Sejm przesądzi o losie starych samochodów z dieslami
Stało się. Posłowie na poważnie zabrali się do pracy nad przepisami mającymi poprawić jakość powietrza w polskich miastach. Oznacza to, że kierowcy starszych pojazdów mogą mieć wkrótce poważne kłopoty...
Jak informuje "Rzeczpospolita" posłowie PO przygotowali poprawkę do ustawy o ochronie środowiska. Zakłada ona, że - na wzór niemiecki - w polskich miastach obowiązywać będą strefy, do których wjechać mogą tylko pojazdy wyposażone w specjalne nalepki informujące o poziomie emisji spalin ich pojazdów.
Blady strach padł zwłaszcza na właścicieli starszych aut z silnikami wysokoprężnymi. Wyprodukowane przed 1997 rokiem nie mają szans na żadną plakietkę, co oznacza, że w ogóle nie będą mogły wjechać do centrum. Wyprodukowane w latach 1997-2001 znajdą się w II - najniższej - klasie i otrzymają, czerwoną naklejkę. W klasie III (żółta naklejka) znajdą się wysokoprężne pojazdy wyprodukowane w latach 2001-2006. Na zieloną naklejkę (klasa IV) mają szansę właściciele diesli z lat 2006-2010. Do najbardziej ekologicznej klasy V (niebieska naklejka) trafią auta wyprodukowane po 2010 roku.
To samo dotyczy aut z silnikami benzynowymi. Te wyprodukowane przed 1994 rokiem nie otrzymają żadnej naklejki, co oznacza, że nie wjadą do wyznaczonych stref. Na szczęście te, wyprodukowane po 1993 roku od razu otrzymają plakietkę zieloną (klasa IV).
W przypadku aut z silnikami wysokoprężnymi sprzed 1997 roku i tych wyposażonych w jednostki o zapłonie iskrowym wyprodukowanymi przed 1993 rokiem na możliwość wjazdu do wyznaczonych stref liczyć mogą wyłącznie właściciele aut zabytkowych. Pomysłodawcy projektu z PO nie precyzują jednak, co rozumieją pod pojęciem "samochodu zabytkowego".
Jeśli przyjmiemy wymagania konieczne do uzyskania tzw. "żółtych" tablic rejestracyjnych okaże się, że szans na ich otrzymanie nie mają np. pojazdy wyposażone w instalację gazową. Oznacza to np., że na organizowany w centrum miasta zlot nie będą mogły wjechać chociażby amerykańskie krążowniki szos, których właściciele często posiłkują się tego rodzaju rozwiązaniem. Posłowie powinni też zdawać sobie sprawę z faktu, że - w obecnym kształcie prawnym - wielu właścicieli starych pojazdów nie decyduje się na ich rejestrację, jako aut zabytkowych ze względu na wiążące się z tym absurdalne ograniczenia (np. konieczność uzyskania zgody konserwatora zabytków na wyjazd zagranicę).
Ostatnią nadzieją kierowców starszych aut są wątpliwości konstytucjonalistów, którzy zwracają uwagę, że dobro, jakim jest swoboda poruszania się nie jest wcale mniejsze, od tego, które ma być chronione (czyste powietrze).
Samo uzyskanie wymaganej nalepki również nie będzie łatwe. Projekt rozporządzenia przewiduje, że właściciel auta będzie musiał złożyć stosowny wniosek do starosty - koszt nalepki oszacowany został na 10 zł. W przypadku postoju w "ekologicznej" strefie, jej brak automatycznie skutkować będzie mandatem.
W przypadku najstarszych pojazdów pewnym wyjęciem może być np. montaż katalizatora lub filtra cząstek stałych. Jeśli diagnosta zbada czystość spalin i wystawi stosowne zaświadczenie, można będzie załączyć je do wniosku o wydanie "wyższej" nalepki.
Na razie nie wiadomo, jak wiele miast zdecyduje się na utworzenie stref ograniczonego ruchu. Tego rodzaju decyzję, samodzielnie, podejmować będą samorządy.
Analogiczne rozwiązania wprowadził m.in. Berlin i inne niemieckie miasta. Tyle tylko, że tam ludzie jeżdżą starymi samochodami z wyboru, a nie z przymusu, jak w Polsce. Wystarczy powiedzieć, że za średnią roczną pensję Niemiec kupuje nowego Volkswagena Golfa, a Polak - również Golfa, ale kilkuletniego, po przejściach, "Niemiec płakał jak sprzedawał"... Ze szczęścia.