To może być dobry moment, by kupić Skodę Yeti

Skoda zaprezentowała ostatnio nowego, kompaktowego crossovera - Karoq. Oznacza to, że kończy się produkcja modelu Yeti. Wniosek? "Człowieka lodu" będzie można wkrótce upolować dysponując stosunkowo skromnym orężem. Czy auto wciąż warte jest zainteresowania?

Pierwsze doniesienia o spotkaniach z Yeti pochodzą z 2009 roku z Genewy. Bazą do stworzenia kompaktu o terenowych zapędach była druga generacja Skody Octavii. Oznacza to, że samochód jest zbiorem genów Golfa V i innych pokrewnych modeli (Audi A3, Seat Altea, Seat Leon, VW Golf Plus, VW Tiguan), jakie wykluły się w początku XXI wieku z modułowej platformy VW A5 PQ. 

Z punktu widzenia systematyki Yeti może się dziś wydawać, "jeżdżącą skamieliną" i ostatnim z rodu dinozaurów. Tyle tylko, że taka ocenia jest dla niego skrajnie krzywdząca. W rzeczywistości to świetny kompan rodzinnych podróży, którego wiek w dłuższej perspektywie może się nawet okazać zaletą.

Reklama

Chociaż od głębszego liftingu modelu w 2012 roku minęło już niemal pięć lat, samochód wciąż wygląda świeżo. Przestylizowany wówczas przód, z charakterystyczną dla współczesnych modeli Skody osłoną chłodnicy, całkiem schludnie komponuje się z pudełkowatym nadwoziem. Proste, klasyczne kształty jeszcze długo powinny opierać się duchowi czasu.

Wiek konstrukcji dostrzec można jednak w kabinie. Część rozwiązań, jak np. małe przyciski do sterowania systemem info-rozrywki, kontrastują z dzisiejszymi standardami czeskiego producenta. Archaizmem, swoją drogą zdecydowanie wygodniejszym niż obecnie stosowane rozwiązania, jest zamontowany po lewej stronie kolumny kierownicy potencjometr służący do zmiany natężenia podświetlania zegarów.

W rzeczywistości wnętrze nie daje większych powodów do narzekań. Jest stosunkowo przestronne (docenią to zwłaszcza wyższe osoby - dużo miejsca nad głowami) i ergonomiczne. Wyjątek stanowi jedynie najpoważniejsza wada auta - jego bagażnik. Chociaż pojemność 405 l "na papierze" wydaje się być wystarczająca, w rzeczywistości trudno zmieścić w nim np. dziecięcy wózek. Z tego względu Yeti nie do końca spełnia oczekiwania młodych rodzin. To raczej samochód dla małżeństw z większymi pociechami (o ile nie zabierają dużo bagażu) lub tych, które podróżują już wyłącznie we dwójkę.

Kwestię związaną z wyposażeniem opcjonalnym można pominąć. Wybór pojazdów ogranicza się dziś do zapasów magazynowych (fabryka w Kvasinach  zakończyła już produkcję), więc dealerzy raczej nie będą mogli spełnić naszych zachcianek.

Rozglądając się za salonową okazją warto jednak zainteresować się egzemplarzami z benzynowym silnikiem 1,4 l TSI. Godna uwagi wydaje się zwłaszcza jego słabsza odmiana o mocy 125 KM, która z reguły nie cierpi na problemy, jakie przytrafiały się mocniejszym wersjom (usterkowy rozrząd, duże zużycie oleju, uszkodzenia pierścieni). W połączeniu z ręczną sześciostopniową ręczną skrzynią biegów i napędem na przednią oś motor zapewnia przyspieszenie do 100 km/h w niespełna 10 s i prędkość maksymalną niemal 190 km/h. Zużycie paliwa oscyluje w okolicach 8 l/100 km. To niezły wynik, jeśli wziąć pod uwagę np. wysokość nadwozia czy, zapewniający niezłą mobilność, mierzący 15,5 cm prześwit.

Osoby szukające "pożeracza autostrad" muszą jednak wiedzieć, że wysoka, kanciasta karoseria przeciętnie sprawdza się w trasie. Przy wyższych prędkościach samochód nie ma wprawdzie problemów z zachowaniem toru jazdy czy precyzją prowadzenia, ale duża powierzchnia czołowa sprawia, że w kabinie zaczyna się robić głośno. Duży opór powietrza nie pozostaje bez wpływu również na zużycie paliwa.

Podsumowując, wycofywana właśnie z salonów Skoda Yeti to ciekawa alternatywa dla młodszych modeli, o ile planujemy cieszyć się autem przez dłuższy okres. W perspektywie 5 czy 8 lat eksploatacji czekająca za rogiem skokowa utrata wartości nie wydaje się przerażająca, zwłaszcza jeśli zdecydujemy się na przedłużoną gwarancję. Za autem przemawiać też mogą wynikające z wieku konstrukcji koszty związane z obsługą pogwarancyjną. Przykładowo w przednim zawieszeniu sworznie i tuleje wahaczy wymienia się osobno, a same wahacze są identyczne z tymi stosowanymi m.in. w dostawczym modelu Caddy.

Słuszności naszej teorii dotyczącej szykujących się wyprzedaży dowodzi internetowy serwis Skody. W konfiguratorze nie znajdziecie już nawet wzmianki o Yetim. Próżno też szukać obowiązujących cenników. Wszystko zależy więc od waszej determinacji i siły perswazji w rozmowie z dealerem!

Ps.

Za samochód, który widzicie na zdjęciach - wersję Outdoor Style - wg ostatnich cenników zapłacić trzeba było od 88 550 zł.

Paweł Rygas

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy