Kolejny bubel w polskim prawie. Sprzedałeś auto, więc jesteś jego właścicielem
Czytanie prawa wprost może nas wpędzić w niezłe tarapaty. Dotyczy to np. obowiązku poinformowania wydziału komunikacji o nabyciu lub zbyciu pojazdu w terminie 30 dni. Za niedopełnienie takiego obowiązku grozi nawet 1000 zł kary. Tylko kogo ona właściwie dotyczy?
- Za niedopełnienie obowiązku poinformowania o nabyciu lub zbyciu pojazdu grozi grzywna do 1000 zł.
- Zgodnie z prawem mamy na to 30 dni.
- Problem w tym, że przepisy w tym zakresie są ze sobą sprzeczne
- Ustawodawca mówi o karaniu właściciela, ale czy taką definicję wypełnia też osoba, która sprzedała pojazd?
Centralna ewidencja pojazdów to jedna z najbardziej zaśmieconych państwowych baz danych. By ją uporządkować, jeszcze w 2017 roku Ministerstwo Cyfryzacji stworzyło pojęcie tzw. rekordu zarchiwizowanego - do tej grupy zaliczono pojazdy, które mają więcej niż 10 lat (licząc od daty pierwszej rejestracji) i nie były aktualizowane w bazach CEP w ostatnich sześciu latach, pod warunkiem, że nie są to pojazdy zabytkowe.
Chodziło o to, by wyselekcjonować z bazy danych zarejestrowanych pojazdów te, które faktycznie - z zdecydowanej większości - dawno już skończyły swój żywot w roli wkładu do hutniczego pieca.
Już na koniec 2020 roku liczba zarchiwizowanych pojazdów sięgnęła ponad 8,77 mln z czego ponad 6,5 mln stanowiły samochody osobowe. Biorąc pod uwagę, że na koniec 2019 w Polsce zarejestrowanych było blisko 24 mln aut osobowych można śmiało założyć, że co czwarte polskie auto figurujące w Centralnej Ewidencji Pojazdów nie istnieje.
Chcąc poprawić jakość Centralnej Ewidencji Pojazdów, 1 stycznia 2020 roku w prawie o ruchu drogowym pojawiły się zapisy przymuszające właścicieli pojazdów do zgłaszania sprzedaży lub zakupu w terminie do 30 dni od zdarzenia. Uściślając - obowiązek taki funkcjonował w polskim prawie od wielu lat, ale niedopilnowanie go nie było obwarowane żadną sankcją. Od 1 stycznia 2020 roku jest inaczej.
Jak czytamy w art. 140mb. Prawa o ruchu drogowym, kto:
1) będąc właścicielem pojazdu sprowadzonego z terytorium państwa członkowskiego Unii Europejskiej wbrew przepisowi art. 71 ust. 7 nie rejestruje pojazdu na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej,
2) będąc właścicielem pojazdu zarejestrowanego na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej wbrew przepisowi art. 78 ust. 2 pkt 1 nie zawiadamia starosty o nabyciu lub zbyciu pojazdu
- podlega karze pieniężnej w wysokości od 200 do 1000 zł.
Starości często korzystają z takiej możliwości podreperowania gminnego budżetu. Wygląda jednak na to, że część z nałożonych na zmotoryzowanych kar stoi w sprzeczności z obowiązującymi przepisami. Wszystkiemu winne brzmienie przywołanego art. 140mb, które jest sprzeczne z zasadami logiki...
Na problem zwróciło niedawno uwagę Czasopismo Lege Artis przywołując wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Poznaniu. Chodziło o właściciela leciwego Fiata 125p (rocznik 1979), który nie poinformował wydziału komunikacji o zbyciu pojazdu.
Efektem była nałożona przez starostę kara pieniężna, od której były już właściciel Fiata odwołał się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. To postanowiło sprawę umorzyć. Jego przedstawiciele doszli bowiem do wniosku, że chociaż obowiązek zawiadomienia dotyczy zarówno sprzedającego, jak i kupującego pojazd, to - zgodnie z brzmieniem art. 140mb prawa o ruchu drogowym - karę można nałożyć tylko na właściciela pojazdu - a osoba, która go sprzedała już nim nie jest.
Decyzję SKO zaskarżył jednak prokurator, argumentując, że obowiązek poinformowania o transakcji w równym stopniu dotyczy poprzedniego, jak i obecnego właściciela pojazdu. Do tej interpretacji przychylił się Wojewódzki Sąd Administracyjny w Poznaniu.
W opinii sądu dotychczasowy właściciel pojazdu do zawiadomienia dołącza kopię dokumentu, na podstawie którego nastąpiło zbycie pojazdu, zatem w przypadku obowiązku zawiadomienia o zbyciu pojazdu, obowiązek ten w istocie ciąży na byłym właścicielu.
Sprawa z Poznania zwraca uwagę na główny problem polskich regulacji prawnych - tworzenie przepisów, które interpretować można na wiele sposobów. Wspomniane prawo o ruchu drogowym jest tego doskonałym przykładem. Nie znajdziemy w nim np. jasnej definicji pojazdu zabytkowego, ani tego jak kierowcy definiować powinni, zyskującą pierwszeństwo przed pojazdami, osobę "wchodzący" na przejście dla pieszych.
Dla porównania - słynny brytyjski "Highway Code", czyli odpowiednik polskiego prawa o ruchu drogowym w prostych, w zrozumiałych dla emigrantów słabo władających językiem angielskim słowach, definiuje zasady obowiązujące każdą z grup uczestników ruchu.
Nie ma się więc czemu dziwić, że czytając przepisy literalnie wielu rodaków nie zdaje sobie nawet sprawy z ich łamania. Przychylając się do interpretacji sądu dojdziemy przecież do wniosku, że - w świetle prawa o ruchu drogowym - właścicielem pojazdu jest zarówno osoba, która go kupiła, jak i ta, która go sprzedała. Co więcej - wyrok WSA z Poznania wcale nie przesądza o interpretacji przepisu. W Polsce nie funkcjonuje prawo precedensu więc w podobnych przypadkach sądy mogą mieć na ten przepis zupełnie inny pogląd. Zauważmy, że w do argumentacji byłego właściciela pojazdu przychyliło się przecież wcześniej Samorządowe Kolegium Odwoławcze...
Problem wydaje się błahy, ale świetnie obrazuje jakość polskiego prawodawstwa, w którym czytanie przepisów literalnie, czyli "na wprost", może skończyć się dla obywatela dotkliwą karą pieniężną.
W podobnych przypadkach najlepiej oczywiście stosować się do wyznaczonego przez ustawodawcę terminu niezależnie od tego, czy jesteśmy nowym, czy poprzednim właścicielem pojazdu.
Na szczęście, by zawiadomić urząd o transakcji nie trzeba dziś nawet wychodzić z domu. Dysponując umową kupna-sprzedaży, wszystko załatwić można online korzystając z rządowego serwisu gov.pl.
Pomagajmy Ukrainie - ty też możesz pomóc
***