Suzuki Ignis - do miasta i na bezdroża

Ignis to jeden z mniej znanych modeli Suzuki. Należy do segmentu A czyli najmniejszych, typowo miejskich samochodów. Do tego segmentu każą go zaliczyć podstawowe wymiary czyli długość, szerokość i wysokość. Tym jednak, co go wyróżnia jest wyraźnie większy prześwit, wynoszący 18 cm, a to naprawdę sporo. Oznacza to, że Ignis przeznaczony jest dla klientów chcących zwiedzać nie tylko miejską dżunglę. Jak zatem nazwać taki model? Mini crossover? Mikro SUV? Nazywajcie go jak chcecie, ale Ignis jest samochodem z pewnością godnym uwagi.

Pierwsza generacja produkowana była w latach 2000 - 2011. Co ciekawe, na bazie Ignisa zbudowano całkiem szybki i skuteczny samochód rajdowy ówczesnej kategorii Super 1600, znany również polskim kibicom, którzy podśmiewali się z jego aerodynamiki, porównując ją do kiosku ruchu. Takim Ignisem startował z sukcesami w serii Junior WRC krakowianin Michał Kościuszko.

Po kilkuletniej przerwie japoński producent powrócił do nazwy i podczas Tokyo Motor Show w 2016 roku przedstawił nowe wcielenie Ignisa. Na rynki europejskie model trafił rok później, a niedawno przeszedł niewielki face lifting. Otrzymał między innymi nowy przedni zderzak i grill chłodnicy, a w środku inny zestaw wskaźników i kolory tapicerki.

Reklama

Testowaliśmy najbogatszą wersję w kolorze Rush Yellow Metallic, który wyróżnia samochód z tłumu innych na drodze czy na ulicy. Na potrzeby artykułu pozwoliliśmy sobie nazwać tego Ignisa pieszczotliwie "Złociutki" - bo taki złoty i malutki... Zresztą proszę spojrzeć na zdjęcia - czy to nie trafny przydomek?

Przy długości nadwozia 3,7 m i rozstawie osi 2,43 m Ignis oferuje zaskakująco dużo miejsca w kabinie. Nieco gorzej jest z szerokością, ale i tak 4 osoby będą podróżowały małym Japończykiem całkiem wygodnie, chociaż bez zachowania dystansu społecznego i oczywiście raczej na dystansie do kilkudziesięciu, niż kilkuset kilometrów. 

Ergonomia nie jest najlepsza. Fotele są zbyt płaskie i nie trzymają dobrze ciała przy szybciej pokonywanych zakrętach. Oś kierownicy jest lekko przesunięta w stosunku do osi fotela kierowcy. Kierownica jest regulowana tylko na wysokość. Brakuje podłokietnika.

Wnętrze Ignisa jest proste. Wykończenie kabiny nie robi najlepszego wrażenia. Jest szaro i smutno, a plastiki nie sprawiają wrażenia tych z górnej półki.

Nasz złociutki Suzuki Ignis Hybrid był napędzany silnikiem benzynowym 1,2 l o mocy 83 KM i momencie obrotowym 107 Nm, wspomaganym przez układ mild hybrid. Zintegrowany starter/generator wspomaga silnik (chwilowo) dodatkowymi 50 Nm, a energię magazynuje w akumulatorze litowo-jonowym. Testowany egzemplarz wyposażono w 5-stopniową manualną skrzynię biegów, ale dostępny jest też z bezstopniową przekładnią CVT. Pięć biegów wystarcza w jeździe miejskiej, a przecież do tego typu eksploatacji Ignis jest przeznaczony.

Niewielki wolnossący, benzynowy, czterocylindrowy silnik nie brzmi szczególnie szlachetnie, ale i tak o niebo lepiej, niż u licznych konkurentów, gdzie inżynierowie podczas prac projektowych zapomnieli o jednym cylindrze, a takich konstrukcji w tej klasie jest obecnie niestety najwięcej. Jednostka wkręca się w sposób typowy dla silnika wolnossącego, prawie już zapomniany, czy wręcz nieznany wielu zwłaszcza młodszym kierowcom, ale daje w ten sposób niemal atawistyczną radość. I dlatego można łatwo wybaczyć to nienajlepsze, trochę surowe brzmienie.

Parametry układu napędowego nie zapewniają oczywiście sportowych osiągów, ale pozwalają sprawnie poruszać się po mieście. W jeździe poza miastem można odczuć przeciętność osiągów. Przyspieszenie od zera do 100 km/h to według producenta 12,8 sekundy, a szybkość maksymalna wynosi 165 km/h. 

Dzięki układowi miękkiej hybrydy Ignis jest samochodem naprawdę oszczędnym. Podczas testu, w jeździe głównie typowo miejskiej udało nam się osiągnąć zużycie paliwa poniżej 6 l/100 km. Były okresy, gdy wartość ta spadała w okolice 5 l/100 km, co jest bardzo dobrym wynikiem. Warto dodać, że producent podaje zużycie paliwa na poziomie od 5,4 do 6,5 l/100 km, w zależności od warunków.

Nasz złociutki Ignis był wyposażony w Allgrip Auto czyli napęd 4x4 wraz ze wspomaganiem podjazdu i zjazdu ze wzniesienia (chociaż w wersji podstawowej ma napęd na oś przednią). Krótka wyprawa poza drogę  pozwoliła nam przekonać się, że w stosunkowo łatwym terenie daje sobie całkiem nieźle radę, dzięki dużemu prześwitowi i układowi napędowemu. Na prawdziwie bezdroża raczej byśmy się Ignisem nie zapuszczali, ale na śliskiej drodze układ napędu na wszystkie koła będzie sporą pomocą dla kierowcy przy ruszaniu czy pokonywaniu zakrętów.

A jak nasz złociutki spisuje się na drodze? Jest całkiem stabilny podczas jazdy i pewnie utrzymuje tor jazdy, nawet z większymi szybkościami, ale powyżej 100km/h robi się głośno. Dłuższa jazda nie jest przyjemna, tym bardziej, że daje się we znaki krótki rozstaw osi. Hamulce sprawiają wrażenie mało skutecznych, chociaż do codziennej eksploatacji w mieście, do normalnej jazdy wystarczą.

Ignis jest niezwykle zwinny i poręczny i to należy do jego największych zalet. Dzięki małym rozmiarom i promieniowi zawracania manewry w mieście czy parkowanie w lukach niedostępnych dla innych pojazdów, to niemal przyjemność.

Już w podstawowej wersji wyposażenia znajdziemy reflektory full LED, klimatyzację manualną, przednie światła przeciwmgłowe i radioodtwarzacz z zestawem Bluetooth. Wyższe wersje oferują między innymi kamerę cofania czy system bezkluczykowy. Pakiet Outdoor dostępny od wersji Premium zapewnia stylizację nadwozia zgodną z charakterem i przeznaczeniem modelu SUV.

Bagażnik ma pojemność 267 litrów czyli wystarczy na średniej wielkości zakupy dla rodziny. Na dłuższy wyjazd wakacyjny - już raczej nie. W razie potrzeby można przesunąć do przodu tylną kanapę, ale wtedy może zabraknąć miejsca dla nogi dla wyższych pasażerów drugiego rzędu.

Ceny japońskiego malucha zaczynają się od 59 500 złotych za całkiem nieźle wyposażoną wersję 2WD w wersji Comfort Plus ze skrzynią manualną. Egzemplarz, którym jeździliśmy, to najdroższa odmiana z napędem na cztery koła i wyposażeniem Elegance. Kosztuje ona 78 500 złotych.

Suzuki Ignis, maluch z Japonii o całkiem oryginalnej stylizacji nadwozia oferowany jest po liftingu w dwunastu wersjach kolorystycznych, a siedem z nich może występować w połączeniu  czarnym dachem.

O ile w przypadku większości modeli  nietrudno jest wymienić przynajmniej kilku, a zwykle kilkudziesięciu konkurentów, z Ignisem jest inaczej. Chyba jedyny samochód, który można porównać to Panda 4x4 Cross. Już z tego względu Ignis to model interesujący, chociaż bez wątpienia niszowy i adresowany do stosunkowo wąskiego grona odbiorców.

Suzuki Ignis 1.2 DualJet 4WD Elegance

Dane techniczne 
Silnik 
Pojemność silnika1197 ccm 
Moc83 KM 
Maksymalny moment obrotowy107 Nm 
Skrzynia biegów5b, manualna 
Napęd4x4 (dołączany) 
Osiągi 
Przyspieszenie 0-100 km/h12,7 s
Prędkość maksymalna165 km/h 
Średnie zużycie paliwa5,1 l/100 km
Wymiary 
Długość3700 mm
Szerokość1690 mm 
Wysokość1605 mm 
Rozstaw osi2435 mm 
Pojemność bagażnika267 l
Wyposażenie seryjne 
16-calowe alufelgi, reflektory LED, przyciemniane szyby, pakiet Outdoor, klimatyzacja automatyczna, tempomat, sytem multimedialny z ekranem 7", nawigacja, kamera cofania, system bezkluczykowy.
Cena78 500 zł

 (G)

***

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy