BMW konsekwentnie rozszerza swoją gamę elektryków, a jednym z nowszych w niej modeli jest i4. Bliźniak serii 4 Gran Coupe różni się od niej głównie źródłem napędu, natomiast w testowanej odmianie M50, można go (przynajmniej teoretycznie) traktować jako poważnego konkurenta dla spalinowego M4. Ale czy jest nim faktycznie?
Jeśli za kryterium "sportowości" samochodu weźmiemy jego moc, to i4 M50 natychmiast robi spore wrażenie. Jego dwa silniki (przy przedniej i tylnej osi) generują w sumie 544 KM oraz 795 Nm momentu obrotowego. Dość powiedzieć, że M4 Competition ma "tylko" 510 KM oraz 650 Nm. Reakcja na gaz, jak to w elektryku, jest błyskawiczna, a jeśli przejdziecie na tryb Sport to wręcz piorunująca. Sprint do 100 km/h w 3,9 s to wartość, która budzi respekt.
Spore wrażenie robi także zachowanie w zakrętach. Standardowo oferowane adaptacyjne zawieszenie dba, aby nadwozie nie przechylało się wyraźnie na łukach, zaś bateria umieszczona w podłodze niczym magnes przyciąga i4 do asfaltu. W efekcie można złapać się na myśli, że to BMW pokona każdy zakręt z dowolną prędkością. Co oczywiście jest zwodnicze, ale pokazuje jak pewnie prowadzi się ten samochód.
Nie będzie przesadą, jeśli nazwiemy i4 sportową limuzyną (a właściwie to liftbackiem). Pytanie tylko czy "sportowość" ogranicza się tylko do osiągów. Mocarne wciskanie w fotel robi wrażenie, ale nie towarzyszy temu zmiana biegów, a "kosmiczne" dźwięki jakie temu towarzyszą, nie mają w sobie nic z uroku odgłosów które wydaje z siebie M4. Elektryk może zapewniać świetne przeciążenia, ale brakuje tu trochę charakteru.
Warto też odnotować, że chociaż i4 M50 prowadzi się świetnie, to waży 2290 kg, podczas gdy M4 Competition xDrive 1850 kg. Różnica spora i niestety odczuwalna. Również w osiągach - spalinowa odmiana jest szybsza do 100 km/h o 0,4 s i może jechać nawet 290 km/h (i4 M50 225 km/h). W elektryku nie znajdziemy też ceramicznych hamulców, kubełkowych foteli, ani trybu driftowania.
Koniec końców można dojść więc do wniosku, że i4 M50 to raczej odpowiednik M440i xDrive Gran Coupe. Poza identycznym nadwoziem (M4 występuje tylko jako coupe lub cabrio), oferuje podobne połączenie świetnych osiągów, ale bez ekstremalnego charakteru. To świetne auta na co dzień, które w razie potrzeby mają cały wulkan mocy do dyspozycji kierowcy.
Elektryk wyróżnia się natomiast zmienioną deską rozdzielczą z dwoma ekranami o przekątnej 12,3 oraz 14,9 cala. Nowy system operacyjny BMW 8. generacji debiutował w iX i teraz trafia do wszystkich modeli marki (w serii 4 też pewnie niedługo go zobaczymy). Jest podobny do poprzedniego, ale nieco bardziej czytelny. Co najważniejsze jednak - nadal pozostawiono centralne pokrętło, chociaż ekran multimediów jest oczywiście dotykowy. Ułatwia to obsługę auta w czasie jazdy, czego nie można powiedzieć o przeniesieniu sterowania klimatyzacją na ekran.
Pod względem praktyczności mamy za to mieszane uczucia. Z jednej strony nadwozie typu liftback oraz 470 l pojemności bagażnika, pozwalają bez trudu spakować się nawet na wakacyjny wyjazd. Z drugiej jednak ilość miejsca na tylnej kanapie jest zaskakująco mała. Pasażer mający 180 cm, siedzący za równie rosłym kierowcą, będzie narzekał zarówno na przestrzeń na nogi jak i nad głową. Rozumiemy oczywiście, że mając styl czterodrzwiowego coupe i4 nie będzie mistrzem praktyczności, ale mowa o aucie mierzącym 478 cm długości.
Na początku wspomnieliśmy, że topowa odmiana i4 to prawdziwa okazja i nie była to przesada. 544-konne M50 wycenione jest na 350 tys. zł, podczas gdy M4 Competition xDrive to wydatek aż 476 500 zł. Z kolei M440i xDrive Gran Coupe (374 KM) kosztuje 332 500 zł. Nasz kompletnie wyposażony egzemplarz, mający między innymi matowy lakier z gamy Individual (15 100 zł), pakiet stylistyczny z karbonu (12 700 zł), laserowe reflektory (7700 zł) i niemal wszystkie inne dostępne dodatki, kosztował 440 tys. zł. Za to kupicie bazowe M4 Coupe, mające 480 KM, napęd na tył i skrzynię manualną.
Prawda jest taka, że i4 M50 pomimo rewelacyjnych osiągów, ma zupełnie inny charakter niż M4 i tego się zwyczajnie nie zmieni. Mimo wszystko udowadnia jednak, że jeśli pominiemy brak odgłosu silnika wspinającego się na obroty oraz "kopnięć" skrzyni wrzucającej kolejne biegi, to elektryk potrafi dać sporo przyjemności z jazdy. I to na całkiem długim dystansie, ponieważ i4 M50 przejedzie nawet około 500 km na jednym ładowaniu, a uzupełnienie energii od 10 do 80 proc. trwa pół godziny.
Michał Domański
***