Testujemy używane: Peugeot 206

Gdyby wszystkie samochody sprzedawały się tak dobrze jak ten, to o finansowych kłopotach branży motoryzacyjnej nikt by zapewne nie słyszał. Mały, przeciętnie wykonany i stosunkowo drogi pojazd z miejsca stał się rynkowym hitem.

Kliknij
KliknijINTERIA.PL

Na "chłopski" rozum może się to wydawać dziwne, ale właśnie w tym miejscu kryje się tajemnica sukcesu prezentowanego auta. Jak powszechnie wiadomo światem rządzą mężczyźni..., a mężczyznami - kobiety. Posiadanie tego samochodu stało się wyznacznikiem sukcesu współczesnej damy. Rozkochał on w sobie więcej pań niż Bruce Willis i Tom Cruise razem wzięci. Wszystko za sprawą urokliwego spojrzenia i niebanalnych kształtów.

INTERIA.PL

Podobno są takie dwie liczby, które niemal każda kobieta chciałaby mieć. Nr 5 - na półce w łazience i 206 na parkingu przed domem...

Samochód miał swoją premierę w 1998 roku. Stylistyka następcy popularnej "dwieściepiątki" oczarowała niemal wszystkich. Doskonale dobrane proporcje, "smaczne" detale i zadziorne spojrzenie sprawiły, że auto urzekło zwłaszcza przedstawicielki płci pięknej. O kunszcie designerów niech świadczy fakt, że samochód w niemal niezmienionej formie (drobny lifting w 2003 roku) przetrwał na rynku, aż po dzień dzisiejszy. 3822 mm długości i 1673 mm szerokości (niezależnie czy mamy do czynienia z wersją trzy lub pięciodrzwiową) plasują Peugeota pośród "średniaków" klasy B. Również bagażnik należy do przeciętnych. Wprawdzie dzielnie stawia czoła cotygodniowym "nalotom" na supermarket czy wypadom poza miasto, jednak w czasie wakacyjnych wojaży trzeba będzie rozsądnie dobierać bagaż.

INTERIA.PL

Wnętrze małego Peugeota, mimo że stylistycznie prezentuje się ciekawie, nie urzeka w takim stopniu co linie nadwozia. Przeciętnej jakości plastik i ciemna kolorystyka nie napawają optymizmem. Do 2003 roku narzekano na nienajlepsze spasowanie objawiające się licznymi trzaskami w kokpicie. Egzemplarze wyprodukowane po tej dacie są już wyraźnie mniej "wygadane". Wraz z liftingiem poprawiono także jakość materiałów wykończeniowych, dzięki czemu wnętrze zyskało na przytulności. Ilość miejsca i poziom komfortu odbiega nieco od panujących dzisiaj standardów (większym osobom dają się we znaki chociażby krótkie siedziska foteli), ale biorąc pod uwagę miejskie przeznaczenia auta i to, że konstrukcja ma już przeszło osiem lat, narzekać nie można. Czwórka pasażerów rzecz jasna nie będzie miała idealnych warunków, ale dłuższa podróż nawet w takim składzie wydaje się być całkiem realną. Nie ma się jednak co oszukiwać - pasażerowie tylnej kanapy raczej nie będą usatysfakcjonowani.

INTERIA.PL

Kierowca narzekać może na kiepsko wyprofilowane "boczki" drzwi (nie sposób oprzeć wygodnie ręki) i słupki dachu (zarówno przednie jak i tylne), które skutecznie ograniczają pole widzenia. Różne opinie zbiera także praca skrzyni biegów. Wielu właścicieli jest oczarowanych przyjemnymi skokami, dla innych obsługa lewarka to "mieszanie kijem w wiadrze smoły". Obiektywnie rzecz biorąc skrzynia pracuje poprawnie i precyzyjnie, chociaż długie drogi prowadzenia drążka wymagają nieco przyzwyczajenia. Ergonomia wnętrza leży na przyzwoitym poziomie. Wszystkie wskaźniki są czytelne, a obsługa urządzeń nie wymaga studiowania instrukcji.

INTERIA.PL

206 popularność wśród mężczyzn zawdzięcza głównie sukcesom sportowym, chociaż wersja cywilna (może za wyjątkiem tej samej liczby kół) z rajdową ma raczej niewiele wspólnego. Trzeba jednak przyznać, że zawieszenie radzi sobie z małym francuzem nadspodziewanie dobrze. Tylko w szybko pokonywanych zakrętach popularne lwiątko od czasu do czasu potrafi pokazać pazury. Zdjęcie nogi z gazu w ciasnym łuku może skutkować tym, że tył dość mocno "wystrzeli" do przodu. Problem ten dotyczy zwłaszcza modeli sprzed modernizacji (przeprowadzonej w 2003 roku), chociaż wielu kierowców z żyłką sportowca czerpie dzięki takiemu zachowaniu dodatkową przyjemność z jazdy. Wypada nadmienić, że w porównaniu do konkurencji (Polo, Clio) zawieszenie zestrojono dużo bardziej komfortowo, co przy obecnym stanie naszych dróg stanowi niemałą zaletę.

INTERIA.PL

Mocną stroną pojazdu są jednostki napędowe. Ich paleta jest bogata, dzięki czemu każdy z łatwością znajdzie tutaj coś dla siebie. Spokojni kierowcy skłonią się raczej ku najmniejszemu 1,1 litrowemu silnikowi benzynowemu o mocy 60 KM. Zapewnia on umiarkowane spalanie (ok. 6.5l/100km) i przyzwoite osiągi. Bardzo popularna jest też jednostka benzynowa 1,4l., dysponująca mocą 75 lub 88 KM. Stanowi ona udany kompromis pomiędzy osiągami (0-100 w 13,2s i Vmax. 170km - dane fabryczne), a zużyciem paliwa - średnio ok. 7l./100 km. Spragnionym mocniejszych wrażeń polecamy natomiast wersję 1,6 16V oferująca 110KM. Samochód z tym silnikiem przyspiesza do stu km/h w czasie nieco powyżej 10 sekund i jest w stanie jeździć z prędkościami rzędu 200km/h.

INTERIA.PL

Nie zapomniano też o miłośnikach Diesli. Ofertę jednostek wysokoprężnych rozpoczynał sprawdzony 1,9 litrowy, wolnossący silnik znany z wielu produktów koncernu PSA (70KM). W nowszych egzemplarzach pod maską klekoczą natomiast 1,4 i 1,6 litrowe jednostki HDI o mocach odpowiednio 70 i 110KM. Zwłaszcza ta ostatnia czyni z małego Francuza auto niezwykle oszczędne i dynamiczne (średnie spalanie ok. 5l. przyspieszenie 0-100km/h w 11 sekund).

Zakup Peugeota 206 przypomina niestety rosyjską ruletkę. Pokusa jest spora, szanse wygranej również, ale... Awaryjność poszczególnych egzemplarzy jest diametralnie różna. Do standardowych dolegliwości zaliczyć można szybkie zużywanie się elementów zawieszenia (przedniego - łączniki stabilizatorów oraz tylnego - łożyska tylnej belki-zwłaszcza prawe), falujące

obroty (usterki silniczka krokowego) czy elektronikę pretendującą do miana sztucznej inteligencji ("samonaprawiające się" usterki prędkościomierzy, marudne alarmy i centralne zamki, awarie cewek). Pechowe egzemplarze potrafią do tej listy dodać jeszcze problemy natury silnikowej (gubienie oleju, stukanie zaworów, awarie wtryskiwaczy), awarie zawieszenia (wycieki z amortyzatorów) oraz cała masę drobnych dokuczliwych usterek typu: notoryczne przepalanie się żarówek, łamiące się bagnety (jednostki benzynowe), awarie mechanizmu przesuwania foteli... Warto zaznaczyć, że usterki te znacznie częściej dotykają wyeksploatowanych samochodów przywiezionych do nas z zagranicy, aniżeli kupionych i serwisowanych w kraju "salonówek"

Wymienione wyżej usterki to rzecz jasna najczarniejszy scenariusz. Na szczęście, większość samochodów, po przebiegu 100 tys. km nie wykazuje większego zużycia, a serwisy odwiedzają one jedynie w celu zmiany opon na zimowe. Cóż, do podjęcia decyzji o zakupie przyda się jednak żyłka hazardzisty? Radzimy unikać "zagranicznych" okazji i dokładnie przestudiować przeszłość auta. Sporo egzemplarzy pełniło bowiem role pojazdów służbowych, a tych jak wiadomo nikt nie oszczędza...

Paweł Rygas

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas