Porównanie: Mini Cooper S, Peugeot 208 GTi
Miejskie GTI łączą przydatność w codziennym użytkowaniu ze zwinnością auta sportowego. Mini Cooper S i Peugeot 208 GTi dodają do tego sporo charakteru. Który z tych samochodów stanowi ciekawszą propozycję?
Od czasu reaktywacji marki Mini nowe wcielenie brytyjskiej legendy uchodzi za wzór prowadzenia wśród małych samochodów. Zresztą słusznie, bo małe rozmiary i krótkie zwisy nadwozia w połączeniu ze sprężystym zawieszeniem pozwalają czerpać ogromną frajdę z jazdy tym autem - zarówno jego pierwszą (z 2001 r.), jak i drugą odsłoną (2006 r.). Jako że do salonów właśnie wjechała trzecia, postanowiliśmy sprawdzić, czy Mini nadal ma sport we krwi.
W tym celu porównaliśmy jego topową odmianę Cooper S z najlepszą ofertą w grupie usportowionych aut miejskich, czyli Peugeotem 208 GTi. Samochód ten w ubiegłym roku wygrał nasze porównanie dziewięciu miejskich GTI.
Piąty pasażer
Tak naprawdę dopiero obecne Mini w pełni zasługuje na porównanie z autami miejskimi - mierzący 372 cm poprzednik plasował się nieco poniżej tego segmentu. Nowa odsłona ma już 382 cm długości, a testowana wersja Cooper S - 385 cm, czyli tyle co najmniejsze spośród aut miejskich (jak Lancia Ypsilon czy Suzuki Swift). Rozstaw osi urósł tylko o ok. 3 cm, ale i tak wyraźnie poprawiła się przestronność wnętrza.
Na uwagę zasługuje dobre wyprofilowanie przednich siedzeń Mini oraz fakt, że nie męczą one nawet po kilkugodzinnej podróży. A także ogromny zakres regulacji foteli, dzięki któremu miejsce za kierownicą znajdą nawet osoby o wzroście 190 cm. Z tyłu też nie jest źle - przy 180 cm wzrostu nikt nie powinien narzekać na ciasnotę. Sęk w tym, że usiądą tam tylko dwie osoby. W kabinie Mini drażni źle zaprojektowany podłokietnik - opuszczony przeszkadza w kręceniu kierownicą, z kolei po podniesieniu prowadzący obsługując multimedia uderza w niego łokciem.
Choć określenie "duży" niezbyt pasuje do 208 (jest wiele znacznie większych aut miejskich), przy Mini jego kabina okazuje się przestronna. Przede wszystkim jest o 7-10 cm szersza, dzięki czemu z tyłu mieści trzy osoby. Zastrzeżenia budzą tu jednak fotele. Po pierwsze, zamontowano je za wysoko - ogranicza to przestrzeń nad głowami i zupełnie nie pasuje do auta o sportowym charakterze. Po drugie, mają krótkie siedziska, a po trzecie - nie da się ich odsunąć wystarczająco daleko od pedałów, by wysocy kierowcy nie musieli podkurczać nóg. Jednak na krótkich trasach dolegliwości te nie przeszkadzają, a przecież miejskich GTI nie stworzono do turystyki.
Bagażnik Mini urósł o 51 l (teraz jego pojemność to 211 l), ale przy mieszczącym 285 litrów Peugeocie nadal przypomina schowek.
Oryginalność w cenie
Oba auta wyróżniają się nawet na tle miejskich GTI. Mini nawiązuje do legendarnego modelu sprzed ponad pół wieku - z zewnątrz rozpoznają go nawet ludzie nie interesujący się motoryzacją. W środku o oryginalność dba m.in. wielki okrągły element pośrodku kokpitu. Wcześniej krył on ogromny prędkościomierz, w nowym Mini oba wskaźniki są za kierownicą, a w centrum kokpitu mieści się centralny ekran i radio. Otoczono je pierścieniem świetlnym, który zmienia sposób i rodzaj podświetlenia w zależności od wywołanej funkcji. Może na przykład prezentować obrotomierz (diody białe, a pod koniec skali pomarańczowe i czerwone) albo regulację temperatury (niebieskie i czerwone diody).
Peugeot wygląda świetnie, ale specjalnie się nie wyróżnia. Ma za to bardzo oryginalne wnętrze, zaprojektowane przez Adama Bazydło. Wyjątkowo mała kierownica (nad którą obserwuje się zegary) sprawia, że to zwinne auto wydaje się jeszcze zwinniejsze. Obraz ciekawego wnętrza dopełnia nietuzinkowe podświetlenie przy szklanym dachu oraz wokół zegarów.
W poszukiwaniu dziur
Podczas jazdy Peugeotem ma się wrażenie, że także przy strojeniu jego zawieszenia pracowali nasi rodacy. Auto nie jest zbyt twarde, dzięki czemu zupełnie wygodnie można nim podróżować nawet po drogach kiepskiej jakości. Zawieszenie pracuje cicho i tylko na dużych poprzecznych garbach zdarza mu się nieprzyjemnie "dobić".
Takie nastawy nie przeszkadzają Peugeotowi bardzo szybko wykonywać polecenia prowadzącego. Auto chętnie reaguje na ruchy kierownicy, a przechyły nadwozia - choć bywają znaczne - właściwie nie przeszkadzają (podobnie jak skłonność do unoszenia wewnętrznego tylnego koła w łukach). Sprawiają za to, że łatwo wyczuć tu granicę przyczepności.
Testowane Mini jest wyposażone w zawieszenie o regulowanej sztywności (opcja za 2205 zł). Układ ten spisuje się nieźle, choć przydałaby się większa różnica między jego poszczególnymi trybami. W sportowym auto oferuje nieznaną rywalom zwinność i żywiołowe reakcje na ruchy kierownicy. Na krętych, a przy tym idealnie równych drogach Mini nie ma sobie równych.
Jeśli jednak nawierzchnia choć trochę odbiega od ideału, jadący Cooperem S na pewno to odczują. Nawet po przełączeniu w tryb komfortowy zawieszenie Mini nie radzi sobie z wybojami. To auto ma zdolność znajdowania nierówności na jezdniach - wydawałoby się - idealnie gładkich. W polskich warunkach znacznie lepiej spisuje się zawieszenie Peugeota.
Moc wrażeń
Nowe Mini otrzymało nie tylko większe nadwozie, ale też - a właściwie przede wszystkim - potężniejszy silnik. Dotychczas pod maską brytyjskiego malucha pracowała jednostka 1.6 turbo ("krewniak" tej z 208 GTi), która w wersji Cooper S miała 184 KM mocy. Teraz zastąpił ją dwulitrowy silnik o mocy 192 KM. Ale to nie różnica 8 KM jest tu najważniejsza, lecz zupełnie inny sposób rozwijania mocy. Teraz maksymalny moment obrotowy 280 Nm (chwilowo nawet 300 Nm) pojawia się już przy 1250 obr./min (wcześniej na 240 Nm trzeba było czekać aż do 1600 obrotów). Dzięki temu każde dodanie gazu skutkuje wyrywaniem auta do przodu.
Według producenta Cooper S powinien osiągać prędkość 100 km/h w 6,7 s. Podczas naszych pomiarów okazało się, że radzi sobie z tym o 0,5 s szybciej. Może się też pochwalić niezłą elastycznością.
Peugeot na przyspieszenie do 100 km/h potrzebuje 6,8 s, co również jest bardzo dobrym wynikiem, choć w bezpośrednim porównaniu 208 GTi zostaje w tyle za Mini. Za to silnik francuskiego auta znacznie lepiej znosi pracę na niskich obrotach. Na szóstym biegu można się rozpędzać już od 50 km/h - jednostka rywala w podobnej sytuacji się dławi.
Automat nie taki zły
Peugeot 208 GTi jest dostępny wyłącznie z 6-biegową ręczną skrzynią biegów. To bardzo dobre urządzenie, pracujące z większa precyzją niż te w "zwykłych" odmianach 208. Biegi, które dzieli nieduży skok drążka, włącza się z przyjemnym oporem. Do ideału brakuje właściwie tylko kliknięć przy wbijaniu kolejnych przełożeń.
Mini może mieć przekładnię manualną lub jeden z dwóch automatów (wszystkie 6-biegowe). Testowane auto ma sportowy automat, który szybkością pracy niewiele odbiega od urządzeń dwusprzęgłowych, a od standardowego (tańszego o 662 zł) różni się m.in. tym, że w trybie sportowym nie ingeruje w zmianę biegów. Gdyby nie to, uznalibyśmy, że w takim aucie lepiej mieć "manual". Jednak taki automat pasuje tu jak ulał.
Najnowsze Mini Cooper S to świetna propozycja dla fanów dynamicznej jazdy. Jednak okazuje się, że Peugeot 208 GTi zapewnia niemal równie dużo frajdy z jazdy, unikając przy tym takich wad "miniaka", jak ciasna kabina, niski komfort jazdy czy astronomiczna cena.
Testowane Mini ze sportowym automatem kosztuje prawie 110 tys. zł, ale nawet wersja z ręczną skrzynią jest o 18 000 zł droższa od 208 GTi. Gdy zrówna się ich wyposażenie (do 208 dokupi odtwarzacz CD, a do Mini - automatyczną klimatyzację, komputer pokł., Bluetooth, tempomat, czujniki cofania i felgi 17''), różnica rośnie do niemal 27 tys. zł.
Mini to trochę lepsze auto, ale przy takiej różnicy cen zwycięzca może być tylko jeden.
Tekst: Marcin Laska, zdjęcia: Robert Brykała