Porsche Taycan 4S – najsłabszy jest najlepszy?

W momencie swojego debiutu Taycan oszałamiał swoją mocą i osiągami, a dane techniczne odmiany Turbo S były najczęściej powtarzanymi informacjami na temat elektryka Porsche. Nic się zresztą w tej kwestii nie zmieniło, ale kiedy emocje opadną i zastanowimy się na chłodno nad zakupem tego modelu, okaże się, że najlepszym wyborem będzie bazowa wersja 4S, którą mieliśmy okazję niedawno testować.

761 KM oraz sprint do 100 km/h w 2,8 s - Taycan Turbo S pobudza wyobraźnię i nie bez powodu często porównywany jest do 911 Turbo S, a także stawiany jako przykład, że elektryczna motoryzacja wcale nie musi być nudna. Wszystko to brzmi naprawdę świetnie, ale kiedy zaczniemy zastanawiać się nad zakupem Taycana, warto zadać sobie pytanie, czy w codziennym użytkowaniu ważniejsze są dla nas osiągi, czy zasięg na jednym ładowaniu. Nie ma sensu zastanawianie się, czy owe osiągi są nam potrzebne, bo to oczywiste, że nie - lecz tu nie o "potrzebność" chodzi, ale o wrażenia z jazdy, jakie zapewniają. Trudno jednak przejść obojętnie nad największym mankamentem elektryków, jakim jest wspomniany zasięg oraz długi czas ładowania.

Reklama

Z tego też powodu warto zainteresować się takim egzemplarzem, jaki niedawno trafił do naszej redakcji - bazową wersją 4S. Oczywiście określenia "bazową" używamy tu nieco przewrotnie, ponieważ chociaż to najtańsza odmiana Taycana, to nadal mówimy o samochodzie, który ma 435 KM mocy stałej oraz 530 KM mocy chwilowej (podczas korzystania z procedury startu) i rozpędza się do 100 km/h w równe 4 sekundy. Dalej nie ma wstydu, prawda?

Inna sprawa że 4S ma także mniejszą baterię (79,2 kWh), co przekłada się na deklarowany zasięg 408 km, a więc na poziomie Turbo S. Nic jednak straconego, ponieważ za "skromne" 28 284 zł możemy dokupić Akumulator Performance Plus o pojemności 93,4 kWh, czyli taki sam, jak w najmocniejszych odmianach. Zwiększa to zasięg do 464 km, a przy okazji podbija też moc - dwa silniki Taycana 4S generują wtedy 490 KM przez cały czas i 571 KM chwilowo. Co prawda nie poprawia to sprintu do 100 km/h (auto z większą baterią jest o 80 kg cięższe i dochodzi jeszcze kwestia trakcji), ale w ogólnym rozrachunku jest bardziej dynamiczne - do 200 km/h rozpędza się w 12,9 s, a więc urywa 0,4 s z czasu odmiany z mniejszą baterią.

A jak wygląda kwestia realnego zasięgu? Jak to w elektryku - to zależy. Zależy od naszego stylu jazdy, gęstości ruchu drogowego oraz temperatury otoczenia. Podczas naszego testu przy temperaturach w zakresie 8-12 st. C oraz jazdy niekoniecznie zgodnej z zasadami ecodrivingu, realny zasięg wynosił około 360 km. Jak na możliwości współczesnych elektryków, jest to naprawdę dobry wynik i pozwala realnie myśleć o dalszych wyjazdach. Daje to przewagę rzędu 60-70 km nad Turbo S, co może nie wydawać się dużą różnicą, ale po pierwsze w topowej wersji zasięg znika szybciej, jeśli nie lubimy ecodrivingu, a po drugie w świecie elektrycznej motoryzacji 60 km może decydować o tym, czy uda nam się dotrzeć bez przeszkód do celu.

Jedną z przewag Taycana nad większością elektryków jest możliwość niezwykle szybkiego ładowania go. Uzupełnienie energii od 5 do 80 proc. (powyżej tej wartości proces zawsze wyraźnie zwalnia) trwa jedynie 22,5 minuty. Imponująco brzmi jeszcze jedna wartość - w ciągu pięciu minut ładowania, zasięg może się zwiększyć o 100 km. Mając Taycana naprawdę można zajechać na stację, skorzystać z toalety i kupić kawę, a w tym czasie nasz zasięg wyraźnie wzrośnie. Jest tylko jeden haczyk - tak szybkie ładowanie jest możliwe jeśli znajdziemy ładowarkę o mocy 270 kW. Tymczasem w Polsce standardem jest 50 kW, choć trafić można też na ładowarki o mocy 100 kW oraz pojedyncze 150 kW. W przypadku najbardziej popularnej ładowanie od 5 do 80 proc. trwa 93 minuty.

Testowany egzemplarz poza najbardziej zdroworozsądkową konfiguracją układu napędowego, wyróżniał się wnętrzem, pozbawionym skóry. To niewątpliwie ciekawa opcja i wręcz pożądana w aucie elektrycznym, a więc z założenia ekologicznym. Owo "wegańskie" wnętrze nie daje oczywiście takiego wrażenia luksusu, jak pokryte skórzaną tapicerką, ale wcale nie wygląda źle. Boczki foteli wykończono materiałem imitującym skórę, na ich wewnętrznej stronie znajduje się zamsz, poprawiający trzymanie boczne, a środek to "kratkowana" tkanina, przywodząca na myśl tapicerki z dawnych 911. Deska rozdzielcza natomiast wykonana jest z wysokiej jakości tworzywa sztucznego.

Niestety jedna rzecz nam się nie podoba w tym rozwiązaniu - jego cena. Opcja "wykończenie wnętrza bez skóry" kosztuje 15 562 zł (wersja dwukolorowa 17 626 zł). Tyle musicie zapłacić Porsche, żeby nie pokrywało foteli w waszym Taycanie skórą, która należy do wyposażenia seryjnego (a dwukolorowe wykończenie wnętrza także nie wymaga dopłaty). Co więcej, tyle samo co wnętrze "wegańskie", kosztuje opcja wykończenia całego wnętrza skórą! Można odnieść wrażenie, że Porsche zamierza w ten sposób dodatkowo zarobić na ekologicznych preferencjach swoich klientów.

Innym elementem wnętrza, którego do tej pory nie miał żaden testowany przez nas Taycan, był dodatkowy wyświetlacz dla pasażera z przodu. 10,9-calowy ekran jest zdublowaniem tego umieszczonego centralnie i daje dostęp do tych samych funkcji. Kiedy może się przydać? Jeśli jedziecie gdzieś z włączoną nawigacją i nie lubicie mieć mapy na wskaźnikach przed sobą, a wasz pasażer często bawi się w DJ-a i ciągle zmienia muzykę, to jest to przydatna opcja. Wygląda też szpanersko, kiedy pokazujecie znajomym, że wasze Porsche ma cztery ekrany z przodu (i piąty z tyłu do obsługi klimatyzacji). Czy warto z tego powodu wydawać 4439 zł? Oceńcie sami.

Po raz pierwszy także trafił do nas Taycan pozbawiony dachu panoramicznego. Dla jednych był to plus, ponieważ pozbawiony jest on rolety, co irytuje w słoneczne dni. Niestety nie oznacza to, że przybyło miejsca nad głowami - z tyłu nadal jest go za mało dla osób mających 180 cm, a do dlatego, że brak rolety w "panoramie" sprawia, że nie ogranicza on przestrzeni. Taycan ogólnie nie rozpieszcza pasażerów z tyłu - dorosły pasażer nie będzie wbijał kolan w oparcia przed sobą, ale nie ma tu mowy o swobodzie, jakiej można się spodziewać, biorąc pod uwagę, że auto ma aż 496 cm długości. Niezmiennie rozczarowujące jest także wgłębienie między fotelami, wypełnione plastikiem. W aucie tej klasy można chyba oczekiwać bardziej pomysłowego wykorzystania faktu, że jest czteroosobowe. Już lepiej dopłacić 2065 zł i mieć pośrodku dodatkowe, awaryjne miejsce.

Odmiana 4S ma jeszcze jedną przewagę nad Turbo S - większy tylny bagażnik. Co nie znaczy że duży. 407 l to skromna wartość w tak długim aucie i nie pomaga fakt, że w przeciwieństwie do Panamery, Taycan jest sedanem a nie liftbackiem, co utrudnia dostęp do kufra. Zawsze to jednak więcej niż w topowej odmianie, oferującej 366 l. Bagażnik z przodu ma niezmienione 84 l i mieści się w nim głównie duża torba z kablami i zasilaczem.

Zwykle testując samochody, najbardziej podobają nam się najmocniejsze wersje i nie ma w tym chyba nic dziwnego. Taycan 4S to jednak ten rzadki przypadek, kiedy bardziej polecilibyśmy odmianę bazową. Ona też jest niezwykle szybka i potrafi bezlitośnie wciskać w fotel, a dzięki rewelacyjnemu układowi jezdnemu i nisko położonemu środkowi ciężkości, generuje w zakrętach przeciążenia, od których poddają się błędniki pasażerów. To nadal działający na wyobraźnię ostry sportowiec, które to wrażenie pogłębia (opcjonalny) futurystyczny dźwięk towarzyszący przyspieszaniu oraz dwubiegowa przekładnia z tyłu, której działanie jest wyczuwalne, dając pewną namiastkę jazdy autem z konwencjonalnym napędem.

Porsche Taycan 4S ma jeszcze jedną zaletę. Jego ceny zaczynają się od 457 tys. zł, a testowany egzemplarz z niemal kompletnym wyposażeniem kosztował 738 tys. zł. Sporo? Może i tak, ale Turbo S kosztuje 794 tys. zł i to zanim zaczniemy dobierać do niego dodatki.

Michał Domański

***

Samochód 20-lecia na 20-lecie Interii!

Zagłosuj i wygraj. CODZIENNIE CZEKA OD 20 000 zł do 40 000 zł! 

Zapraszamy do udziału w 5. edycji plebiscytu MotoAs. Wyjątkowej, bo związanej z 20-leciem Interii. Z tej okazji przedstawiamy 20 modeli samochodów, które budzą emocje, zachwycają swoim wyglądem oraz osiągami. Imponujący rozwój technologii nierzadko wprawia w zdumienie, a legendarne modele wzbudzają sentyment. Bądź z nami! Oddaj głos i zdecyduj, który model jest prawdziwym MotoAsem!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy