Klasa E coupe w każdej wersji prezentuje się atrakcyjnie i dynamicznie, a odmiana AMG dodaje do tego elementy charakterystyczne dla modeli z Affalterbach. Jest to między innymi charakterystyczny grill z pionowymi poprzeczkami (zwany Panamericana), dyfuzor i w komponowany w niego poczwórny wydech oraz czarne, 20-calowe felgi.
Biały lakier testowanego egzemplarza niekoniecznie kojarzy się ze sportem i świetnymi osiągami, ale kolor Diamond White, kontrastujący z elementami pakietu AMG Night oraz szklanym dachem i wspomnianymi alufelgami, prezentuje się naprawdę atrakcyjnie.
Oznaczenie "53" wskazuje w przypadku modeli AMG, że mamy do czynienia z odmianą "pośrednią". Nadal sportową, ale przeznaczoną dla osób, które oczekują świetnych osiągów, lecz zamiast ekstremalnych wrażeń za kierownicą, pragną luksusu i komfortu na co dzień. Doskonale widać to we wnętrzu testowanego auta.
Owszem, znajdziemy tu dużo wstawek z włókna węglowego, sportową kierownicę pokrytą perforowaną skórą oraz mocno wyprofilowane fotele z czerwonymi wstawkami. Priorytetem był tu jednak komfort, czego najlepszym przykładem jest fakt, że zaś fotele mają wszechstronną elektryczną regulację, są ogrzewane, wentylowane i mają funkcję masażu. Idealnie na długie trasy jak w prawdziwym gran turismo.
Zmiany w badaniach technicznych samochodów. Będą kary, ale bez podwyżek stawek
Nieco gorsze warunki podróżowania mają osoby siedzące z tyłu, ale i tak można pokusić się o nazwanie E 53 coupe autem czteroosobowym (a nie 2+2). O komfort dba tu trzecia strefa klimatyzacji, dwa łącza USB oraz uchwyty na napoje. Niestety z niezrozumiałych względów, nie znajdziemy tu podłokietnika, co zauważalnie pogarsza komfort podczas dalszych podróży.
Wraz z przeprowadzoną 2020 roku modernizacją, do klasy E coupe trafił nowy system multimedialny z dużym centralnym touchpadem zastępującym pokrętło (co nieco pogarsza wygodę obsługi) oraz doskonale już znanym (i świetnie działającym) sterowaniem głosowym, reagującym na komendę "Hej Meredes".
Pod maską E 53 coupe pracuje niezmiennie 3-litrowy silnik z doładowaniem oraz elektrycznym kompresorem, którego zadaniem jest błyskawiczne wtłoczenie powietrza do cylindrów, zanim jeszcze klasyczna turbina zdąży się rozkręcić, poprawiając reakcję na gaz. 435 KM (wspomagane chwilowo kolejnymi 22 KM oraz 250 Nm z układu miękkiej hybrydy), potrafią reagować naprawdę żywiołowo, rozpędzając niemieckie coupe do 100 km/h w 4,4 s i wywołując szeroki uśmiech na twarzy kierowcy.
Ustawiając napęd na tryb Race, możemy liczyć na błyskawiczną zmianę przełożeń 9-biegowego "automatu" oraz bardzo przyjemną ścieżkę dźwiękową płynącą z wydechu, który w repertuarze ma nie tylko rasowy warkot, ale także wystrzały, choć daleko im do tych, jakie potrafiły wersje 63 jeszcze kilka lat temu. Niestety klasa E coupe nie jest dostępna w takiej odmianie - chcąc mieć V8 pod maską trzeba zdecydować się na sedana lub kombi.
Co ważne, E 53 Coupe pozostaje całkiem komfortowe, oczywiście pod warunkiem, że nie przełączymy zawieszenia w tryb Sport lub Sport+. Samochód wyposażony jest w wielokomorowe zawieszenie pneumatyczne, ale o dość sztywnych nastawach, więc nie ma tu mowy o łagodnym bujaniu się na nierównościach. Docenimy to oczywiście w zakrętach, w których niemieckie coupe bardzo długo pozostaje neutralne, w czym pomaga standardowy napęd na wszystkie koła. Z drugiej jednak strony, moc domyślnie trafia na tylną oś, a przednia dołączana jest tylko w razie potrzeby, za pomocą sprzęgła elektromechanicznego. Jeśli więc ktoś ma ochotę na zarzucanie tyłem w zakrętach, to nie będzie miał z tym większego problemu.
Nie da się ukryć, że klasa E Coupe od AMG to samochód prawdziwe wyjątkowy, a do tego bezkonkurencyjny. Dosłownie, ponieważ Audi nie ma w swojej ofercie odpowiednika, zaś BMW serii 8 Coupe, choć ma bardzo zbliżone wymiary, plasowane jest przez producenta o segment wyżej, co ma swoje odbicie choćby w cenie.
Mercedes-AMG E 53 Coupe to zatem unikalne połączenie sportowego coupe i luksusowej limuzyny. W trasie pozwala na całkowity relaks, poruszając się częściowo autonomicznie, masując podróżnych i pozwalając cieszyć się muzyką płynącą z doskonałego nagłośnienia Burmestera. Z drugiej jednak strony inżynierowie z Affalterbach zadbali, żeby na krętej drodze uśmiech nigdy nie schodził z twarzy kierowcy.
A ile kosztuje taka przyjemność? Cennik otwiera kwota 423 600 zł, ale opcji do wyboru jest sporo, a ceny godne segmentu premium. Sam biały lakier kosztuje 7573 zł, dwukolorowa tapicerka nappa 11 773 zł, a wykończenie wnętrza włóknem węglowym 12 668 zł. Z kolei za 34 529 zł kupicie pakiet wyposażenia, obejmujący między innymi dach panoramiczny, system bezkluczykowy, kamery 360 st., a także nagłośnienie Burmester surround. Nie mylić z Burmester high-end 3D z testowanego egzemplarza, wymagającego wyłożenia kolejnych 18 588 zł za "upgrade". Dotarcie do kwoty 600 tys. zł nie stanowi problemu.
***