Czy warto kupić elektryka, mając tylko zwykłe gniazdko? Zrobiłem test
Przez trzy tygodnie jeździłem Dacią Spring, najtańszym elektrykiem na rynku, ładując ją codziennie ze zwykłego gniazdka. Czy bez dostępu do szybkich ładowarek i wallboxa w garażu da się jeździć autem elektrycznym?
"Totalne rozczarowanie", "wyrób samochodopodobny", "nieśmieszny żart", "chyba ktoś wprowadził ją do sprzedaży przez pomyłkę" - takich komentarzy naczytałem się wiele, część niepochlebnych ocen pochodziła od moich znakomitych kolegów z innych redakcji. Ich opinia na temat Dacii Spring tylko zaostrzyła mój apetyt. Czy naprawdę w dzisiejszych czasach da się stworzyć aż tak zły produkt? Ja pokochałem Dacię Spring, a moja żona ciągle podpytuje, kiedy sobie taką kupimy. To najlepsze auto świata, jeśli chodzi o jazdę po mieście. Czy to syndrom sztokholmski?
O tym, jakie emocje wzbudzał ten samochód u tych, którzy mieli z nim do czynienia, pisałem już jakiś czas temu tutaj. W skrócie: niespecjalnie chce utrzymywać autostradową prędkość, co przeszkadza innym użytkownikom autostrad, nie chce się szybko ładować, co przeszkadza innym użytkownikom szybkich ładowarek i być może chciałby spłonąć, co przeszkadza ludziom kompletnie niemającym pojęcia o autach elektrycznych.
I faktycznie, przy pierwszym kontakcie z rumuńskim elektrykiem można wskazać punkty, w których odstaje od ogółu aut oglądanych dziś w salonach. Dla ułatwienia zebrałem je na liście.
Tu znowu ukłon w kierunku kolegów przyzwyczajonych do samochodów testowych w najwyższych wersjach wyposażenia. W Springu faktycznie można narzekać na:
- brak możliwości regulacji kierownicy,
- brak regulacji wysokości fotela kierowcy,
- skajową tapicerkę, od której latem trudno się odkleić,
- plastikową kierownicę bez przycisków do obsługi radia,
- przewspomagany układ kierowniczy pracujący superlekko, jakby w oderwaniu od kół,
- twarde plastiki wszędzie gdzie nie ma skaju,
- blaszany dźwięk zamykania drzwi,
- wrażenie podskakiwania na nierównościach (krótki rozstaw osi),
- przyspieszenie do 100 km/h w 19 s (słownie: dziewiętnaście),
- zasięg przedniej wycieraczki - zostawia na szybie 15-centymetrowy pas z lewej strony, zimą, podczas opadów śniegu będzie problem,
- zaledwie 200 km zasięgu.
Jeśli weźmiemy pod uwagę, że mowa o nowym samochodzie, na który trzeba wydać 110 tys. zł i porównamy go ze spalinowymi maluchami kosztującymi podobne, albo zauważalnie niższe kwoty - byłoby miło gdyby Spring był pod względem wyposażenia bardziej współczesny.
Ale z drugiej strony, jeśli na chwilę zapomnimy o cenie, Springa jest też za co chwalić.
Wbrew pozorom wcale nie jest ich tak mało. Na listę zalet Springa w swoim kajecie wpisałem:
- niewielkie gabaryty idealne do poruszania się po mieście,
- zaskakująco dobrą dynamikę w zakresie 0-60 km/h, dzięki której auto wystrzeliwuje spod świateł znacznie szybciej niż reszta pojazdów,
- jak na gabaryty, całkiem przestronne wnętrze i przyzwoity bagażnik (szkoda, że składanego oparcia kanapy nie da się podzielić),
- prostotę obsługi - wygodną w mieście, wysoką pozycję za kierownicą i łatwe wsiadanie/wysiadanie,
- niewielkie zużycie energii elektrycznej w okolicach 12-14 kWh przy korzystaniu z auta w mieście z włączoną klimatyzacją (która na marginesie jest całkiem wydajna),
- brak konieczności odwiedzania nie tylko stacji paliw, ale i publicznych ładowarek (jak ma się gniazdko w garażu) i co za tym idzie:
- niskie koszty eksploatacji.
U nas w rodzinie, jeżdżąc Dacią tak, jak na co dzień korzystamy ze swojego "zwykłego" auta i mając własne gniazdko 230V przy stanowisku w garażu, osiągnęliśmy transportową samowystarczalność. Żona przyjeżdżała z biura - wpinała auto do gniazdka jak telefon, rano odpinała i jechała do pracy. Codziennie miała do dyspozycji 230-250 km zasięgu, którego i tak nie potrzebowała. 12 kWh po 60 groszy daje koszt przejechania 100 km na poziomie poniżej 8 zł. Nawet jeśli prąd podrożałby dwu-, albo trzykrotnie, wciąż byłoby taniej niż jakimkolwiek autem spalinowym.
Brak regulacji kierownicy i ograniczona regulacja fotela na miejskich dystansach nie spędzała mi snu z powiek. Przed układem kierowniczym w mieście nie stawiałem specjalnych wymagań, lekkie kręcenie kierownicą przydawało się na parkingach. O twardych plastikach i hałasu trzaskających drzwi szybko zapomniałem. Zasięg też nie był problemem. Najbardziej bolesny pozostał skaj na fotelach - przydałby się bardziej przyjazny dla skóry materiał, bo o wentylacji nawet nie marzyłem. Wybierałem trasy, na których mogłem korzystać z buspasów i skracać dzięki nim podróże do minimum. Wiem, że polscy producenci mają już gotowe pokrowce do Springa.
Jednak żeby przekonać się, czy to przypadkiem nie są objawy syndromu sztokholmskiego i nieudolna próba usprawiedliwienia istnienia pojazdu, który, jak uważają niektórzy moi koledzy, nie miał prawa pojawić się na rynku, zapytałem o zdanie ludzi, którzy spędzili z podobnymi autami więcej czasu niż ja.
Zasięgnąłem języka u tych, którzy zamiast klepać cokolwiek w internecie, faktycznie wydali swoje ciężko zarobione pieniądze na te samochody. Ich opinie są zgoła odmienne, niż powszechny w mediach motoryzacyjnych obraz tego auta. Kupowali te samochody do konkretnych celów - taniego poruszania się po mieście, tanich dojazdów do pracy, konsumowania nadwyżek energii elektrycznej z fotowoltaiki, szybkiego poruszania się po miastach z sensowną siecią buspasów, albo obniżenia kosztów działalności wymagającej częstego poruszania się po mieście i parkowania w ścisłym centrum.
Każdy stwierdzał, że auto świetnie spełnia jego oczekiwania. Rekordziści potrafią zrobić na jednym ładowaniu przeszło 300 km. Do tego część zwraca uwagę na koszty eksploatacji typu wymiana klocków hamulcowych za 300 zł. I to w ASO. I oczywiście, są świadomi niedomagań Springa, jego toporności i braków w wyposażeniu. Ale zalety, jakie niesie ze sobą korzystanie z małego auta elektrycznego na co dzień, pozwalają o nich zapomnieć.
I byłoby super, gdybyśmy na motoryzację patrzyli z punktu widzenia potrzeb i ich zaspokajania. Nie każde auto musi się nadawać do wszystkiego. A w kwestii poruszania się samochodem elektrycznym po mieście, Spring jest póki co bezkonkurencyjny. Jako drugie auto w rodzinie - będzie idealny.