Range Rover Evoque 2.0 Si4 Dynamic - test
Ani oryginalny kształt nadwozia, ani nawet kosmiczna cena nie decydują o wyjątkowości Range Rovera Evoque, ale nieprawdopodobna wręcz liczba gadżetów, w jakie można go wyposażyć.
W świecie dzisiejszej motoryzacji trudno się wyróżnić. Ze względu na dławiące fantazję producentów normy ekologii i bezpieczeństwa, samochody są właściwie takie same, a różnice między nimi - kosmetyczne. Stąd rzadko pojawiają się premiery, które naprawdę powodują szybsze bicie serca.
Range Rover Evoque - zwłaszcza w wersji trzydrzwiowej - jest kompletnym zaprzeczeniem tego trendu. Nie ma osoby, która pozostałaby wobec niego obojętna. Ale jak go sklasyfikować? Anglicy porównują wersję 3d z... Audi TT. Naszym zdaniem Evoque jeździ prawie jak osobówka, ale "prawie" robi tu różnicę. To raczej luksusowy crossover, konkurujący ewentualnie z Audi Q3 czy BMW X1.
Elektroniką w teren
To fakt, że szyby w samochodach stają się coraz mniejsze. Range Rover doprowadził to do ostateczności: tylne szyby przyjęły formę wąskich, szklanych pasków, jak w przedwojennych hot-rodach. Widoczność do tyłu w lusterku jest tak zła, że najlepiej jechać z włączoną kamerą cofania (działa również, gdy jedziemy do przodu). To znak czasów: zamiast zrobić auto, z którego coś widać, kierowcę obudowuje się szczelnie blachą, a do dyspozycji daje mu się baterię kamer - tu naliczyliśmy ich aż siedem, pokazujących nie tylko widok do tyłu, ale także na boki (dwa rodzaje) oraz widok z góry na progi. W dodatku działają one w podczerwieni. Kamery oczywiście wymagają dopłaty nawet w testowanej wersji Dynamic (9270 zł). A jeśli zechcemy zaparkować równolegle, zrobi to za nas automatyczny system (5610 zł) i kamery wcale nie będą potrzebne.
Jeśli chcemy jechać w teren, umożliwi nam to napęd 4x4 (seryjny dla tej wersji wyposażenia). Standardowy system Terrain Response pozwala na wybranie jednego z czterech trybów pracy: jazda zwykła, piasek, błoto/koleiny oraz trawa/żwir/śnieg. Dokupienie zawieszenia Adaptive Dynamics z amortyzatorami o regulowanej wysokości i twardości dodaje do tego jeszcze jedno ustawienie: program dynamiczny.
W serii znalazł się także system kontroli zjazdu HDC. Jednak fizyki oszukać się nie da: ze względu na nisko poprowadzone, plastikowe zderzaki, Range Rover Evoque nie jest żadną terenówką. Z pewnością jednak włączenie trybu jazdy po błocie lub żwirze sprawia, że auto staje się wyraźnie bardziej miękkie i znakomicie wybiera nierówności.
Nie ma czasu na jazdę
Do testu trafiła wersja Si4 z dwulitrowym silnikiem turbo o mocy 240 KM, łączonym z automatyczną skrzynią biegów. Tryb jazdy wybieramy pokrętłem wysuwającym się z konsoli środkowej - ten gadżet znamy już z Jaguara XF.
Do jedynego w ofercie silnika benzynowego nie da się zamówić skrzyni manualnej, więc jeżeli chcemy zmieniać biegi samodzielnie, pozostają nam do dyspozycji łopatki za kierownicą (Command Shift). Moc 240 KM jest więcej niż wystarczająca, a skrzynia biegów działa sprawnie. Jednak uzyskanie zużycia paliwa na poziomie 10 l/100 km wymaga wyjątkowych pokładów samodyscypliny. Producent podaje wynik w cyklu pozamiejskim na poziomie 6,9 l/100 km. To żart. W trasie Evoque Si4 potrzebuje prawie 10 l/100 km, w mieście ok. 14,5 l/100 km. Ale to nie szkodzi: w końcu to wersja sportowa. Takież ma i osiągi: przyspieszenie do 100 km/h w czasie krótszym niż 7,5 s robi wrażenie. Znakomite są hamulce, jednak szybka jazda po zakrętach nie jest domeną Evoque. ESP reaguje zbyt szybko.
W kabinie Evoque królują materiały naprawdę wysokiej jakości. Testowy egzemplarz wyposażono w siedzenia kubełkowe obszyte czarną skórą, a na konsoli środkowej znalazły się wykończenia aluminiowe. Wsiadanie do tyłu to tutaj sztuka ekwilibrystyczna i czasochłonna. Najlepiej czują się tu dwie osoby zasiadające z przodu. Pasażer z pewnością nie będzie się nudził, a kierowca ma do obsługi tyle elektronicznych dodatków, że... nie ma czasu na jazdę.
Weźmy choćby wyświetlacz: jest on dwupłaszczyznowy w taki sposób, że podczas gdy kierowca widzi nawigację, pasażer może... oglądać telewizję. Większość funkcji można obsłużyć głosem. Ciekawostka: choć w nawigacji mamy do czynienia z aktualną mapą Polski, a wszystkie komunikaty wyświetlane są w naszym ojczystym języku, ustawianie nawigacji
głosem dotyczy tylko adresów w Wielkiej Brytanii.
Nie da się też przeoczyć audiofilskiego systemu audio Meridian: po raz pierwszy ta firma stworzyła nagłośnienie do samochodu, do tej pory zajmowała się tylko komponentami stacjonarnymi. Pierwszy raz i od razu sukces: tak brzmiącego audio nie słyszeliśmy już od dawna. Jest naprawdę bezkonkurencyjne!
Samochód dla... kogo?
Po pierwsze: dla zamożnych. Wersja Si4 Dynamic kosztuje 235 000 zł i to nie wliczając naprawdę wielu dodatków dostępnych za słoną dopłatą. Coupe jest droższe od wersji pięciodrzwiowej o 4,6 tys. zł. Po drugie: dla fanów nowoczesnych technologii, czerpiących radość z licznych elektronicznych udogodnień. Po trzecie: dla kogoś, kto naprawdę chce się wyróżnić. Przeraża tylko ta cena...
Tekst: Jerzy Krawczyk, zdjęcia: Robert Brykała