Dacia Lodgy 1.5 dCi 110 Prestige - test
Mało jest aut, których debiut zapowiada tak duże poruszenie w salonach, jak Dacia Lodgy. Minivan w cenie auta miejskiego musi stać się bestsellerem.
Gdy osiem lat temu Dacia powracała na europejskie rynki, nikt nie miał wątpliwości, jakie priorytety przyświecały jej projektantom. Auta te po prostu miały być tanie. I były. Pierwszy był Logan - tanie i przestronne auto o prostej konstrukcji. Co prawda niezbyt nowoczesne, ale nie zraziło to klientów - niektórzy musieli czekać na nie aż pół roku. Ten sukces sprawił, że Dacia szybko rozszerzyła ofertę. Pojawiły się hatchback Sandero, obszerne kombi Logan MCV oraz użytkowe Logany Van i Pick-up. Wszystkie przeciętnie urodziwe, ale za to bardzo tanie.
Dacia nowej ery
Z czasem Dacia popracowała nad tym, co dotąd nie było jej domeną - jakością wykonania i wyglądem. Kolejny model, kompaktowy SUV Duster, mimo niskiej ceny nie wyglądał jak sprzed kilkunastu lat. Efekt? Wielki sukces handlowy.
Zatem kiedy Dacia zapowiedziała produkcję taniego minivana, oczekiwania były ogromne. Dlatego gdy tylko pojawiła się okazja przetestowania nowego modelu Lodgy, postanowiliśmy sprawdzić, czy Dacia sprostała oczekiwaniom.
Jeśli chodzi o wygląd, nowy model wyprzedza Logana o epokę. Pod tym projektem raczej nie podpisaliby się Bertone czy Pininfarina, ale nazwanie Lodgy brzydkim autem jest sporym nadużyciem. Co prawda ma dość nietypowe, jak na minivana, dwubryłowe nadwozie, ale jest ono bardzo proporcjonalne. Duże światła, szerokie listwy boczne i czarne słupki dodają sylwetce sporo lekkości.
Jedynym elementem, który nieco zaburza proporcje są małe koła. Większe pasowałyby tu dużo bardziej. Ale oczywiście ogumienie kosztowałyby wtedy znacznie więcej, a to nie spodobałoby się nabywcom.
Wnętrze na piątkę
Lodgy nie jest pierwszą ładną Dacią, ale dotąd żaden model tego producenta nie miał równie ładnego kokpitu. Pod względem projektu w niczym nie odbiega on od rywali z Europy i Azji. Co prawda plastiki nie są zbyt miękkie, ale nie sprawiają wrażenia tanich. Są też starannie zmontowane.
Nieco do życzenia pozostawia pozycja "za kółkiem". Brakuje osiowej regulacji kierownicy, a fotel mógłby się odsuwać dalej do tyłu. Przeszkadza to jednak tylko prowadzącym powyżej 180 cm wzrostu.
Na szerokości ramion kabina zapewnia sporo miejsca, a do tego nie zwęża się ku górze, dzięki czemu wrażenie przestronności jest jeszcze większe. Najbardziej jednak imponuje ilość miejsca nad głowami - kierowca nie musiałby tu zdejmować nie tylko kapelusza, ale nawet cylindra. Dotyczy to także jadących z tyłu. Testowana Dacia ma pięć miejsc, ale jest też dostępna w wersji siedmioosobowej, z pełnowymiarowymi miejscami w trzecim rzędzie.
Jedna z głównych zalet Lodgy kryje się za tylną pokrywą. To bagażnik, który standardowo, za drugim rzędem siedzeń i poniżej rolety, pomieści wg producenta aż 827 l bagażu! Co prawda w rzeczywistości mieści o 110 l mniej, ale to i tak absolutny rekord w tej klasie. Maksymalnie, po wyjęciu kanapy i po sufit, Lodgy potrafi przewieźć ponad 2,6 m3 bagażu. To wynik na poziomie małych aut dostawczych.
Komfort przede wszystkim
Zajęcie miejsca w wygodnym fotelu rozwiewa ewentualne wątpliwości dotyczące charakteru auta - to ewidentnie nie jest model dla kierowców z wyścigową żyłką. Siedzenie jest miękkie i niemal całkiem płaskie. Nie ma zatem co liczyć na dobre podparcie ciała.
Zawieszenie też zestrojono pod kątem komfortu jazdy. Lodgy dość mocno wychyla się w zakrętach, ale zachowuje się przy tym bardzo przewidywalnie. Co prawda przyczepność traci nieco wcześniej niż większości rywali, ale zanim dojdzie do podsterowności, piszczące koła "podpowiedzą" o konieczności ujęcia gazu. Największym problemem na drodze są dla Dacii gwałtowne manewry, np. omijanie przeszkody. W takich sytuacjach robi się nieco nerwowa, ale seryjne ESP szybko uspokaja sytuację.
Za to z nierównościami nie ma najmniejszego problemu. Mimo że testowaliśmy auto w topowej wersji z 16-calowymi kołami, dziury w jezdni ani nie powodowały większego huku, ani nie wstrząsały nadmiernie podróżnymi.
Do takiego charakteru bardzo pasuje 107-konny diesel. Zapewnia on autu zupełnie wystarczające osiągi - podczas prób testowych Dacia osiągnęła 100 km/h w 11,2 s (o 0,4 s szybciej niż obiecuje producent). Jest przy tym całkiem oszczędny - w trasie wystarcza mu mniej niż 5 l/100 km, w mieście zużywa o 1,5 l więcej. Dzięki sporemu momentowi obrotowemu dostępnemu przy niskich obrotach nie trzeba "wkręcać" silnika pod czerwone pole obrotomierza (wtedy jego dźwięk robi się dokuczliwy). Podczas spokojnej jazdy silnik jest znacznie cichszy.
Kiepsko wypadają hamulce (z tyłu - bębnowe). Ponad 40 m potrzebne do zatrzymania się ze 100 km/h to nieco za dużo.
Każda wersja się opłaca
Najtańsza Dacia Lodgy (benzynowe 1.6) kosztuje 37 900 zł. Jak na nowe auto tej wielkości - kwota szokująco korzystna. OK, bazowa wersja jest słabo wyposażona, ale w podobnej cenie można kupić np. Fiata Punto czy Chevroleta Aveo. W równie ubogich odmianach.
Auto na zdjęciach to z kolei najdroższa odmiana Lodgy, z mocniejszą odmianą silnika 1.5 dCi i topowym wyposażeniem. Taki samochód kosztuje znacznie więcej - 60 tys. zł. Jednak to też niesamowicie korzystna oferta - u konkurencji (Chevrolet Orlando, Renault Scenic) od tej kwoty dopiero "zaczyna się rozmowa", a o dieslu można pomarzyć. Dacia w tej cenie seryjnie oferuje nawet nawigację. Jedyne opcje to: trzeci rząd siedzeń (2000 zł), lakier metalik i koło zapasowe.
Szkoda tylko, że zamiast sterowanego z kierownicy ogranicznika prędkości nie ma tempomatu. Przydałby się w tak "turystycznym" aucie.
Podsumowanie
Logdy to nie tylko niezmiernie wręcz przestronne auto. To także pierwsza Dacia, która atrakcyjnie wygląda i z zewnątrz, i w środku. A do tego nowa, z 3-letnią gwarancją, kosztuje tyle, co roczni lub nawet dwuletni konkurenci w porównywalnych odmianach. Sukces wydaje się pewny.
Marcin Laska