Kia Xceed została już tylko z jednym silnikiem. Czy ten model wart jest uwagi?
Kia Xceed pojawiła się na rynku w 2019 roku, a trzy lata późnie przeszła face lifting. Nie uchroniło jej to jednak przed widocznym, szczególnie w kabinie, upływem czasu - co jednak niekoniecznie jest wadą. Na rok modelowy 2025 Kia pozostawiła w ofercie tylko jeden silnik - 1.5 T-GDI o mocy 140 KM, który dostępny jest zarówno ze skrzynią mechaniczną jak i 7-biegową przekładnią dwusprzęgłową. W teście sprawdzamy najlepiej wyposażoną odmianę GT-Line za ponad 152 tys. zł.
Kia dobrze trafiła z Xceedem, który jest typowym, kompaktowym crossoverem - ma lekko podniesione nadwozie (prześwit wynosi solidne 18,4 cm), jest nieco dłuższa od klasycznego hatchbacka i atrakcyjny, choć nie efekciarski, wygląd. Jeszcze do niedawna oferowano ją z trzema rodzajami napędów do wyboru - mieliśmy podstawową, 160-konną odmianę 1.5, topową, 204-konną, 1.6 oraz hybrydę plug-in o mocy 141 KM. Od początku października do produkcji można zamawiać jednak wyłącznie jedną, benzynową odmianę - to 1.5 T-GDI o mocy 140 KM.
Nadwozie Xceeda jest dłuższe od Ceeda o ponad 8 cm, ale rozstaw osi pozostał taki sam. Nie oznacza to jednak, że z tyłu brakuje przestrzeni, nawet w wersji z panoramicznym, otwieranym dachem, który obniża nieco sufit. Najmniej miejsca jest na stopy, ale tylko, jeśli kierowca maksymalnie obniży swój fotel. Przestrzeni na kolana nie brakuje, bo na "plecach" przednich foteli zastosowano wcięcia. Bagażnik ma 426 l pojemności, po złożeniu siedzeń mamy do dyspozycji 1378 l. Pakowanie bagaży może utrudniać wysoko umieszczony próg załadunku. Dobrze, że po dwóch stronach “kufra" znalazły się uchwyty na siatki oraz dodatkowe wnęki, na przykład na gaśnicę.
Kia EV3 ma zasięg jak benzyniak. Za tę cenę tyle nie oferuje nikt
Bardzo wygodne okazały się fotele z półskórzaną tapicerką i zamszem, które w wersji GT-Line nie tylko mają odpowiednie przeszycia, ale też całkiem solidne podparcie boczne. W tej odmianie ich regulacja odbywa się elektrycznie w ośmiu kierunkach, dwa ustawienia można zaprogramować przyciskami.
Przed oczami kierowcy znajdują się wirtualne wskaźniki, ale można zapomnieć o ich personalizacji - i to właśnie pierwszy znak, że Xceed swoje lata już ma. Jedynie w trybie Sport zmienia się kolor tarcz zegarów (z czarnego na “brudną" biel). Upływ czasu w kabinie Xceeda widać też w architekturze całej deski rozdzielczej. Dla niektórych kierowców będzie to jednak bardziej zaleta niż wada - klimatyzację obsługuje się bowiem pokrętłami, większość podstawowych funkcji można aktywować lub wyłączyć przyciskiem, ekran systemu multimedialnego ma przekątną 10,25 cala i nie tworzy jednej "tafli" z zegarami, tylko jest oddzielnym bytem, w dodatku nie wkomponowanym w deskę rozdzielczą.
Pod wyświetlaczem umieszczono dotykowy panel ze skrótami do najważniejszych funkcji menu - radia, ustawień pojazdu czy nawigacji. Niestety, zarówno sam system multimedialny, a w szczególności rzeczone pola dotykowe, nie wykazują się specjalną chęcią do pracy i czasem działają z opóźnieniem. Powiew klasyki czuć także dlatego, że jednym z portów USB jest klasyczne wejście USB-A (jest też USB-C i bezprzewodowa ładowarka). Czy to źle?
Pomimo dość leniwie działającego systemu z prostym menu i grafikami nie można się do łatwości obsługi przyczepić. Także jakość wykonania jest uczciwa, choć plastiki w większości sprawiają raczej... smutne wrażenie. Jedyne, co ożywia wnętrze Xceeda to plastikowe, srebrne listwy ozdobne oraz aluminiowe nakładki na pedały - jak żywcem wyjęte z jakiegoś hot hatcha. Ucieleśnieniem klasycznego wnętrza jest sporych rozmiarów dźwignia zmiany biegów z dużym przyciskiem zwalniającym blokadę. Konkurenci coraz częściej stosują minimalistyczne przełączniki, ale i w tym rozwiązaniu można znaleźć zaletę - dużą dźwignię łatwo znaleźć ręką.
Sprawdzamy nowe MG HS. Toyota RAV4 w cenie Dacii Duster?
Kia w dość wyjątkowy sposób podeszła do kwestii związanych z ustawieniami pojazdu. W komputerze pokładowym można wybrać tak drobiazgowe ustawienia jak szybkość czy wysokość podnoszenia pokrywy bagażnika, sposób odsuwania się fotela kierowcy przy wsiadaniu/wysiadaniu, liczbę mignięć kierunkowskazu przy delikatnym przesunięciu dźwigni albo przypomnienie przy wyjściu z auta o pasażerach z tyłu. Niestety gorsza sprawa jest z interfejsem Android Auto, w przypadku egzemplarza testowego można było podpiąć smartfon do systemu multimedialnego auta tylko przez kabel.
Xceed w wersji 1.5 T-GDI nie jest wyposażony w najmniejszy nawet układ miękkiej hybrydy, do ograniczania zużycia paliwa w mieście służy głównie start/stop, jednak nawet on nie włącza się przy każdym zatrzymaniu auta. Efekt? W mieście trudno uzyskać wynik poniżej 8 l/100 km, a w trasie auto potrzebuje około 7 litrów na setkę. Jazda z prędkością 140 km/h kończy się wynikiem powyżej 8 l/100 km. Za to 4-cylindrowa jednostka ma dobrą kulturę pracy i nie powoduje wibracji.
Wyposażona w dwusprzęgłową przekładnię jest zrywna - czasem ma się wrażenie, że aż nadto - i szybko reaguje na wciśnięcie gazu. Choć po kick-downie na przyspieszenie trzeba poczekać około sekundy - skrzynia szybko zmienia bieg, ale chwilę potrwa, zanim auto zacznie nabierać prędkości. Co ciekawe, wg producenta auto z mechaniczną skrzynią zapewnia o 0,2 s krótsze przyspieszenie od 0 do 100 km/h, wersja z przekładnią dwusprzęgłową potrzebuje na ten manewr 9,4 s. Auto można przełączyć w tryb sport, ale wówczas układ napędowy staje się zbyt “nerwowy", skrzynia jeszcze szybciej zmienia biegi, reakcje na gaz są bardziej żywiołowe, ale tego typu charakterystyka jest po prostu męcząca. Już w normalnym trybie skrzynia potrafi szarpnąć podczas powolnej jazdy.
Wyposażona w układ wielowahaczowy z tyłu Kia Xceed pokazuje, jak zestroić zawieszenie, by z jednej strony utrzymać dobry komfort resorowania na nierównych drogach, a z drugiej zapewnić kierowcy dobrą przyczepność i brak nerwowych reakcji na szybkie skręty. Podwyższone nadwozie nie przechyla się przesadnie, a zawieszenie pracuje bezgłośnie, dobrze tłumiąc nawet takie "atrakcje", jak poniemiecka kostka. Na szczęście nie przeszkadzają w tym spore, 18-calowe obręcze kół.
Wersja GT-Line, która wyróżnia się lepszym wyposażeniem i bardziej atrakcyjnym wyglądem (między innymi wzorem tylnych lamp), kosztuje 152 500 zł (w odmianie ze skrzynią mechaniczną o 8000 zł mniej). Wyposażenie jest praktycznie kompletne, dopłacić można jedynie za lakier czy panoramiczny dach. Na pokładzie są wszystkie podstawowe systemy bezpieczeństwa, ale na przykład układ automatycznego przełączania świateł z mijania na drogowe powinien działać szybciej. Z kolei funkcja pokazywania aktualnych cen na stacjach paliw wyświetla stawki, które nie pokrywają się z tym, co widać na stacji.
Xceed pod wieloma względami wyraźnie daje odczuć, że jest autem, które zostało zaprojektowane dobrych kilka lat temu, jednak prosta obsługa i wysoki komfort oraz dynamiczny silnik to jego niewątpliwe atuty. Być może czasami zbyt daleko idąca nowoczesność ma więcej wad niż zalet i Xceed jest tego żywym dowodem. Konkurencyjna Mazda CX-30 wyceniona jest wyraźnie wyżej, choć też jej wnętrze wydaje się o stopień bardziej wyrafinowane, a moc silnika, który wyposażono w układ mild hybrid, to 186 KM. Za ten model trzeba zapłacić przynajmniej o kilkanaście tysięcy zł więcej niż za porównywalną Kię Xceed. Patrząc na polskie ulice, na razie ten pojedynek zdecydowanie wygrywa Kia.