Trzy cylindry w Skodzie Rapid. Czy to ma sens?
Reprezentacyjne limuzyny i sportowe coupe testuje się bardzo przyjemnie, ale nie mają one wiele wspólnego z otaczającą nas drogową rzeczywistością.
Nieliczni rodacy, którzy pozwolić mogą sobie na zakup nowego samochodu (pamiętajmy, że blisko 70 proc. aut w Polsce kupowanych jest przez firmy!) skłaniają się raczej w stronę stosunkowo tanich, uniwersalnych pojazdów, które łączyć muszą niewielkie koszty eksploatacji z zaletami auta rodzinnego, a - jeśli trzeba - bagażówki. Jednym z samochodów, który radzi sobie z tym nadzwyczaj dobrze jest Skoda Rapid Spaceback.
Produkowany od 2013 roku model doczekał się niedawno kilku zmian. Najważniejsze dotyczą palety jednostek napędowych. Miejsce stosowanych do niedawna czterocylindrowych, benzynowych 1.2 TSI zajęły w cennikach nowe, trzycylindrowe silniki o pojemności 1,0 l. Efektem tej zmiany miało być nie tylko niższe spalanie, ale i lepsze osiągi. Jak jest w praktyce?
W nasze ręce trafił niedawno Rapid Spaceback z mocniejszą, generującą 110 KM, odmianą silnika 1,0 l TSI. W tej konfiguracji jednostka może pochwalić się momentem obrotowym 200 Nm, który dzięki turbodoładowaniu oferowany jest w zakresie od 2000 do 3500 obr./min. Jakie wrażenie pozostawiło po sobie auto z Mlada Boleslav?
O Rapidzie pisaliśmy już wielokrotnie, więc nie będziemy przesadnie rozwodzić się nad pojemnością wnętrza czy prowadzeniem. Na tle konkurentów narzekać można tylko na twarde plastiki i stosunkowo wąski przedział pasażerski (szerokość auta bez lusterek to zaledwie 1706 mm). Rodzinnym podróżom sprosta mieszczący 415 l bagażnik.
Mimo, że nawet pod maską niewielkiego Rapida trzy cylindry prezentują się raczej skromnie, osiągi są całkiem niezłe. Dane homologacyjne mówią o przyspieszeniu do 100 km/h w 9,8 s i prędkości maksymalnej blisko 200 km/h (198 km/h). Do codziennej jazdy w aucie z pogranicza segmentów B i C nie potrzeba nic więcej.
Niewielka sprężarka o małej bezwładności chętnie wkręca się na obroty i zapewnia dobrą reakcję na gaz. Chwilowe niedostatki momentu obrotowego zauważyć można jedynie w czasie powolnego toczenia, zwłaszcza na drugim biegu. Nagłe wciśnięcie pedału przyspieszenia sprawia wówczas, że akustyka pracy silnika przypomina przez moment jednostkę wysokoprężną. Na szczęście sprawne posługiwanie się dobrze zestopniowaną i precyzyjnie działającą skrzynią biegów pozwala na dynamiczne sprinty spod świateł i daje margines bezpieczeństwa przy wyprzedzaniu w trasie.
O tym, że auto napędza jednostka o "niewłaściwej" liczbie cylindrów przekonać się można dopiero po otwarciu maski. Chociaż do kabiny nie przenoszą się żadne niepożądane wibracje doskonale widać wówczas, jak trudne zadanie postawiono poduszkom silnika. Nie ma tu mowy o stawianiu monety na pokrywie zaworów. Drgający w konwulsjach silnik sprawia wrażenie, jakby czwarty cylinder amputowano mu zaledwie przed chwilą i to bez znieczulenia...
Mniejszy silnik ma jednak swoje zalety. Przednia oś mierzyć się teraz musi z mniejszym ciężarem, co przekłada się na precyzje powadzenia. Już starsze wersje świetnie spisywały się na krętych drogach - nowa nie jest w tej kwestii wyjątkiem. Trzeba jedynie pamiętać, że w tylnym zawieszeniu pracuje belka podatna na skręcanie, a auto ma stosunkowo niewielki (2589 mm) rozstaw osi. Przypominający kombi tył sprawia też, że Rapid Spaceback bywa podatny na podmuchy bocznego wiatru.
A jak wygląda sprawa z obiecywanym przez producenta spalaniem? Podobnie, jak w przypadku wielu innych nowych modeli deklarowane przez Skodę zużycie paliwa na poziomie 4,6 l/100 km to raczej chwyt marketingowy. W rzeczywistości Rapid Spaceback 1,0 l TSI o mocy 110 KM pali średnio około 6,5 l. Nie jest to jednak zły wynik zwłaszcza. W trasie, przy odrobinie wprawy w posługiwaniu się gazem (pamiętajmy o bezpośrednim wtrysku paliwa), uzyskać można poniżej 6 l/100 km.
Ceny Rapida Spaceback w podstawowej odmianie Active, wyposażonej m.in. w manualną klimatyzację, radio, centralny zamek ze zdalnym sterowaniem, elektrycznie sterowane szyby z przodu, czy sześć poduszek powietrznych zaczynają się od 60 500 zł. Nieźle, chociaż to i tak więcej, niż zapłacić trzeba za Fiata Tipo z nadwoziem hatchback. Jeśli zależy wam na oszczędnościach śmiało możecie się jednak zdecydować na słabszą odmianę generującą 95 KM i 160 Nm. Tak skonfigurowane auto (z identycznym wyposażeniem) osiąga setkę w rozsądne 11 s i kosztuje od 57 600 zł.