Używany Fiat Bravo (2007-)
Po czterech latach i 75 tys. km przebiegu opinia właściciela Bravo jest niemal jednoznacznie pozytywna. Wszelkie usterki zostały szybko usunięte na gwarancji.
Kup lepiej Golfa - taką dość ogólną poradę wielokrotnie słyszał właściciel białego Bravo, zanim zdecydował się na zakup Fiata. O tym jednak nie było nawet mowy, ponieważ podobnie wyposażony Golf z silnikiem 2.0 TDI o mocy 170 KM kosztował ponad 30 tys. zł drożej. Dodatkowo, nabywca Bravo wcześniej jeździł Fiatem Pandą, którego wspominał bardzo dobrze.
165-konne Bravo z dobrym poziomem wyposażenia (audio z subwooferem i zestawem Bluetooth, skórzana kierownica i gałka biegów) zostało kupione u dilera w Białej Podlaskiej w okazyjnej cenie z rabatem aż 16% od ceny katalogowej. Jak mówi właściciel "w Warszawie nie miałbym szans na wynegocjowanie tak dobrych warunków rabatu. Nikt nie chciał kupić białego auta, stąd diler musiał sprzedać je znacznie taniej".
Początek eksploatacji niósł ze sobą same przyjemne zaskoczenia. Znakomite przyspieszenie, równie dobra elastyczność, a z drugiej strony zużycie paliwa poniżej 6 l/100 km sprawiały, że z Bravo nie chciało się wysiadać. Po niedługim czasie ujawniły się jednak drobne wady: nawiew pracował bardzo głośno (diagnoza: ten typ tak ma), a także regularnie przestawało grać radio - tu dokonano szybkiej wymiany gwarancyjnej. Problem dotyczył sporej liczby Bravo z początku produkcji.
Strachy na lachy
"Diesel z filtrem cząstek stałych to same problemy!" - głosiła kolejna obiegowa opinia, którą właściciel wielokrotnie słyszał. "To nieprawda" - zapewnia. "Początkowo samochodem jeździłem często w trasy, a wtedy o obecności DPF-u można w ogóle zapomnieć. Potem pojawiły się częstsze, krótsze przejażdżki po 1,5-2 km. W czasie jednej z takich tras trochę się przestraszyłem, gdy nagle włączył się nawiew z najwyższąocą, a równocześnie także ogrzewanie tylnej szyby. Okazało się, że to tylko wypalanie zawartości filtra".
Ani razu nie zdarzyło się, żeby DPF wymusił nieplanowaną wizytę w serwisie - pierwszy przegląd, teoretycznie po 35 tys. km, komputer pokładowy nakazał wykonać po 32 tys. km. Koszt samego przeglądu wyniósł 1000 zł, ale dodatkowo trzeba było zapłacić prawie 800 zł za klocki i tarcze hamulcowe z przodu. "Nawet 150-konny Opel Astra 1.9 CDTI ma tarcze hamulcowe o średnicy 308 mm. Bravo ma tarcze zaledwie 280-milimetrowe i wystarczą dwa hamowania z prędkości autostradowej, żeby je przegrzać. Właściwie trzeba wymieniać je przy każdej wymianie klocków" - opowiada właściciel. Innych usterek podczas przeglądu nie stwierdzono.
Co stuka? Nie wiadomo
Po roku jazdy i pokonaniu ok. 20 tys. km pojawił się dziwny dźwięk - łomotanie przy odpuszczaniu i dodawaniu gazu, połączone z wibracjami całego auta. Podejrzenia skierowane na dwumasowe koło zamachowe nie były trafne. ASO rozłożyło ręce: "proszę jeździć dalej i wsłuchiwać się" - zaproponowano w stacji autoryzowanej. Poirytowany właściciel oddał samochód do zaufanego mechanika w okolicach Białej Podlaskiej. Diagnoza trwała 10 minut i dotyczyła urwanej poduszki pod silnikiem. "Z gotową informacją o usterce wybrałem się ponownie do ASO - samochód od razu trafił na warsztat, na drugi dzień oddano gotowe auto z usuniętą awarią. Wygląda na to, że pracownicy ASO umieją wymieniać elementy, ale rozpoznawać ich zużycie to już zbyt trudne zadanie". Druga awaria miała miejsce przy przebiegu ok. 60 tys. km i był to jedyny przypadek, kiedy autem nie dało się dalej jechać. Nagle wyciekł płyn chłodniczy. Pojazd został błyskawicznie zabrany przez assistance, a oprócz gumowych węży wymieniono także chłodnicę, choć niewiele wskazywało na to, że to ona była źródłem usterki.
W poszukiwaniu winnych
Podczas ostatniej zimy nocami panowały bardzo silne mrozy i wiele samochodów z silnikiem Diesla nie dało się rano uruchomić. Tak też stało się z Bravo. Na lawetę trzeba było czekać aż do wieczora, a w nocy zadzwonił telefon -?kierowca autolawety mętnie tłumaczył, że "auto mu trochę zjechało", w końcu przyznał, że przy rozładunku pojazd wypiął się z pasów i otwartymi drzwiami zawadził o inny pojazd, wyginając je, przy okazji uszkodził się także błotnik.
Teoretycznie sprawa była prosta: za niedbalstwo pracownika odpowiada ASO, do którego należała laweta, jednak pojawiło się jak zwykle sporo wymówek: "poza godzinami czasu pracy ASO", "samochód nie był już fizycznie na lawecie" - wszystko po to, by skłonić właściciela do naprawy uszkodzeń z własnego auto casco. Pomogła interwencja w centrali Fiata. Po ostatecznej decyzji na korzyść właściciela, samochód był gotowy w 2 dni robocze. Warto więc walczyć o swoje!
Pali coraz mniej
"Kiedy urodził się nam syn, zacząłem jeździć dużo spokojniej. W trasie zużycie paliwa spadało do 5,2-5,3 l/100 km. Można zresztą zauważyć, że w miarę powiększania się przebiegu, średnie spalanie obniżało się. To skutek dotarcia się silnika i tego, że oboje z żoną nauczyliśmy się, jak optymalnie jeździć". Pojawiło się jednak zgrzytanie przy zmianie biegów (przy dużym obciążeniu), a także... urwało się mocowanie dywanika kierowcy. Wydawałoby się, że to śmieszna usterka, ale ponowny montaż trzpienia mocującego wymaga całego dnia rozbierania samochodu.
Najbardziej niepokojące było jednak samoczynne odkręcanie się kół . Po zmianie kół stalowych z oponami zimowymi na letnie z alufelgami i przejechaniu ok. 200 km z tyłu zaczęło dochodzić łomotanie. "Sprawdziłem oba koła -?były luźne. Dokręciłem je kluczem najmocniej jak umiałem i za kolejne 200 km problem powtórzył się". Dopiero w ASO doszukano się, że śruby mocujące były powyginane - prawdopodobnie nie należało mocować kół stalowych i aluminiowych tymi samymi śrubami.
Tanio kupić i sprzedać
Największym minusem Bravo z punktu widzenia ekonomii jest to, że jest to samochód trudny w odsprzedaży i obarczony sporą utratą wartości. "W najlepszym razie dostałbym dziś za niego 35 tys. zł" - opowiada właściciel - "chociaż mój znajomy, który ostatnio próbował sprzedać Bravo narzekał na minimalne zainteresowanie i musiał kilkakrotnie obniżać cenę". Dlatego też użytkownik nie ma zamiaru pozbywać się samochodu, a na pytanie, czy kupiłby go jeszcze raz, bez wahania odpowiada "tak".
Podsumowanie
Kolokwialnie mówiąc, właściciel Bravo może po czterech latach eksploatacji "zagrać na nosie" wszystkim tym, którzy mówili, żeby nie kupować Fiata, bo to słaby samochód. Wszelkie usterki - niezbyt poważne - zostały usunięte na gwarancji, jednak niezbyt dobrze świadczy o serwisie brak umiejętności zdiagnozowania wyrwanej poduszki pod silnikiem. Za praktyczność wnętrza, zawieszenie, zużycie paliwa i koszty eksploatacji Bravo zasłużyło sobie na piątkę. Jeden punkt odejmujemy za dużą utratę wartości i słabe hamulce.
Fiat Bravo: wnętrze, przestronność i jakość wykończenia
Dla potrzeb typowej rodziny z małym dzieckiem Bravo jest samochodem idealnym: oferuje dostatecznie dużo miejsca w obu rzędach foteli i ma dodatkowo spory bagażnik, do którego łatwo włożyć wózek. Wprawdzie po złożeniu tylnej kanapy nie uzyskuje się idealnie płaskiej powierzchni, ale nie przeszkadza to w codziennym użytkowaniu. Jazdę bardzo uprzyjemnia skórzane obszycie kierownicy i gałki biegów. Tych elementów dotyka się przez cały czas, więc wrażenia stąd płynące mają kluczowe znaczenie dla ostatecznej oceny. Bez zarzutu sprawuje się wbudowany w system audio zestaw głośnomówiący Bluetooth. Kolejny plus za obsługę komputera po polsku.
Fiat Bravo: silnik, dynamika i zużycie paliwa
Szesnastozaworowy diesel z paskiem rozrządu ma bardzo duży moment obrotowy i zapewnia znakomitą dynamikę. Seryjna 6-biegowa skrzynia pozwala natomiast oszczędzać paliwo. Filtr cząstek stałych nie sprawiał problemów, ponieważ samochód regularnie eksploatowany był w trasie. Jednak przegląd przy 75 tys. km wykazał, że w ciągu ostatnich 15 tys. km ubyło sporo oleju. Jego poziom wynosił tylko 1/4 skali.
Fiat Bravo: zawieszenie i podwozie
Podczas gdy większość konkurentów europejskich postawiło na tylne zawieszenia wielowahaczowe, Fiat w Bravo kontynuuje stosowanie konstrukcji znanej z poprzedniego modelu Stilo - z tyłu pracuje prosta i bardzo tania w obsłudze belka skrętna. Dodatkowo, amortyzatory są zamocowane niezależnie od sprężyn, co obniża koszty ich ewentualnej wymiany. Z przodu - kolumny McPhersona z wahaczami trójkątnymi, w których można wymieniać sworznie (w niektórych innych modelach Fiata ta operacja jest niemożliwa). Po 75 tys. km na polskich drogach żaden fabrycznie zamontowany element zawieszenia nie wymaga jeszcze wymiany, a komfort jazdy jest zadowalający. Zatem za podwozie i zawieszenie Bravo zasłużyło na najwyższą ocenę - wszystko podporządkowano tu niskim kosztom eksploatacji.
Fiat Bravo: detale - co jest udanym pomysłem, a co irytuje?
Użytkownik ocenił Bravo wysoko jako samochód przyjemny w eksploatacji i dobrze wykonany. Po stronie plusów zapisano spory bagażnik, dobrze wykonane wnętrze, wygodne fotele i bardzo dynamiczny silnik. A minusy? Tu kilka się znalazło. Przede wszystkim bardzo głośno pracuje nawiew, nawet na niskim biegu, a jeśli włączy się odszranianie szyb, wycie wentylatora skutecznie zagłusza radio czy próby rozmowy. Po drugie, podczas zmiany biegów pod dużym obciążeniem, np. przy wyprzedzaniu, można usłyszeć zgrzytnięcie przy przechodzeniu z 4. na 5. bieg i z 5. na 6. Plus natomiast za przeglądy co 30 tys. km lub nawet rzadziej - to obniża łączny koszt eksploatacji.
Tymon Grabowski