Używany Land Rover Freelander (2008)
Po prawie 90 tys. km temu Land Roverowi można wystawić ocenę bardzo dobrą. Do mechaniki zastrzeżeń brak. Podstawowy problem to zbyt duże zużycie paliwa.
Start: 20 tys. km, meta: 90 tys. km; rok produkcji: 2008, silnik: 2.2 TD4, 152 KM.
Zaskakujące, jak często o zakupie danego egzemplarza decyduje przypadek. Właściciel wiśniowego Land Rovera w 2008 r. szukał kompaktowego SUV-a (nowego) z maksymalnym pułapem ceny na poziomie 120 tys. zł. Koniecznym warunkiem była automatyczna skrzynia biegów.
Drogą eliminacji...
Chociaż rok 2008 obfitował w nowości w tej klasie, okazało się, że producenci traktują rynek polski niezbyt poważnie. Na pytanie o nową Hondę CR-V salon odpowiedział, że tak, już zadebiutowała, ale na nowy egzemplarz trzeba czekać... 9 miesięcy. Podobny czas oczekiwania dotyczył Mitsubishi Outlandera. Toyota RAV4 okazała się niezadowalająca w kwestii skrzyni biegów, BMW X3 - dużo za drogie. Najbardziej płynnie działał automat w Land Roverze Freelanderze. Niestety, kiedy nabywca był już zdecydowany na ten model, okazało się że pracownica salonu popełniła błąd i podała cenę skonfigurowanego już Freelandera jako netto. W tej sytuacji zrezygnowano z nowego samochodu, ale nie z angielskiego SUV-a. Zdecydowano się na 1,5-roczny używany egzemplarz z gwarancją producenta i przebiegiem 20 tys. km w cenie dokładnie 100 tys. zł.
Pierwsze 10 tys. km eksploatacji minęło bez żadnych usterek. Potem zaczął nasilać się luz w układzie kierowniczym. Auto potrafiło przeskoczyć na inny tor jazdy np. podczas przejeżdżania przez dylatacje mostu. W ASO zaczęto od gwarancyjnej wymiany górnych mocowań amortyzatorów, co nic nie dało. Podczas kolejnej wizyty zdecydowano, że zostanie zamontowana nowa przekładnia kierownicza włącznie z drążkami i końcówkami. Całość kosztów pokrył importer. Problem ustąpił, ale jak mówi właściciel "prawdopodobnie nie było to konieczne - wystarczyła drobna naprawa, jednak mechanicy z ASO nie bardzo wiedzieli, jak się do tego zabrać i żeby uniknąć problemów wymieniono cały podzespół". Dosłownie na dwa dni przed końcem gwarancji rozkleiła się przednia szyba, co było zauważalne przez zmatowienie jej górnej części. Serwis również nie robił problemów i szybę wymieniono bezkosztowo dla klienta. Przy okazji dokonano akcji serwisowej - zmiany oprogramowania w skrzyni biegów.
Pożegnanie z ASO
Można by pochwalić podejście ASO Land Rovera za bezproblemowe załatwianie reklamacji gwarancyjnych, gdyby nie jeden, drobny szczegół: absurdalna cena przeglądu okresowego, wypadającego co 20 tys. km lub według wskazań komputera. "Za podstawowy pakiet z wymianą oleju zapłaciłem raz 2500 zł, drugi raz 2800 zł" - opowiada właściciel.
Nic więc dziwnego, że gdy gwarancja dobiegła końca, zdecydowano się na zmianę warsztatu. Z rekomendacji wybrano warszawski serwis Morgan Car System przy ul. Bokserskiej. Właściciel nie kryje zadowolenia z usług tego warsztatu - "rachunki za przegląd okresowy spadły do 1100 zł!". Kiedy zaszła potrzeba, serwis uzdatnił auto po drobnej usterce nawet w długi weekend majowy, poza godzinami pracy.
Aż do chwili obecnej Freelanderowi nie przytrafiły się żadne poważne usterki. Spalony silniczek tylnej wycieraczki to drobiazg, podobno zresztą "ten typ tak ma".
Jeździj w rękawiczkach
Większe zastrzeżenia kierowane są wobec jakości wykończenia. Skóra na kierownicy wygląda tak źle, że przed ewentualną sprzedażą trzeba będzie ją odświeżyć. Najlepiej byłoby jeździć w miękkich rękawiczkach. Wytarł się również zupełnie plastikowy element prowadzący pasa bezpieczeństwa kierowcy. Napęd na 4 koła typu Haldex działa niezawodnie (przy 80 tys. km wymieniono w nim olej).
Wprawdzie skrzynia automatyczna w tym samochodzie działa znakomicie, ale mocno ogranicza dynamikę i zwiększa zużycie paliwa. Minimalny wynik osiągnięty w trasie to... 9,8 l/100 km. Tyle potrafią spalić duże SUV-y z 6-cylindrowymi silnikami 3.0 (np. Mercedes ML, BMW X5). W mieście regularnie przekraczana jest wartość 12 l/100 km. Jeśli chodzi o przyspieszenie - auto daje radę, ale tylko jeśli nie jedzie się z kompletem pasażerów. W związku z tym, że Freelander bywa również regularnie wykorzystywany do ciągnięcia ciężkiej przyczepy, właściciel bardzo niedawno dokonał jeszcze tuningu elektronicznego silnika (ze 152 na 175 KM).
Fatalnie oceniana jest pojemność bagażnika - pełnowymiarowe koło zapasowe znacząco ją ogranicza. Równie źle wypada zwrotność: nawet większe terenówki zmieszczą się tam, gdzie Freelanderem trzeba skręcać na 2 lub 3 razy. Średnica zawracania wynosi prawie 11,5 m.
Właściciel, mimo pewnych zastrzeżeń, nie planuje sprzedaży Freelandera.
Trudno nazwać Freelandera tanim w eksploatacji - łączny koszt po 4 latach jazdy przekroczył cenę zakupu. Z drugiej strony, kompaktowy Land Rover cieszy niezawodnością mechaniczną. Szkoda, że to auto cierpi na nadwagę skutkującą dużym zużyciem paliwa. To jego największa wada - z pozostałymi da się żyć.
Land Rover Freelander: wnętrze, przestronność i jakość wykończenia
Podstawowy zarzut do wnętrza to niska trwałość materiałów wykończeniowych. Pięcioletni samochód wygląda na dwukrotnie starszy, a przeciętny odbiorca oceni go nie na 90, a na 180 tys. km. Ślady zużycia widać w trzech miejscach: na kierownicy, na prowadnicy górnej pasa bezpieczeństwa i na lewej stronie tapicerki fotela kierowcy. Nie ma zastrzeżeń do przestronności, ponadto pozycja za kierownicą może się podobać, jest bowiem dość mocno "terenowa" i pozwala obserwować drogę ze sporej wysokości. Obsługa jest prosta i intuicyjna. Gorzej wypada bagażnik: wysokie poprowadzenie podłogi wynika z tego, że pod nią zmieszczono jeszcze pełnowymiarowe (czyli ogromne) koło zapasowe.
Land Rover Freelander: silnik, dynamika i zużycie paliwa
Na dystansie poddawanym ocenie zużycie paliwa wyniosło aż 11,5 l/100 km. Dane fabryczne podają, że powinno to być o 3 l mniej. Duże spalanie wynika z ogromnej masy pojazdu. Land Rover Freelander waży... 1915 kg. Honda CR-V 2.2 i-CTDI ma masę 1542 kg, a Toyota RAV4 2.2 D-4D - 1645 kg. Warto jednak zwrócić uwagę, że na dystansie 90 tys. km silnik konstrukcji Forda i Peugeota nie wymagał żadnej interwencji serwisu.
Land Rover Freelander: nadwozie i zawieszenie
Zabraliśmy Freelandera do warsztatu niezależnego na oględziny ogólne, podkreślając przy tym, że auto niedawno przeszło gruntowny przegląd. Nie doszukano się poważniejszych problemów. Zawieszenie jest w idealnym stanie, hamulce również. Pewien niepokój wzbudził brak zabezpieczenia antykorozyjnego na spodniej części nadwozia - wewnętrzna strona progów jest pomalowana tylko matową farbą, ale bez tzw. baranka, czyli grubej warstwy zabezpieczającej. Niestety to standard w samochodach konstrukcji Forda. Niezbyt dobrze prezentuje się zaolejony intercooler.
Land Rover Freelander: trwałość podzespołów, typowe usterki
Jedyną rzeczą, która przez 80 tys. km naprawdę się zepsuła (a nie zużyła) był silnik tylnej wycieraczki. Można też wspomnieć o źle wstawionej przedniej szybie, która rozkleiła się tuż przed końcem gwarancji. Ale to trochę "czepianie się". Trwałość - jak na razie — zasługuje na piątkę, a typowe usterki nie występują. Samochód jest zawsze gotów do jazdy.
Land Rover Freelander: plusy
- Wygodna pozycja za kierownicą.
- Intuicyjna obsługa wszystkich urządzeń pokładowych.
- Cichy i niezawodny napęd na 4 koła typu Haldex.
Land Rover Freelander: minusy
- Za mały bagażnik.
- Katastrofalnie słaba zwrotność.
- Wysoki próg załadunku.
- Ceny części bywają absurdalne.
Tekst: Tymon Grabowski, zdjęcia: Rafał Andrzejewski