Nowa Toyota Auris TS – niemal wzorowy face lifting

Zazwyczaj, kiedy producenci samochodów prezentują zmodernizowane wersje swoich modeli, zmiany są na tyle „subtelne”, że widoczne jedynie dla „miłośników” marki. Innymi słowy bez postawienia dwóch aut obok siebie trudno powiedzieć co w ogóle zmodyfikowano.

Od czasu do czasu zdarzają się jednak prawdziwe face liftingi - takie, o których można powiedzieć, że zmieniły właściwie cały samochód. Tak też jest w przypadku Aurisa, który właśnie wchodzi na polski rynek i zawitał już do naszej redakcji.

Testu tego modelu byliśmy tym bardziej ciekawi, że całkiem niedawno mieliśmy okazję spędzić sporo czasu z wersją sprzed modernizacji. Czy różnice między nimi są aż tak bardzo odczuwalne, jak zapewnia nas Toyota?

Najkrótsza odpowiedź na to pytanie brzmi: "tak" - nie ma w tym żadnego marketingowego koloryzowania. Już samo spojrzenie na przody obu modeli daje do myślenia. Auris II jest całkiem ciekawie wystylizowanym samochodem, ale w zestawieniu z wersją po face liftingu wygląda przy niej jak uboższy kuzyn. Przemodelowany przód ma jeszcze bardziej wyrazisty zderzak z szerszym wlotem powietrza i większą ilością chromowanych listew. "Chrom" otacza teraz również znaczek Toyoty, z którego rozchodzą się na boki cztery linie, ozdabiające również nowe reflektory. Te w testowanej wersji wykonane były w technologii LED, co dodatkowo nadaje Aurisowi nowoczesnego wyglądu.

Reklama

Aż takich zmian nie znajdziemy co prawda z tyłu, ale nie znaczy to, że styliści Toyoty mieli wolne. Zmienili oni wygląd zderzaka, a także świateł - wydaje się, że niewiele, ale różnica jest bardzo zauważalna. Dotychczas Auris miał bowiem reflektory o dość oryginalnym kształcie, ale zwyczajnie wyglądających kloszach. Teraz zaprojektowano je znacznie ciekawiej, a po włączeniu światła tworzą dwie, rozchodzące się, LEDowe linie, po których bez trudu rozpoznamy nocą zmodernizowany kompakt Toyoty.

Ponieważ mamy do czynienia z gruntownym, ale jednak, face liftingiem, niezmieniona pozostała linia boczna. Warto jednak zauważyć inną antenę w kształcie "płetwy rekina" oraz jeden z nowych lakierów, którym pokryty był testowany egzemplarz. Gdyby ktoś nas zapytał o jego kolor musielibyśmy odpowiedzieć, że jest granatowy, ale ta mało porywająca barwa nie oddaje bardzo ciekawego odcienia tego metalizowanego lakieru.

W dość dużym stopniu zmieniło się naturalnie również wnętrze Aurisa. Deska rozdzielcza zachowała swój ogólny kształt, ale większość jej elementów jest nowa, a materiały, z których ją wykończono, zauważalnie lepsze. Kierowca ma przed sobą zupełnie zmieniony komputer pokładowy z 4,2-calowym, kolorowym wyświetlaczem i nowoczesnym menu, a na kierownicy zmienił się układ przycisków i jest ich teraz więcej.

Nowy jest również ekran systemu multimedialnego, który nie wygląda już jak element wyposażenia, który równie dobrze mógł być montowany u dilera, ale stanowi integralną część deski rozdzielczej. Cała środkowa jej część to teraz tafla czarnego szkła, wyglądająca jak lakier fortepianowy, przynajmniej do momentu, kiedy nie rozświetli jej ekran i dotykowe przyciski. Wkomponowano w nią również, krytykowany wcześniej, elektroniczny zegarek, który zauważalnie zyskał na wyglądzie.

Bardzo ciekawie prezentuje się teraz także panel automatycznej klimatyzacji - eleganckie, błyszczące przyciski połączono z przełącznikami, które pociągamy w górę lub w dół, aby na przykład zmienić żądaną temperaturę.

Jeszcze niżej znajdziemy zamykany schowek, w którym ukryto gniazdo 12V, łącze USB i AUX oraz przyciski ogrzewania foteli. Z pozostałych zmian warto wymienić jeszcze inne nawiewy z lewej i prawej strony, skórzane przeszycia dolnych elementów deski rozdzielczej oraz zastąpienie twardego panelu przed pasażerem (pełniącego rolę sporej listwy ozdobnej), miękkim tworzywem sztucznym. Szkoda tylko, że nic teraz nie urozmaica monotonnej kolorystyki wnętrza.

Bez zmian pozostawiono natomiast fotele, które są wygodne i nieźle trzymają na zakrętach, a także nie męczą nawet podczas długich podróży. Taka sama jak dotychczas jest również przestronność wnętrza, która stoi na niezłym poziomie, podobnie jak wielkość bagażnika. W testowanej odmianie Touring Sports (a więc kombi), wynosi ona 530 l, co jest dobrym wynikiem. Na pochwałę zasługują regularne kształty kufra oraz podwójna podłoga i niewielkie plastikowe schowki, ukryte za nadkolami.

Co jeszcze nowego znajdziemy w zmodernizowanej Toyocie Auris? W naszym przypadku był to silnik wysokoprężny 1.6 D-4D. To konstrukcja BMW, która zastąpiła dotychczas oferowaną jednostkę 2.0 D-4D o mocy 124 KM i maksymalnym momencie obrotowym wynoszącym 310 Nm. Nowy silnik oferuje 112 KM i 270 Nm, co oczywiście przekłada się na nieco gorsze osiągi - sprint do 100 km/h trwa teraz o 0,5 s dłużej (10,5 s). Wystarcza to naturalnie do dynamicznego przemieszczania się, ale trudno nie zauważyć, że taka moc to trochę za mało jak na topową wersję wysokoprężną rodzinnego kombi, którego dopuszczalna masa całkowita wynosi 1,9 t.

Na pocieszenie pozostaje bardzo niskie zużycie paliwa - producent mówi o spalaniu 4,1 l/100 km w trasie i 5 l/100 km w ruchu miejskim. Nam komputer pokładowy pokazywał odpowiednio 4,5 l oraz 6 l/100 km, co nadal jest bardzo dobrym wynikiem.

Jeśli chodzi o zachowanie na drodze, to Toyota wspomina, że udało jej się obniżyć środek ciężkości auta. Subiektywnie trudno nam to było jednak wyczuć, ale nie zmienia to faktu, że utrzymano wysoki poziom Aurisa sprzed modernizacji. Auto zapewnia wysoki poziom komfortu, nawet na opcjonalnych, 17-calowych felgach, pewnie przy tym trzymając się drogi.

Toyota, chcąc iść z duchem czasu, wyposażyła swój kompaktowy model również w elektronikę wpływającą na bezpieczeństwo czynne. Znajdziemy tu system ostrzegający przed niezamierzoną zmianą pasa ruchu, radar wykrywający niebezpieczeństwo kolizji, a także układ rozpoznający znaki drogowe. Szkoda, że na tej liście zabrakło asystenta wykrywającego auta w martwym polu, a radaru nie rozbudowano o funkcję adaptacyjnego tempomatu. Pewne problemy miewa też funkcja rozpoznawania znaków - często informowała nas na przykład o ograniczeniu do 5 km/h, interpretując najwyraźniej oznaczenia dotyczące maksymalnej masy pojazdu, jaki poruszać się może na danej drodze, z ograniczeniem prędkości. Jest to drobiazg, ale żaden inny układ, z jakim mieliśmy do czynienia, nie miał tego typu problemów.

Nieco rozczarował nas też nowy system multimedialny, w którym nowy jest jedynie ekran. Ma on większą przekątną i jest przyjemniejszy w dotyku, ale nadal mamy do czynienia z systemem mającym już kilka lat. Zdecydowanie nie jest to najlepsze rozwiązanie na rynku, a do tego potrafi irytować, nie pozwalając na przykład przeglądać muzyki poprzez listę folderów. Grupuje jedynie pliki według informacji o wykonawcy, tytule albumu i gatunku, co, jeśli zrobiliśmy składankę lub mamy MP3 z niedokładnymi tagami, bardzo utrudnia słuchanie muzyki.

Również tafla płaskiego błyszczącego szkła nie jest najlepszym pomysłem. Ekran, który nie jest cofnięty, ale znajduje się "na powierzchni" deski świetnie odbija światło i pokazuje wnętrze samochodu, natomiast w pełnym słońcu staje się mocno nieczytelny.

Sam ekran otoczony jest z obu stron przyciskami. Nie są to niestety przyciski fizyczne, ale również ukryte pod szkłem, dotykowe. W tym wypadku ponownie stylizacja wzięła górę nad funkcjonalnością. Np. żeby regulować głośność radia trzeba oderwać wzrok od drogi, powiem przyciski nie są responsywne oraz i nie wiadomi czy w nie trafiamy. Na szczęście głośność można również regulować za pomocą fizycznych przycisków na kierownicy.

Na koniec pozostawiliśmy jeszcze kwestię ceny, która, jeśli interesuje nas wysokoprężna wersja Touring Sports, nie będzie niska. Cennik Aurisa otwiera co prawda kwota 59 900 zł, ale kombi ze 112-konnym dieslem kosztuje przynajmniej 88 400 zł.  Otrzymamy w zamian 7 poduszek, automatyczną klimatyzację (jednostrefową), skórzaną kierownicę oraz system multimedialny Toyota Touch 2 z Bluetooth i kamerą cofania. Testowana "wszystkomająca" odmiana Prestige, wzbogacona o szklany dach i skórzaną tapicerkę, kosztuje już 113 700 zł.

Ogólnie face lifting Toyoty Auris uznajemy za wzór tego, jak powinno przeprowadzać się modernizacje samochodów. Auto bardzo się zmieniło wizualnie i to wyłącznie na plus, podobnie jak deska rozdzielcza, która teraz prezentuje się znacznie korzystniej. Do tego nowe silniki (oprócz testowanego nowością jest jeszcze benzynowy 1.2 T) i elementy wyposażenia. Gdyby tylko Toyota zdecydowała się na rozszerzenie oferty o nowego diesla 2.0 D-4D o mocy 143 KM (obecny w zmodernizowanym Avensisie) i zafundowała Aurisowi nowy system multimedialny, trudno byłoby mieć do niego jakiekolwiek uwagi.

Michał Domański

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Toyota Auris | test
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama