Suzuki Swift Sport Hybrid. Szybki sport?
“Swift” w dosłownym tłumaczeniu jest przymiotnikiem oznaczającym “szybki”. Dla większego podkreślenia tej tezy producent do nazwy modelu dodał “Sport”. A na koniec jeszcze “Hybrid”. Sprawdzamy, czy te określenia pasują do testowanego przez nas auta, czy są tylko zabiegiem marketingowym.
Co by nie mówić, sportowa stylizacja auta przyciąga uwagę. Od razu widać różnice w wyglądzie wersji Sport w porównaniu z pozostałymi. Agresywny projekt zderzaków, poszerzone progi wykonane z imitacji karbonu oraz dwie rury wydechowe podkreślają sportowe zacięcie. W obecnych czasach należy zwrócić uwagę, że obydwie rury nie są atrapą, a fizycznymi końcówkami układu wydechowego. Dodatkowo na zmysły ma działać dwukolorowy lakier Flame Orange Pearl w połączeniu z Super Black Pearl - czyli płomienisty pomarańcz z czarnym dachem. W słońcu robi ogromne wrażenie. Bez wątpienia całość kompozycji prezentuje się bardzo atrakcyjnie.
Wnętrze zostało narysowane w klasyczny sposób. Wykonano je niemal w całości z twardych w dotyku plastików, ale ich spasowanie jest poprawne i podczas jazdy nie słychać żadnych niepokojących dźwięków. Wyjątkowość testowanej wersji mają podkreślać czarno-czerwone listwy wykończeniowe, a dodatkowym smaczkiem jest tarcza obrotomierza w tej samej kolorystyce. Zegary umieszczono w efektownych, srebrnych tubach, a pomiędzy nimi znajdziemy 4,2-calowy wyświetlacz, który może wskazywać m. in. ciśnienie doładowania oraz temperaturę oleju.
Sportowy fotel ze zintegrowanym zagłówkiem doskonale trzyma plecy. W szybko pokonywanych zakrętach kierowca z pewnością będzie czuł się w nich stabilnie. Jedynie osoby powyżej 190 cm wzrostu mogą narzekać na nieco za krótkie i wąskie siedzisko. W trakcie dłuższej podróży powoduje to dyskomfort. Pomimo tak krótkiego nadwozia (3890 mm) wnętrze jest dobrze rozplanowane. Pasażerowie mają do dyspozycji sporo miejsca. Nawet z tyłu osobom podróżującym za wysokim kierowcą, nie zabraknie miejsca na kolana ani nad głową.
Skórzana, dobrze wyprofilowana kierownica z wkomponowanymi czarnymi, błyszczącymi elementami dobrze leży w dłoniach. Przy pomocy umieszczonych na niej przycisków można sterować adaptacyjnym tempomatem, radiem i telefonem. Irytującą wadą jest utrudniona obsługa systemu multimedialnego, ze względu na długie opóźnienia w działaniu wybranych funkcji i poleceń. Podczas wpisywania adresu nawigacji lub wybierania numeru telefonu należy się wykazać nie lada cierpliwością. Na plus należy odnotować standardową w tej wersji wyposażenia nawigację oraz opcję czytania wiadomości otrzymanych podczas jazdy. Zwiększa to bezpieczeństwo. Kolejnym atutem jest możliwość połączenia telefonu przy pomocy Apple CarPlay, Android Auto lub Mirror Link.
W porównaniu z Swiftem Sport sprzed modernizacji, obecny jest o 45 kg cięższy. Aktualna masa auta to 1020 kg. Wynika to z faktu zamontowania elementów układu miękkiej hybrydy. Auto nie jest w stanie przejechać żadnego dystansu na samym silniku elektrycznym, poza sytuacją hamowania od około 15 km/h do zatrzymania. Dzięki dodatkowemu akumulatorowi może dłużej stać z wyłączonym silnikiem, a ponowne go uruchomienie odbywa się błyskawicznie. Dzięki temu zwolennicy wyłączania opcji start/stop zaraz po rozpoczęciu jazdy będą miło zaskoczeni i możliwe, że się do niej przekonają. Napis "Hybrid" na klapie bagażnika jest jak widać trochę na wyrost. W stosunku do poprzednika moc silnika 1.4 turbo została obniżona o 11 KM - do 129 KM. Dodano natomiast 5 Nm momentu obrotowego, który obecnie wynosi 235 Nm. Napęd przenoszony jest poprzez 6-biegową manualną skrzynię, której lewarek ma dosyć krótki skok, a biegi są wrzucane z przyjemnym w obsłudze wyczuwalnym oporem.
Niewielkie wymiary nadwozia, niska masa, niezbyt silne wspomaganie kierownicy oraz sprężyste zawieszenie gwarantują kierowcy sportowe doznania. Nawet szybko pokonywane zakręty nie stanowią problemu. Ważną cechą przy tej okazji są skuteczne hamulce. Niestety zmniejszenie emisji CO2 o 8 g/km, po zastosowaniu układu “mild hybrid", odbyło się kosztem osiągów auta. Przyspieszenie od 0 do 100 km/h zajmuje 9,1 sekundy. To o sekundę dłużej niż poprzednio i naprawdę trudno uznać taki wynik, za mający cokolwiek wspólnego ze sportowymi wrażeniami z jazdy. Prędkość maksymalna nie uległa zmianie i wynosi 210 km/h. Średnie spalanie podczas testu w cyklu mieszanym wyniosło 7,2 l/100 km. Przy ekonomicznej jeździe poza miastem bez problemu dało się je obniżyć do 6 l/100 km.
Pomimo atrakcyjnego wyglądu i bogatego wyposażenia cena 89 500 zł za Swift Sport Hybrid jest bardzo wysoka. Do ubiegłego roku, auto bez układu miękkiej hybrydy było tańsze o 9600 zł. Obecnie jego cena bardzo zbliżyła się do Forda Fiesty ST, który za 2500 zł więcej oferuje 200 KM i sprint do setki w 6,5 s.
Suzuki Swift Sport Hybrid to auto z nietuzinkowym designem, które doskonale się sprawdzi podczas miejskich podróży. Naszym zdaniem przyciągnie młodych, ale i zamożnych klientów ze względu na bardzo wygórowaną cenę. Należy przypuszczać, że wielu z nich będzie wolało za niewielką dopłatą wybrać o wiele mocniejszych i szybszych konkurentów. Wracając do pytania z początku artykułu - pomimo dumnych napisów na klapie, topowy Swift ani nie jest prawdziwym sportowcem, ani prawdziwą hybrydą (nie bez powodu nikt inny, poza jeszcze Fiatem, nie pisze "hybrid" na modelach z układem mild hybrid). Na obronę Suzuki możemy dodać tylko, że to wszystko jest efektem coraz bardziej restrykcyjnych normy emisji spalin w Europie, które zmusiły japońskiego producenta do stosowania rozwiązań, prowadzących do zwiększenia masy auta, pogorszenia osiągów, ale przede wszystkim podwyższenia ceny.
Radosław Oprządek (Polsat)