Ponarzekajmy na skodę. To wychodzi nam najlepiej

Rodzice chcący wychować swoje pociechy na znerwicowanych korporacyjnych prymusów często kwitują ich osiągnięcia słowami "stać cię na więcej". Ten cytat świetnie oddaje też "charakter" bohatera naszego testu - Skody Rapid Spaceback z benzynowym, trzycylindrowym silnikiem 1,0 l o mocy 95 KM. Niby wszystko z nią w porządku, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że producent mógł się ciut bardziej postarać. Ale czy naprawdę jest na co narzekać?

Obiektywnie rzecz ujmując - nie. Moje ubolewanie bierze się raczej z faktu, że w pewnym wieku zmiana utrwalanych latami nawyków wymaga wysiłku. Do tego zmusza m.in. wspomniany, benzynowy, turbodoładowany motor o pojemności zaledwie 1,0 l. Wprawdzie moc 95 KM i maksymalny moment obrotowy 160 Nm ujmy mu nie przynoszą, ale czerpanie przyjemności z jazdy wymaga specyficznego posługiwania się lewarkiem zmiany biegów.

Na papierze wszystko jest w porządku. Przyspieszenie do 100 km/h w 11,1 s i prędkość maksymalna 184 km/h to osiągi, które w zupełności wystarczają do sprawnego przemieszczania się w przestrzeni. Maksymalny moment obrotowy - 160 Nm - uzyskiwany jest w zakresie 1800-3500 obr/min. To zaskakująco dobre wartości - powyżej 2000 obr/min kierowca wyraźnie odczuwa wciskanie w fotel, jednostka nie ma też problemu, by - nawet na dwójce - zapiszczeć wówczas kołami. Szkopuł w tym, że mamy do czynienia z niewielkim autem, które rzadko opuszcza swoją "miejską strefę komfortu". A w tego typu eksploatacji często mamy do czynienia z ruchem, który najtrafniej określić można wojskowym "czołganiem przez pełzanie"...

Reklama

Niestety - toczenie z niską prędkością obrotową wyraźnie nie należy do najmocniejszych stron Rapida o mocy 95 KM, zwłaszcza jeśli nauczeni doświadczeniem, przy prędkości rzędu 20 km/h wrzucimy dwójkę. Wciśniecie wówczas pedału przyspieszenia spowoduje jedynie... narastającą irytację. Oczywiście możecie mi zarzucić, że nie potrafię jeździć samochodem z "turbodoładowaną benzyną". Prawda jest jednak taka, że przynajmniej w kwestii szeroko pojętej elastyczności, dodatkowy cylinder sprawdziłby się sto razy lepiej niż sprężarka. Idę też o zakład, że w realnym świecie, podobnie kształtowałoby się również zużycie paliwa. Zdaniem producenta Rapid Spaceback z tym silnikiem zużywa średnio 4,8 l/100 km. W mojej opinii - bliżej mu do 7 l/100 km.

Na obronę czeskiego producenta muszę dodać, że nie jest to przytyk w kierunku Skody czy Volkswagena, ale raczej smutne spostrzeżenie, w jaki sposób - rozumiana na opak - ekologia wpływa na otaczającą nas rzeczywistość. W pewnych sytuacjach pojemności po prostu nie da się zastąpić, a to, co wygląda dobrze na biurkach unijnych urzędników, w prawdziwym świecie bywa irytujące.

Inną przypadłością wspomnianego silnika są, typowe dla konstrukcji o nieparzystej liczbie tłoków, wibracje. Ich odczuwanie potęguje, sprawiający wrażenie nadgorliwego, układ start&stop. Odcinając zapłon motor potrafi zakołysać karoserią podobnie, jak ma to miejsce w samochodach ze starymi silnikami Diesla o dużej pojemności. Oczywiście można by wymagać większej dbałości w kwestii wygaszenia irytujących drgań, ale...  nie przesadzajmy. Nabywcy Rapida to jednak inny typ klientów niż ci, którzy stawiają pięciopensówkę na jednej z głowic swojego Phantoma.

W tej klasie cenowej (pamiętajmy, że auto ociera się o lowcosta) trudno wymagać ideału. Twarde plastiki deski rozdzielczej i boczków drzwi rekompensuje wzorowa ergonomia. Łatwo przymknąć oko na jednostrefową klimatyzację (automatyczną) czy pięciostopniową skrzynię biegów (lewarek pracuje bardzo przyjemnie). Przestrzeń w kabinie jest nieco większa niż w pojazdach segmentu B, ale w zimie, gdy założymy ciepłe puchowe kurtki, we znaki może się dać stosunkowo wąskie wnętrze. Niewielka szerokość pojazdu (1706 mm) bywa jednak zaletą na parkingach, a w codziennej eksploatacji kabina nie sprawia wrażenia klaustrofobicznej. Bagażnik o objętości 415 l uznać należy za pojemny.

Ceny? Testowany model z silnikiem o mocy 95 KM (oferowany wyłącznie z 5-biegową, ręczną skrzynią) - w aktualnej promocji - wyceniony został na 52 500 zł (podstawowa wersja Active). Za 1 zł dokupić można pakiet Comfort obejmujący: radio Swing z łącznością Bluetooth, czujnik zmierzchu oraz lakierowane, sterowane elektrycznie, podgrzewane lusterka zewnętrzne. W standardzie otrzymujemy m.in.: automatyczną, jednostrefową klimatyzację "Climatic", elektrycznie sterowane przednie szyby, centralny zamek, 6 poduszek powietrznych (przednie, boczne, kurtynowe) i pakiet elektronicznych aniołów stróży (ESP z ABS, MSR, ASR, EDS i HBA).

Wprawdzie około 55 tys. to zauważalnie więcej, niż zapłacić trzeba chociażby za Citroena C-elysee, ale doskonale widać, że Czechom zależy raczej na nawiązaniu walki z Fiatem. Podstawowy, dysponujący identyczną mocą, Fiat Tipo 1,4 l w wersji hatchback to wg cennika wydatek 52 900 zł...

Paweł Rygas

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama