Toyota Avensis - najlepsze auto za 10 tys. zł
Duży, wygodny i – co najważniejsze – bezawaryjny samochód rodzinny za mniej niż 10 tys. zł. Utopia? Wcale nie! Musicie jedynie pamiętać, by... zapomnieć o roczniku.
Jeśli nie wymagacie od samochodu sportowych osiągów i oszałamiającej urody, a chcecie jedynie - tanio i bezproblemowo - przemieszczać się w przestrzeni, powinniście rozejrzeć się za Toyotą Avensis pierwszej generacji. Chociaż pierwsze egzemplarze staną się wkrótce pełnoletnie, auto wciąż polecić można z czystym sumieniem!
Następca Cariny - Avensis typoszeregu T22 - zadebiutował w 1997 roku. Pierwsze egzemplarze trafiły na rynki Starego Kontynentu kilka miesięcy później. By obejść zaporowe cła na japońskie produkty samochód - tak samo, jak słynący z niezawodności poprzednik - produkowany był w fabryce Toyoty w angielskim Derbyshire.
Avensis T22, który przetrwał w ofercie japońskiej marki do 2003 roku, oferowany był w trzech wersjach nadwoziowych: sedan, liftback i kombi. Każda świetnie wywiąże się z roli auta rodzinnego. Nawet w limuzynie bagażnik pomieści pakunki o objętości 510 l (530 l w liftbacku). W przypadku kombi mamy do dyspozycji przepastne 580 l, które - po złożeniu oparć tylnej kanapy - powiększyć można do rozmiarów niewielkiego mieszkania (1800 l pojemności).
Oprócz kształtów karoserii wiek konstrukcji zdradzają wymiary. O ile długość 4,5 m w przypadku segmentu D można jeszcze zaakceptować, o tyle rozstaw osi - 2,63 m - jest typowy dla współczesnych przedstawicieli klasy kompakt. Nie oznacza to jednak, że trzeba będzie przymknąć oko na ciasnotę. W kabinie, w całkiem komfortowych warunkach, pomieszczą się cztery dorosłe osoby. Zaskoczyć może (na plus) zwłaszcza szerokość przedziału pasażerskiego.
W przypadku starszych egzemplarzy (sprzed liftingu w 2000 roku) godne polecenia są zwłaszcza auta z podstawowym, benzynowym silnikiem o pojemności 1,6 l. Pancerna jednostka oznaczona symbolem 4A-FE wytrzymuje ogromne przebiegi. W większości przypadków - o ile nie oszczędzamy na przeglądach (oleje, filtry) nawet 300 tys. km nie robi na niej większego wrażenia. Podobne przebiegi potrafią też wytrzymać takie elementy, jak uszczelniacze wału czy osprzęt - rozrusznik i alternator.
Po liftingu z 2000 roku wszystkie silniki benzynowe otrzymały nowy układ zmiennych faz rozrządu VVT-i. Również w ich przypadku trudno wskazać na jakieś poważne usterki. W porównaniu ze starszymi jednostkami są one jednak wrażliwsze na jakość oleju (i potrafią go sporo spalić).
W obu przypadkach kluczem do sukcesu jest... zaakceptowanie spalania (średnio między 8 a 10 l/100 km) i powstrzymanie się od inwestycji w instalacje gazową. W silnikach benzynowych zastosowano bowiem płytkową regulację luzów zaworowych, co - w przypadku dłuższej jazdy na LPG - może niestety skutkować wypaleniem gniazd zaworowych. Nie zmienia to jednak faktu, że - w przypadku instalacji z wtryskiem gazu - bez większych problemów przejechać można i 200 tys. km. Regulacja luzów zaworowych (najlepiej co 60 tys. km) może jednak pochłonąć między 300 a 500 zł i sporo czasu.
Śmiało polecić też można "niezniszczalny" wręcz silnik Diesla o pojemności 2,0 l, który - w najstarszej odmianie z wtryskiem pośrednim - osiąga moc 90 KM. To mocno archaiczna konstrukcja pozbawiona nie tylko wtrysku Common Rail czy filtra cząstek stałych, ale nawet dwumasowego koła zamachowego (kompletne sprzęgło to wydatek około 900z ł). Co ważne, auto w tej wersji oferowane było przez cały okres produkcji (do 2003 roku!), wciąż istnieje więc cień szansy na zakup samochodu z przebiegiem w granicach rozsądku. Sam silnik, bez remontu, przejedzie dobre 500-600 tys. km, tyle że - po takim przebiegu - większość pozostałych podzespołów nadawać się będzie - co najwyżej - jako wkład do pieca hutniczego.
Nieco mniej godny polecenia jest silnik w 2,0 l D-4D z wtryskiem typu Common Rail, chociaż - na tle następcy montowanego w Avensisie T25 - to wręcz idealna jednostka napędowa. W tym przypadku serwis będzie jednak zdecydowanie droższy. Oprócz drogich, wysokociśnieniowych wtryskiwaczy i pompy wysokiego ciśnienia, w układzie przeniesienia napędu, zastosowano sprzęgło z kołem dwumasowym (około 2,5 tys. zł plus wymiana).
Avensis pierwszej generacji wręcz wzorowo radzi sobie z upływem czasu. O ile auto nie ma za sobą żadnych przygód blacharskich, karoseria hardo opiera się działaniu rdzy (dotyczy to również podwozia). Problemem może być jednak wyjątkowo słaby lakier - w przypadku głębszych zarysowań lepiej nie zwlekać z zaprawkami. Przed każdą zimą warto też zainwestować w dobrej jakości wosk.
We wnętrzu przebieg poznamy co najwyżej po wytartej kierownicy (dla orientacji - ta na zdjęciu ma 312 tys. km) i przyciskach na konsoli środkowej (np. włącznik klimatyzacji, przełącznik zespolony). Fotele, tapicerka czy boczki drzwi radząc sobie z kolejnymi kilometrami nadspodziewanie dobrze.
Auto zbiera wysokie noty w kategorii trwałości ogólnej. Wysokie przebiegi wytrzymują nie tylko elementy wyposażenia dodatkowego, ale też szereg kluczowych podzespołów - wkładki zamków, stacyjki, przekładnie kierownicze, skrzynia biegów, itd. Usterki są z reguły drobne (np. spalone żaróweczki w kokpicie), reszta wydatków wynika po prostu z normalnej eksploatacji (zużyte hamulce, sprzęgło itd.). Awarie wykluczające auto z ruchu w zasadzie się nie zdarzają, o ile oczywiście dbamy o przeglądy (regularna wymiana świec i przewodów w benzyniakach, filtra paliwa w dieslu).
Wiekowy Avensis nie jest jednak pozbawiony wad. Na tle konkurentów przeciętnie (trzy na cztery obowiązujące wówczas gwiazdki wg EuroNCAP) wypada ocena w kategorii bezpieczeństwa. Auto ma też np. bardzo podatny na zarysowania lakier i kilka rozwiązań utrudniających życie właścicielowi. Do tej grupy można np. zaliczyć nie najszczęśliwsze mocowanie przednich błotników do podłogi (progi). Nieumiejętna próba podniesienia auta na podnośniku kolumnowym czy lewarku hydraulicznym może skutkować pogięciem błotników. Ogromnego skupienia wymaga też - błaha z pozoru czynność - wymiany żarówek w światłach mijania. Podtrzymujący je plastik z czasem staje się bardzo kruchy - wkładanie żarówki "na siłę" może wiec skutkować uszkodzeniem reflektora (nienaprawialne).
Majsterkowicze lubiący samodzielnie wykonywać przy aucie niektóre czynności obsługowe pochwalą jednak prostotę budowy i przemyślane rozwiązania ułatwiające serwis (np. osobne paski klinowe napędzające pompę wody czy alternator). Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że samodzielne naprawy mogą być nieco utrudnione - nagminne jest np. urywanie się śrub. W tej kwestii japońska jakość nie dorównuje - niestety - niemieckiej. Z czasem trzeba się też spodziewać usterek wynikających z ogólnego wyeksploatowania: zerwanej linki gazu (nowa w ASO kosztuje krocie, lepiej dorobić ją np. w sklepie rowerowym...), problemów z przełączanim biegów (system linek), zużytych przewodów zapłonowych, wycieków (pompa wody, uczelniacze wału, pokrywa zaworów) czy usterek zawieszenia (amortyzatory, górne mocowanie kolumn McPhersona).
Avensisa T22 kupić już można za mniej niż 5 tys. zł ale - pod żadnym pozorem - tego nie róbcie. Z legendarną niezawodnością będzie on miał tyle wspólnego, co nasza aktualna reprezentacja w piłce nożnej z Orłami Górskiego. Ceny aut wartych zainteresowania rozpoczynają się od ok. 8 tys. zł. Nie brak i takich, za które - mimo zaawansowanego wieku - sprzedający chcą i 12 tys. Jeśli tylko samochód ma udokumentowany przebieg i bezwypadkową historię - warto.
Paweł Rygas