Skoda Yeti 2.0 TDI 110 Elegance - test
Czeski SUV z podstawowym silnikiem 2.0 TDI potrafi być bardzo oszczędny, ale jest długoterminową inwestycją.
Skoda Yeti to jeden z popularniejszych kompaktowych SUV-ów na polskim rynku. W rankingach sprzedaży wyprzedza go co prawda m.in. Kia Sportage czy Hyundai ix35, ale już np. VW Tiguan czy Ford Kuga są za nim daleko w tyle. Taka sytuacja to w dużej mierze zasługa atrakcyjnego nadwozia, przestronnej i funkcjonalnej kabiny oraz licznych wersji silnikowych i wyposażeniowych.
Do wyboru jest 6 jednostek napędowych, 3 z nich to diesle. W ofercie Skody znajduje się też wersja GreenLine z silnikiem 1.6 TDI (105 KM). Mimo niekorzystnych dla diesli cen paliw, dla wielu użytkowników silnik TDI jest synonimem najlepszego wyboru i taniej eksploatacji. Podstawowa wysokoprężna jednostka w gamie Yeti to 2.0 TDI o mocy 110 KM. W bazowej odmianie Easy kosztuje 77 150, w topowej Elegance cena sięga 90 150 zł.
Trzeba przyznać, że Yeti ze 110-konnym silnikiem potrafi być oszczędne. W czasie testu udało się uzyskać wynik 6,2 l/100 km w ruchu miejskim. To niższe zużycie paliwa niż deklaruje producent. Taka sytuacja to dziś rzadkość. Niestety, osiągi już tak nie imponują, ale nie są one w tym przypadku priorytetem. Tu liczy się tania eksploatacja. Czy warto więc inwestować w diesla? Biorąc pod uwagę, że wersja benzynowa 1.2 TSI (105 KM) ma bardzo zbliżone osiągi i jest o blisko 13 tys. zł tańsza, okazuje się, że inwestycja w silnik TDI zacznie zwracać się dopiero po przejechaniu ponad 210 tys. kilometrów. Zakładając nawet, że rocznie auto będzie pokonywać przebieg 30 tys. km, wydatek na diesla zwróci się dopiero po siedmiu latach. Rozsądek przemawia więc za wersją benzynową.
Wojtek Jurko
Plusy:
oszczędna jednostka napędowa, funkcjonalne wnętrze, dobra widoczność z miejsca kierowcy, pojemny bagażnik
Minusy:
wysoka cena zakupu, przeciętna dynamika, pięciobiegowa skrzynia, napęd na przednią oś (4x4 wymaga sporej dopłaty)