzedaży ich, ale kilka trafiło już w ręce polskiej policji, a oferty sprzedaży szybko zniknęły z sieci, gdy sprawą zainteresowały się odpowiednie służby.
Niezwykle popularna kradzież "na walizkę" jest bardzo skuteczna, ale i problematyczna. Wymaga udziału przynajmniej dwóch osób - jedna z nich musi znaleźć się w pobliżu kluczyka samochodu wyposażonego w system bezkluczykowy. Najczęściej robi się to, idąc za właścicielem pojazdu, który zaparkował i udał się na przykład do kawiarni. Alternatywnie złodzieje zakradają się pod dom ofiary w nocy, licząc że kluczyki są przechowywane w pobliżu drzwi wejściowych. Pierwszy złodziej przechwytuje sygnał z kluczyka za pomocą specjalnego urządzenia i przekazuje go do odbiornika, który ma przy sobie drugi złodziej, stojący przy samochodzie. Pokładowa elektronika zostaje w ten sposób oszukana - "myśląc", że w pobliżu znajduje się oryginalny kluczyk, pozwala na otworzenie oraz uruchomienie samochodu.
Kradzież metodą "na Bułgara" jest znacznie prostsza. Urządzenie w niej stosowane, wykorzystuje tak zwane kody serwisowe, pozwalające otworzyć samochód i uruchomić jego silnik. Wystarczy, że złodziej wybierze z menu urządzenia odpowiednią markę i model samochodu. Pod warunkiem, że jest obsługiwany przez oprogramowanie urządzenia.
Dodatkowym ułatwienie jest to, że urządzenie działa bezprzewodowo, wysyłając sygnał do samochodu, oczekującego na sygnał z kluczyka. Wystarczy, że złodziej podejdzie do zamkniętego auta i spróbuje kilkukrotnie otworzyć drzwi. W tym momencie elektroniczny system samochodu wykrywa, że użytkownik nie ma przy sobie kluczyka. Wtedy "Game Boy" zaczyna działać i próbuje dopasować automatycznie kody serwisowe. Po zakończonym procesie, urządzenie informuje o pozytywnym przebiegu, a złodziej może odjechać. Cała operacja trwa od kilkudziesięciu sekund do kilku minut.
Aby uniknąć kradzieży auta metodą "na walizkę", wystarczy nie przechowywać kluczyka w pobliżu drzwi wejściowych do domu i uważać na podejrzane osoby, które idą za nami. Można też umieścić kluczyk w metalowym pudełku czy owinąć folią aluminiową, co zablokuje sygnał i uniemożliwi jego przejęcie.
Tymczasem w metodzie "na Bułgara" złodziej w ogóle nie potrzebuje znaleźć się w pobliżu nas czy kluczyka. Jedyne rozwiązanie to stosowanie dodatkowych zabezpieczeń. Pamiętajmy jednak, że złodziej po otworzeniu auta, może bez problemu wpiąć się w magistralę CAN i obejść również te zabezpieczenia. Jest jednak szansa, że nie będzie miał przy sobie dodatkowego sprzętu, a widząc, że pojazd ma niefabryczne zabezpieczenia, zrezygnuje z próby kradzieży. Każda minuta to bowiem ryzyko, że ktoś zauważy jego podejrzane zachowanie i zareaguje.