Range Rover Sport 5.0 S/C - SUV na, dosłownie, każdą okazję

Range Rover kojarzy się głównie z wyjątkowym luksusem i wyjątkową dzielnością w terenie. My jednak jeździliśmy wersją, która zapewnia emocje również na asfalcie.

Kupując Range Rovera Sport mamy bardzo szeroki wybór jednostek napędowych. Większość osób decyduje się na te wysokoprężne, prezentujące spektrum od 4 do 8 cylindrów i od 2 do 4,4-litra pojemności. Przeciwnicy diesli, którzy nie boją się rachunków za paliwo, mogą natomiast kupić benzynowe V6 z kompresorem o mocy 340 lub 380 KM. Nieporównywalnie ciekawsza jest jednak prawdziwie "męska" wersja - 5-litrowe V8, wspomagane kompresorem i rozwijające 510 KM. Taką właśnie odmianę otrzymaliśmy to testu.

Prawdę mówiąc, nic nie zdradza, że mamy do czynienia z tak mocarnym SUVem. Range Rover traktuje wersję 5.0 S/C jak każdą inną - sportowe dodatki otrzymamy dopiero w 550-konnej odmianie SVR. Testowany egzemplarz z biało-czarnym nadwoziem i grafitowymi alufelgami nie rzuca się bardziej w oczy, niż każdy inny Sport. Jego możliwości zdradzają jedynie czerwone zaciski hamulców sygnowanych przez Brembo.

Reklama

Napisaliśmy, że ten samochód nie zdradza innym kierowcom swoich możliwości? Zapomnieliśmy dodać, że jedynie, kiedy silnik jest wyłączony. Od kilku już lat można zaobserwować przykry trend odchodzenia od tradycyjnego brzmienia silników ośmiocylindrowych. Większość obecnie oferowanych V8 generuje dźwięk przywodzący na myśl raczej jednostkę V6. Ale nie w Range Roverze. Tutaj silnik dudni na postoju, podczas spokojnej jazdy i przy każdym muśnięciu gazu. A szczególnie dudni podczas porannego rozruchu. Nie robi tego natomiast, kiedy mocno wciśniemy gaz - wtedy jego brzmienie przywodzi na myśl zbliżającą się burzę. Z piorunami.

Range Rover Sport 5.0 S/C rozpędza się do 100 km/h w 5,3 s, a jego prędkość maksymalna to 250 km/h. Nieźle, jak na SUVa ważącego 2,3 tony i mającego 178 cm wysokości. Nie myślcie też, że samochód ten jest szybki na tej samej zasadzie, jak odrzutowiec jest szybki - wciska w fotel, ale nie budzi emocji. Wiele dużych i ciężkich aut, szczególnie SUVów, ma tę przypadłość, ale nie Range Sport. W trybie Dynamic reakcje na gaz potrafią być całkiem brutalne i przymiotnika tego używamy z pełną odpowiedzialnością. Jeśli zamierzacie gwałtownie przyspieszyć, albo ruszyć, lepiej ostrzeżcie pasażerów - inaczej czeka was litania narzekań, kiedy wszyscy zgodnie uderzą głowami w zagłówki.

Z drugiej jednak strony, trudno mówić, że jest to samochód o sportowym zacięciu. Pomimo pneumatycznego zawieszenia, które można obniżyć i utwardzić, blokady tylnego dyferencjału, wektorowania momentu obrotowego (niestety tylko za pomocą hamulców), a także słowa "Sport" w nazwie, Range Rover ten nie jest mistrzem pokonywania zakrętów. Znacznie lepiej sprawdza się jako mistrz prostej i bardzo komfortowy towarzysz długich podróży.

Testowana wersja HSE Dynamic seryjnie jest wyposażona w skórzaną, perforowaną tapicerkę Oxford i elektrycznie sterowane fotele, które w naszym egzemplarzu dodatkowo były wentylowane i miały funkcję masażu. Skórą wykończono także deskę rozdzielczą, a o komfort podróżujących, także z tyłu, dbała czterostrefowa klimatyzacja i kanapa z elektryczną regulacją położenia oparcia. Bardzo dobrze sprawuje się też pneumatyczne zawieszenie, które wybiera nierówności bez bujania, które zdarza się czasem w dużych SUVach. Niestety, nie udało mu się ukryć faktu, że testowane auto jeździło na 21-calowych felgach, co było zauważalne na poprzecznych nierównościach.

Tak jak wspomnieliśmy na początku, pomimo mocarnego silnika i świetnych osiągów, Range Rover nie uważa tego modelu za wersję sportową. Nie ma więc najmniejszych przeszkód, aby pojechać tym autem w teren - wszystkie elementy, odpowiadające za legendarną dzielność modelu, są obecne na pokładzie. Najważniejszy to oczywiście system Terrain Response 2, który pozwala dostosować cały samochód do poruszania się w konkretnych warunkach. Domyślnie możemy pozostawić go w trybie Auto, ale do wyboru mamy jeszcze Dynamic (na kręte, asfaltowe drogi) Śnieg, Błoto i Trawę, Piasek oraz Skały. Obok pokrętła znajdziemy także przyciski aktywujące reduktor, kontrolę zjazdu, tryb pełzania w terenie (auto samoczynnie utrzymuje zadaną prędkość, bez względu na pochylenie terenu), a także sterowanie wysokością zawieszenia.

Dzięki temu Range Rover Sport potrafi na bezdrożach zaskakująco wiele, jak na luksusowego SUVa. Spora w tym zasługa także prześwitu (maksymalnie 284 mm), a także głębokości brodzenia, która wynosi aż 85 cm! Nie musimy także obawiać się, że przecenimy możliwości naszego auta i je utopimy - samochód wyposażony jest czujnik, który podaje głębokość pokonywanej przeszkody wodnej.

Range Rover Sport 5.0 S/C to samochód wyjątkowo uniwersalny, który sprawdzi się zarówno jako auto rodzinne, reprezentacyjne, niezła terenówka i samochód zapewniający trochę sportowych wrażeń z jazdy. Jak się łatwo domyślić, przyjemność z jazdy nim nie jest tania - benzynowe V8 dostępne jest tylko w dwóch, bogatych wersjach wyposażenia - testowanej HSE Dynamic (484 300 zł) oraz Autobiography Dynamic (547 100 zł). Dla porównania Mercedes GLE 500, oferujący identyczne osiągi i także potrafiący zjechać w teren, kosztuje 366 500 zł, ale jest gorzej wyposażony. Z kolei Porsche Cayenne S, które jest nieznacznie wolniejsze, to wydatek 424 510 zł, ale pod jego maską pracuje jednostka V6. Za odmianę Turbo z doładowanym V8 musimy już zapłacić 657 800 zł.

Michał Domański

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy