Kontrowersje wokół nowych "małych" tablic
Blady strach padł na kierowców, którzy - korzystając ze znowelizowanych przepisów - zamówili w wydziałach komunikacji nowe, mniejsze tablice rejestracyjne do swoich "europejskich" pojazdów. Czy wydziały komunikacji rzeczywiście "ścigają" kierowców strasząc ich odpowiedzialnością karną?
Od 1 lipca w Polsce wprowadzono nowy, "zmniejszony" wzór tablic rejestracyjnych. To ukłon w stronę właścicieli aut sprowadzonych z USA czy Japonii, gdzie obowiązują inne wzory (wymiary) tablic rejestracyjnych.
Jak to często w Polsce bywa nowe, mniejsze, tablice szybko stały się modne, chociażby wśród amatorów tuningu. Oznacza to, że wbrew założeniom ustawodawcy, trafiają one nie tylko na samochody z "egzotycznych" rynków. Coraz częściej, w kategorii gadżetu, spotkać je można chociażby na popularnych "europejskich" Audi, BMW czy Volkswagenach.
Ostatnio część serwisów informacyjnych donosiła, że wydziały komunikacji postanowiły w twórczy sposób poradzić sobie z tym problemem. W internecie pojawił się wzór pisma, w którym urzędnicy żądali od kierowców oświadczenia, że ci zdają sobie sprawę z odpowiedzialności karnej za składanie nieprawdziwych informacji. W piśmie miało się znaleźć oświadczenie o konieczności montażu tego rodzaju tablic i cytat z art. 233 $1 Kodeksu Karnego "Kto, składając zeznanie mające służyć za dowód w postępowaniu sądowym lub w innym postępowaniu prowadzonym na podstawie ustawy, zeznaje nieprawdę lub zataja prawdę, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 8 lat". Zdaniem licznych komentatorów do sposób na "ściganie" kierowców, którzy "wyłudzili" tablicę na "zwykły" samochód. Czy to prawda? Oczywiście, że nie!
W licznych doniesieniach medialnych sugerowano, że nowe tablice - ze względu na mniejszą liczbę znaków - mają ograniczoną liczbę kombinacji, więc urzędnikom zależeć ma na ograniczeniu liczby tego typu wniosków. W prywatnych rozmowach (udało nam się porozmawiać z kilkoma osobami zatrudnionymi w różnych wydziałach komunikacji) urzędnicy dementują te doniesienia. Usłyszeliśmy m.in. o "zbiorze nieograniczonym", co kazało nam sądzić, że problem - o ile rzeczywiście istnieje - leży gdzie indziej.
Informacji na temat ewentualnych przeszkód w wydawaniu nowych tablic zasięgnęliśmy też w Ministerstwie Infrastruktury. Tam odesłano nas jednak "z kwitkiem". W odpowiedzi na nasze zapytanie rzecznik prasowy resortu - Szymon Huptyś - stwierdził, że "rejestracja pojazdów jest zadaniem własnym starosty, który wykonuje je w oparciu o obowiązujące przepisy prawa wydając decyzję administracyjną. Zadanie to starosta wykonuje we własnym imieniu i na własną odpowiedzialność. Ministerstwo Infrastruktury nie nadzoruje pracy starostów".
Trzeba jednak wyjaśnić, że starosta wydaje wspomnianą decyzję administracyjną w oparciu o stosowne ustawy. W tym konkretnym przypadku (nowe wzory tablic rejestracyjnych) chodzi właśnie o rozporządzenie przygotowane przez... Ministerstwo Infrastruktury. Czyżby żaden z dziennikarzy, którzy opublikowali sensację o "ściganiu" kierowców nie pokwapił się, by sięgnąć do źródła? Niestety, wszystko na to wskazuje...
W dokumencie z dnia 11 grudnia 2017 roku (Rozporządzenie Ministerstwa Infrastruktury w sprawie rejestracji i oznaczenia pojazdów oraz wymagań dla tablic rejestracyjnych) czytamy, że "tablice jednorzędowe zmniejszone" przeznaczone są "do oznaczania pojazdów silnikowych posiadających zmniejszone wymiary miejsca konstrukcyjnie przeznaczonego do umieszczenia tablicy rejestracyjnej...". Co więcej, w par. 2 pkt 3. czytamy, że: "W przypadku wniosku o rejestrację pojazdu, dla którego mają być wydane tablice rejestracyjne, o których mowa w § 27 ust. 1 pkt 1 lit. b (czyli tablice zmniejszone - przyp. red.) właściciel pojazdu składa oświadczenie, że w pojeździe są zmniejszone wymiary miejsca konstrukcyjnie przeznaczonego do umieszczenia tablic rejestracyjnych. Oświadczenie może być złożone na wniosku o rejestrację, w tym na jego odwrocie. Ot i cała filozofia!
Podsumowując - wydziały komunikacji rzeczywiście mogą wysyłać do kierowców pisma z prośbą o uzupełnienie oświadczenia. Tyle tylko, że jeśli rzeczywiście tak się dzieje, wynika to raczej błędu urzędnika, który powinien wyegzekwować złożenie takiego dokumenty już w momencie składania wniosku o wydanie zmniejszonych tablic! Mówiąc krótko - nie chodzi wcale o "gnębienie kierowców" tylko wyegzekwowanie przepisów nałożonych na urzędników przez Ministerstwo Infrastruktury. To po prostu rodzaj "polisy ubezpieczeniowej" dla urzędnika, który przystępując do rejestracji nie może przecież wiedzieć, czy sprowadzony np. z Niemiec Ford Mustang (czy chociażby Focus!) to wersja amerykańska, japońska czy jednak europejska! Wspomniane oświadczenie kierowcy ma po prostu pomóc mu w pracy - w przeciwnym wypadku pracownik wydziału komunikacji musiałby sam określić z jakim pojazdem ma do czynienia, a nie tylko nie ma na to czasu, ale i stosownych uprawnień!
Mówiąc prościej - składając wniosek o wydanie zmniejszonych tablic KAŻDORAZOWO musimy złożyć oświadczenie o tym, że w pojeździe są zmniejszone wymiary miejsca konstrukcyjnie przeznaczonego do umieszczenia tablic rejestracyjnych, czy się nam to podoba, czy nie! Stanowi ono rodzaj "umotywowania" wydawanej przez urzędnika (w imieniu Starosty) decyzji. Oczywiście może się zdarzyć, że któryś ze Starostów postanowi (w sobie tylko znany sposób) zweryfikować, czy aby na pewno wszystkie z wydanych zmniejszonych tablic trafiły do pojazdów fabrycznie przystosowanych do ich posiadania. W rzeczywistości nie ma jednak fizycznych możliwości dokonania takiej kontroli.
Oznacza to, że osoby, które - wbrew przepisom - wystąpiły o wydanie mniejszych tablic z myślą o swoich "europejskich" pojazdach, bardziej niż urzędników obawiać się muszą... policjantów i diagnostów. Prawdopodobieństwo zatrzymania dowodu rejestracyjnego lub negatywnego wyniku badania technicznego spowodowanych zamontowaniem "małej" tablicy na aucie przystosowanym do jej "standardowych", polskich wymiarów jest dalece wyższe niż widmo niezapowiedzianej wizyty Starosty w naszym garażu!
Paweł Rygas