Używany Jeep Grand Cherokee WJ 3.1 TD
Oto historia kierowcy, który kupił Jeepa Grand Cherokee wprawdzie w bardzo atrakcyjnej cenie, ale z owianym złą sławą silnikiem 3.1 TD. Eksploatacja tego auta okazała się bardzo emocjonująca, tyle że nie o takie emocje chodziło...
JEEP GRAND CHEROKEE WJ
lata produkcji: 1999-2004
ceny od: 12 000 zł
Duży SUV jako pierwszy samochód w życiu: to dość odważna decyzja. Właściciel nie ukrywa, że na Jeepa zdecydował się za namową osoby, która ponoć miała "znać się na temacie", w rzeczywistości miała interes w tym, żeby sprzedający pozbył się auta.
Cena była naprawdę kusząca: 15 000 zł za bogato wyposażoną terenówkę ze Stanów brzmiało jak świetna okazja, zwłaszcza że jeszcze niecałe 2 lata temu za Grand Cherokee serii WJ trzeba było zapłacić średnio 20 000 zł.
Nabywcę niepokoił stan silnika - to pięciocylindrowy diesel VM z pięcioma oddzielnymi głowicami, czyli rozwinięcie jednostki 2.5 TD z modelu Cherokee XJ. Powszechnie wiadomo, że ten skonstruowany z myślą o łodziach i agregatach silnik słabo sprawdza się w samochodzie, ale ponoć ten egzemplarz miał być idealny, po remoncie i wszystko zostało dokładnie sprawdzone.
Nauka rumuńskiego
Przez pewien czas samochód faktycznie jeździł niezawodnie, choć właściciel był niemile zdziwiony zużyciem paliwa, które przekracza nawet 14 l/100 km. Porównywalny rozmiarami i mocą Land Cruiser J9 3.0 TD zużywa o 3 l mniej.
Pierwszą dłuższą trasę Jeep odbył do Rumunii. Tam też przytrafiła się pierwsza awaria: podczas zjazdu ze wzniesienia na tzw. Trasie Transfogaraskiej pękł sworzeń drążka kierowniczego. Była to niebezpieczna sytuacja, bo nagle dawało się sterować tylko jednym kołem. Przy okazji właściciel dowiedział się, że końcówka drążka kierowniczego po rumuńsku to "capa de bara" i że drążki często pękają na górskiej trasie, gdzie przód jest mocno obciążony podczas zjazdów. Dzień później samochód był gotów do drogi.
Czasem już brak sił
Bez przygód Jeep wrócił do Polski i dojechał do Bielska-Białej, skąd pochodzi właściciel. Niestety, tam doszło do poważnej awarii. Już w drodze z Rumunii pojawił się wyciek oleju spod jednej z głowic, który przybrał niebezpieczne rozmiary. Z powodu długotrwałej jazdy przy małym poziomie oleju pękła lub obróciła się panewka korbowodu i tłok "stanął dęba" w cylindrze.
Demontaż jednostki napędowej przeprowadził zakład w Oświęcimiu. Wymieniono korbowód i tłok, trzeba było też szlifować i napawać wał korbowy. Słowem, był to kompletny remont, nie obeszło się też bez planowania głowic. Naprawa kosztowała 5000 zł.
Samochód dojechał do granic Warszawy i zgasł. Okazało się, że źle dokręcono głowice i olej dalej się wylewał, więc usterka... powtórzyła się. "Mogłem się procesować z warsztatem, który oczywiście wyparł się wszelkiej odpowiedzialności, ale czasem po prostu już brak sił" - opowiada właściciel Jeepa.
W szóstym warsztacie
Pięć warszawskich warsztatów odmówiło naprawy auta, tłumacząc, że silnik 3.1 TD jest niemożliwy do prawidłowego złożenia. W końcu zadania podjął się starszy mechanik, pracujący samodzielnie.
Tym razem skala uszkodzeń była dużo mniejsza, nie zaszła konieczność demontażu układu tłokowo-korbowego, a tylko miski olejowej. Ale wycena opiewała na kwotę 2500 zł. I kiedy wszystko miało już być dobrze, po 4000 km od naprawy pękła jeszcze sprężynka zaworowa: kolejne wydatki.
Po tych perypetiach samochód zaczął jeździć prawidłowo, ale właściciel i tak uskarża się, że uruchomienie go przy mrozie poniżej -10 stopni C wymaga idealnego stanu akumulatora.
"Szkoda czasu na rozpamiętywanie, ile przez niego straciłem. To mój pierwszy samochód i trzeba zapłacić tzw. frycowe. Teraz jeżdżę nim na co dzień i auto daje radę. Pytanie czy uda się je sprzedać?" - podsumowuje właściciel.
- Problem numer jeden to nietypowy silnik Diesla: oddzielne głowice dla każdego cylindra to rozwiązanie dobre w przypadku silników stacjonarnych, ale fatalne w samochodzie, gdzie silnik jest poddawany dużym zmianom obciążenia i temperatury. Mało kto przestrzega obowiązku dokręcania głowic co 10 000 km. Potem pojawiają się wycieki oleju i nieszczelności prowadzące do poważnych uszkodzeń.
1. Naprawy
Same remonty silnika to koszt 7900 zł. Inne wydatki wyniosły ok. 3100 zł, w tym szczególnie wysoki okazał się koszt ogumienia typu terenowego. Zaprocentuje z pewnością przy odsprzedaży.
Łączny koszt:
7900 zł + 3100 zł = 11 000 zł
2. Paliwo
Jeep przejechał 15 000 km, spalając średnio 13 l/100 km. Zużył zatem 1950 l paliwa w średniej cenie 4,4 zł za litr (wahała się od 3,99 zł do 4,70 zł). Ze względu na mały przebieg i duże koszty napraw, doszło do nietypowej sytuacji: właściciel więcej wydał na reperację niż jazdę.
Łączny koszt:
1950 x 4,40 zł = 8580 zł
3. Utrata wartości
Sprzedaż nie będzie łatwa. Uzyskanie 13 000 zł jest realne, jeśli znajdzie się klienta, który nie boi się złej famy silnika 3.1 TD. Trzeba jednak przygotować się na to, że proces sprzedaży może zająć nawet kilka miesięcy.
Łączny koszt:
15 000 zł - 13 000 zł = 2000 zł
4. Obliczenie kosztu 1 km
Dodajemy do siebie powyższe wartości i dzielimy przez liczbę km. Generalna zasada jest taka, że im więcej auto przejechało, tym koszt jednego kilometra jest niższy. W przypadku Jeepa wyszedł bardzo wysoki, za co odpowiadają wydatki na naprawy.
Łączny koszt:
21 580 zł/15 000 km = 1,44 zł/km
Trzeba mieć wiele samozaparcia, by doprowadzić do sprawności tak nietypowe auto, w dodatku nielubiane przez mechaników. Jedyne, co przemawia za Grand Cherokee w wersji 3.1 TD to wyjątkowo niskie ceny. Ale koszty napraw silnika szybko wyrównają tę różnicę do poziomu bardziej niezawodnych odmian.
OCENA 2/5
Oceny: 1 - niepolecany; 2 - warunkowo godny zainteresowania; 3 - godny zainteresowania; 4 - polecany; 5 - szczególnie polecany
Tekst: Tymon Grabowski, zdjęcia: Rafał Andrzejewski; "Motor" 35/2016
Jeep Grand Cherokee (1999-2004) – OPINIE O SAMOCHODACH
Używany Jeep Grand Cherokee WK (2004-2010) – OPINIE O SAMOCHODACH