Skoda Rapid. Rozsądne auto, ale co z ceną?
Rapid to jeden z najchętniej wybieranych przez klientów indywidualnych samochodów Skody. Auto wpisuje się w - stosowaną przez Czechów od dwóch dekad - strategię wpasowywania modeli w pogranicze segmentów. Jak radzi sobie w roli pojazdu rodzinnego?
Długość nadwozia - 4483 mm - sugeruje, że mamy do czynienia z autem klasy C. W folderach reklamowych również przewija się stwierdzenie "samochód kompaktowy". Diabeł tkwi jednak w szczegółach. Rozstaw osi (2602 mm) i szerokość karoserii (1706 mm) nakazują raczej przypisać Rapida do segmentu B. Czyżby więc kolejny odgrzewany kotlet w postaci miejskiego auta z doklejonym bagażnikiem? Niezupełnie.
Rapid od podstaw projektowany był jako liftback lub krzyżówka kombi z hatchbackiem (model Spaceback). Dzięki temu linia auta wyróżnia się harmonijnym kształtem. W ofercie Skody - przynajmniej w założeniu - samochód miał jednak pełnić funkcję "pojazdu budżetowego", co daje o sobie znać po zajęciu miejsca w kabinie. Chociaż pasażerów witają nowoczesne, modne kształty, z każdej strony otacza ich morze czarnego, twardego plastiku.
Na szczęście na sam projekt wnętrza nie można narzekać. W myśl zasady "simply clever" kokpit podporządkowany został funkcjonalności. Osoby obeznane z produktami koncernu Volkswagena szybko poczują się za kółkiem jak w domu. Wszystkie elementy obsługi zamontowano dokładnie tam, gdzie można by się tego spodziewać. W przypadku tego samochodu wożona w schowku instrukcja obsługi to zupełnie zbędny balast.
Chociaż wymiary stawiają Rapida w cieniu aut kompaktowych, auto rzeczywiście pełnić może rolę jedynego środka transportu dla rodziny 2+2. Na przednich fotelach podróżuje się całkiem wygodnie. Z tyłu dwójka dzieci będzie miała optymalne warunki. Do dalszych wyjazdów zachęca bagażnik, którego pojemność to aż 550 l (530 w wersji z kołem zapasowym). Kufer ma regularne kształty (ponad metr długości!) - z powodzeniem zmieścimy w nim chociażby dziecięcy wózek.
Z punktu widzenia przeciętnego użytkownika zastrzeżenia można mieć jedynie, co do szerokości wnętrza. W zimowych kurtkach barczyste osoby mogą stykać się łokciami. Pewnym niedociągnięciem jest również - wzięty "z zapasów magazynowych Volkswagena" - przedni podłokietnik. Próba szybkiego zwolnienia hamulca ręcznego skończy się najpewniej obiciem łokcia o jego plastikowe mocowanie.
Prezentowany egzemplarz napędzany był najmocniejszą odmianą benzynowego, czterocylindrowego 1,2 l TSI. Znacznie zmodyfikowana w stosunku do pierwotnej wersji (pasek zamiast łańcuch rozrządu, inna głowica) jednostka rozwija moc maksymalną 110 KM i maksymalny moment obrotowy 175 Nm. Chociaż - na papierze - dane nie robią wrażenia, w rzeczywistości to optymalny napęd dla Rapida. Krzywe mocy (przy 4600 obr./min) i momentu obrotowego (1400-4000 obr./min) świetnie się uzupełniają, dzięki czemu jazda jest bardzo przyjemna. Motor chętnie wkręca się na obroty i żwawo reaguje na dodanie gazu. W połączeniu ze - świetnie zestopniowaną - sześciostopniową skrzynią biegów (plus za krótkie i precyzyjne drogi prowadzenia lewarka) silnik zapewnia sprint do 100 km/h w 9,8 s i prędkość maksymalną 200 km/h.
Do dynamicznej jazdy zachęca również układ kierowniczy i "lubiące" zakręty zawieszenie. Chociaż Skoda nie wymyśliła w tej kwestii nic nowego (kolumny McPhersona z przodu i klasyczna belka skrętna z tyłu) precyzja prowadzenia nie pozostawia wiele do życzenia. Komfortowe resorowanie nie jest wprawdzie najmocniejszą stroną Rapida ale powodów podskakiwania na poprzecznych nierównościach należy raczej upatrywać w niewielkim rozstawie osi.
Pozytywnego obrazu, jaki pozostawił po sobie testowy Rapid, dopełniły wizyty na stacjach benzynowych. Producent z Mlada Boleslav deklaruje, że samochód zużywa średnio 4,9 l benzyny bezołowiowej na 100 km. Takiego wyniku nie udało się nam powtórzyć, ale nawet dynamiczna jazda po krętych górskich drogach, gdy wskazówka obrotomierza często wdrapywała się na czerwone pole, zaowocowała średnim spalaniem 6,5 l/100 km. W trasie, przy pełnym poszanowaniu dla ograniczeń prędkości, wynik 5 l/100 km nie powinien być dla nikogo zaskoczeniem!
Największą wadą Rapida, podobnie, jak w przypadku pozostałych modeli czeskiego producenta, pozostaje cena. Najtańszy sedan - wersja Active - z silnikiem 1,2 l 110 KM to wydatek - co najmniej - 58 450 zł. W standardzie otrzymujemy m.in. półautomatyczną klimatyzację Climatic, radio "Blues", pakiet elektryczny (centralny zamek i szyby z przodu) oraz stalowe obręcze kół w rozmiarze 15 cali. Na wyposażeniu jest też 6 poduszek powietrznych, systemy ESP i ABS, regulowana w dwóch płaszczyznach kierownica, czy - co wynika z europejskich wymogów homologacyjnych - czujniki ciśnienia w ogumieniu.
Jeśli jednak zdecydujecie się na - testowaną przez nas - limitowaną wersję "Joy", cena podskoczy do 69 980 zł! Wówczas będziecie się mogli cieszyć z wielofunkcyjnej, skórzanej kierownicy, elektrycznie regulowanych i podgrzewanych lusterek czy tylnych czujników parkowania. Standardem są również m.in. haczyki na siatki i specjalna torba w bagażniku, uchwyt na tablet montowany pod zagłówkiem fotela pasażera, radio Swing (z dotykowym ekranem), przednie, diodowe reflektory przeciwmgłowe i obręcze kół ze stopów lekkich. Gdy dodamy do tego 1800 zł za metalizowany lakier cena samochodu, który nie jest nawet pełnoprawnym kompaktem, przekroczy 70 tys. zł.
Dlaczego Czesi każą sobie płacić za Rapida aż takie pieniądze? Odpowiedź jest prosta. Bo mogą! Rapid to jedno z niewielu aut na rynku, w przypadku którego trudno wskazać jakiekolwiek większe uchybienia, kładące się cieniem na codziennej eksploatacji. Nie trzeba studiować instrukcji obsługi, uczyć się rozmieszczenia przełączników czy funkcji poszczególnych przycisków. Po prostu wsiadamy, ustawiamy fotel i... jesteśmy w domu. I właśnie w tej prostocie - mimo ceny - upatrywać można popularności czeskiego modelu.
Paweł Rygas