​Mercedes GLE 300d i B 200d. Dwa różne auta, ale...

W krótkim odstępie czasu otrzymaliśmy do zrecenzowania dwa modele Mercedesa: GLE 300d oraz B 200d. I choć oba samochody reprezentowały zupełnie inne segmenty - jeden jest pełnoprawnym SUV-em, a drugi wyciągniętym w górę kompaktowym hatchbackiem - to siłą rzeczy wspomniana na wstępie okoliczność skłania do porównań. No to porównajmy...

GLE to kawał auta. Mierzy 492 cm długości, 195 cm szerokości i 177 cm wysokości. Nowa B-klasa jest dokładnie o pół metra krótsza, 15 centymetrów węższa i 21 cm niższa. Została również postawiona na zdecydowanie mniejszych kołach - 18-calowych (co ciekawe, w pierwszym wyposażeniu naciągnięto na nie koreańskie opony Hankook) wobec aż 22-calowych (opcja) w SUV-ie.

Stylistycznie obydwa pojazdy, zaopatrzone w pakiety AMG (szczególną uwagę zwracają wielkie, efektowne, "diamentowe" grille) odpowiadają obecnym kanonom estetyki Mercedesa. O odmiennym charakterze B-klasy świadczy m.in. brak relingów dachowych, których nie można zamówić nawet za dopłatą.

Reklama

Aby wspiąć się do kabiny SUV-a, musieliśmy zdobyć się na pewien wysiłek i pokonać biegnący wzdłuż nadwozia podest (element wyposażenia dodatkowego), przy okazji ryzykując zabrudzenie nogawek spodni. Wsiadanie do hatchbacka nie sprawia żadnych trudności. Czynność tę dodatkowo ułatwiają szeroko otwierające się drzwi.

Rozstaw osi B-klasy wynosi 273 cm, GLE - 300 cm. Ta różnica wpływa przede wszystkim na ilość miejsca w drugim rzędzie siedzeń (w przedniej części kabin i tu, i tu było wystarczająco przestronnie). O ile w SUV-ie jest go mnóstwo, nawet dla bardzo rosłych pasażerów, to w hatchbacku dryblas siedzący za równie wysokim kierowcą będzie wbijał kolana w twarde oparcie fotela przed sobą. Za to nie powinien narzekać na brak przestrzeni nad głową. Szkoda, że tylnej kanapy nie da się przesuwać. Jej dzielone oparcie nie składa się całkowicie na płasko co wpływa na funkcjonalność przestrzeni bagażowej (standardowo 445 litrów, maksymalnie 1530). Kufer w SUV-ie jest na pewno nie gorzej wykończony, a znacznie pojemniejszy (630/2055 l)  litrów).

Wnętrza porównywanych aut wykazują bardzo wiele podobieństw i prezentują się, jakby to powiedzieć... barokowo. Szczotkowane aluminium (bo chyba nie udający metal plastik), lśniące fortepianową czernią tworzywa sztuczne, włókno węglowe (a przynajmniej coś, co w specyfikacji samochodu określane jest jako "struktura karbonu"). Nie każdemu musi się taki wystrój podobać, ale, co sprawdziliśmy, na osobach nie obeznanych ze współczesnymi mercedesami, robi duże wrażenie.

Przez dziesięciolecia pojazdy spod znaku gwiazdy uchodziły za wzór solidności. Tym bardziej dziwimy się pewnej niestaranności montażu niektórych elementów wnętrz w obecnie oferowanych modelach tej marki. Spośród dwóch teraz porównywanych bardziej widoczne było to w B-klasie. Zarówno środkowa konsola, jak i panel z nawiewami powietrza, nawet pod lekkim naciskiem dłoni wyraźnie się poruszały.

To się nam nie podobało. Niezmiennie za to chwalimy rozwiązania, które podnoszą i tak wysoką ocenę ergonomii obsługi mercedesów. Na przykład zastąpienie klasycznego lewarka automatycznej skrzyni biegów przez dźwignię przy kierownicy (taki zabieg zwalnia miejsce na centralnej konsoli) czy sterowanie położeniem elektrycznie ustawianych  foteli za pomocą bardzo wygodnych i intuicyjnych w użyciu elementów na boczkach drzwi. Dlaczego inni producenci nie powielają tych udanych pomysłów?

Źródłem efektu "wow" w recenzowanych przez nas samochodach był wirtualny kokpit w postaci dwóch wyświetlaczy umieszczonych pod wspólną taflą szkła. Imponują nie tylko wyglądem, jakością obrazów i grafik, ale również bogactwem przekazywanych informacji oraz różnorodnością możliwych konfiguracji. Ekrany w B-klasie są duże (przekątna 10,25 cala), ale, co zrozumiałe, mniejsze niż w GLE (12,3 cala). Nie ma to jednak znaczenia dla ich czytelności.

Cyfrowe kokpity w obu modelach obsługuje się identycznie: dotykiem (centralny ekran), gładzikiem na środkowej konsoli, gładzidełkami, pokrętłami i przyciskami na kierownicy lub głosowo.

Opisując SUV-a nie szczędziliśmy słów podziwu dla tej ostatniej funkcji, wywoływanej hasłem "Hej, Mercedes". Nie wiedzieć czemu w B-klasie wirtualna asystentka spisuje się gorzej. Owszem, niekiedy zaskakuje zgrabnymi odpowiedziami na zaczepki kierowcy ("Hej, Mercedes, jak się dzisiaj czujesz?"; "Fantastycznie. Dziękuję, że o to pytasz"), ale zdarza się jej zbyt długo zastanawiać, powtarzać do znudzenia kwestię "Co mogę dla ciebie zrobić?", albo zwyczajnie pleść głupoty.

Dlatego, jeżdżąc hatchbackiem, zamiast wdawać się w pogawędki z "towarzyszką podróży" woleliśmy pobawić się funkcją o nazwie Energizing Comfort. "Świeże powietrze: zielono-niebieskie światło oraz chłodna, orzeźwiająca bryza przeniosą Państwa nad morze"... "Witalność: ożywiająca skuteczność dzięki pobudzającemu światłu i aktywującej muzyce"... "Ćwiczenia w celu rozluźnienia mięśni, aktywacji i zwiększenia koncentracji". Do tego kinetyka foteli, czyli lekkie ruchy oparcia i siedziska. Takie cuda, panie dzieju...  

Pod maskami obydwóch samochodów pracowały silniki wysokoprężne o tej samej pojemności (1950 ccm) i identycznej liczbie cylindrów (4), lecz różniące się mocą i wartością maksymalnego momentu obrotowego. W GLE 300d: 245 KM i 500 Nm, w B 200d: 150 KM i 320 Nm. Jak widać, przedstawiciel B-klasy  jest wyraźnie słabszy, co w pewnym stopniu odbija się na jego osiągach, przynajmniej tych oficjalnie podawanych. SUV przyspiesza od 0 do 100 km/godz. w czasie o 1,1 sekundy krótszym (7,2 wobec 8,2 sekundy) przy bardzo zbliżonych prędkościach maksymalnych (225 vs 219 km/godz.). Jednak w praktyce tego się nie odczuwa. Różnica mas (hatchback jest o ponad pół tony lżejszy) powoduje, że oba samochody wydają się równie dynamiczne.

Na wysoką ocenę zasługują automatyczne przekładnie. 9-biegowa w GLE i 8-biegowa w B działają bardzo sprawnie. Ich zestopniowanie sprawia, że brak jednego biegu jest praktycznie niezauważalny.

I jeszcze informacja o zużyciu paliwa. Według wskazań komputera pokładowego dwulitrowy turbodiesel hatchbacka zadowalał się średnio 6,5  l oleju napędowego na 100 km. Przy spokojnej jeździe szosowej spalał 4,5 l/100 km. W mieście - 8,5-9 l. SUV w każdych warunkach o około dwa litry więcej.

Testowany przez nas GLE 300d 4Matic miał napęd 4x4 i pneumatyczne zawieszenie, testowana B-klasa - moment przekazywany tylko na jedną, przednią oś oraz opcjonalne, adaptacyjne amortyzatory. Idziemy jednak o zakład, że zdecydowana większość kierowców nie odczuje różnic w ich prowadzeniu i zachowaniu na drodze, przynajmniej w zwykłych warunkach i bez prób bicia rekordów czasu przejazdu mocno krętymi trasami. Jest dobrze. Nawet bardzo dobrze. To samo dotyczy komfortu, choć w i jednym, i w drugim przypadku ma on charakter nieco "bujający".

Oba samochody były wyposażone w komplet systemów bezpieczeństwa. Tu drobny przytyk do B-klasy, w której asystent zapobiegający kolizjom wykazywał się przesadną gorliwością. Dociągał pasy bezpieczeństwa i włączał ostrzegawczy sygnał także w sytuacjach, które na zdrowy rozum zupełnie tego nie wymagały. Z drugiej strony ostrożności nigdy za wiele...    

B 200d i GLE 300d. Oba mercedesy mają mnóstwo zalet i trudno znaleźć w nich poważniejsze wady. Nowa B-klasa pod względem technicznym jest bardzo blisko spokrewniona z klasą A. Ma identyczną długość, szerokość i rozstaw osi. Różnica 12,2 cm w wysokości korzystnie wpływa na przestronność kabiny. Wysoka pozycja za kierownicą (w klasie B siedzi się o 9 cm wyżej niż w klasie A) owocuje bardzo dobrą widocznością ze środka na zewnątrz. Dzięki skromniejszym niż w SUV-ie gabarytom podwyższony hatchback jest poręczniejszy w mieście. Napędzający go silnik wykazuje się mniejszym apetytem na paliwo, bez odczuwalnego wpływu na osiągi.   

SUV to samochód niewątpliwie dużo bardziej prestiżowy i wyrafinowany technicznie, lecz jednocześnie droższy w eksploatacji. I nie chodzi tu tylko o wyższe spalanie i koszty przeglądów. Pomyślmy choćby o różnicy w cenach opon zimowych. GLE ma większy bagażnik i zapewnia więcej miejsca pasażerom w drugim rzędzie siedzeń. Jest jak na swoje rozmiary zaskakująco zwinny, aczkolwiek może sprawić nieco kłopotu przy manewrach na ciasnych parkingach. Regulowany prześwit i napęd 4x4 pozwalają opuścić asfalt i zjechać na drogę o zdecydowanie gorszej jakości.

Co zatem wybrać? Być może w podjęciu decyzji pomoże informacja o cenach. Otóż w przypadku B 200d "w automacie" zaczynają się one od kwoty 149 400 zł. Za GLE 300d należy zapłacić co najmniej 271 000 zł, czyli prawie dwa razy więcej. Testowane przez nas egzemplarze kosztowały odpowiednio 208 000 i 398 300 zł.

Aha, i jeszcze jedno. Oficjalna strona internetowa Mercedesa lansuje nową B-klasę jako samochód rodzinny, nie wiedzieć czemu ilustrując informację na ten temat zdjęciem przedstawiającym dziewczynkę, której towarzyszy brodaty mężczyzna (tatuś?) w damskich fatałaszkach. Takie czasy...


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy