Audi Q7. Samochód niemal doskonały. Niemal...
Jeżeli ktoś nie lubi SUV-ów, bo uważa, że są one brzydkie, ociężałe, nieporęczne w codziennym użytkowaniu, siermiężnie wykończone, ciasnawe, niewygodne, mało ekonomiczne, z pewnością zmieni zdanie, jeżeli będzie miał okazję bliżej zapoznać się z najnowszym audi Q7. Najlepiej z takim egzemplarzem, jaki niedawno trafił do naszej redakcji.
SUV-y są brzydkie? Zgoda, często reprezentują typ urody, którą nazwalibyśmy nienachalną. Nowe Q7 to pojazd skrojony pod potrzeby i oczekiwania zwolenników opinii, że "rozmiar ma znaczenie", czyli przede wszystkim klientów ze Stanów Zjednoczonych i Chin, najważniejszych motoryzacyjnych rynków świata. Liczy ponad 5 metrów długości i waży (choć zgodnie z obecnymi trendami został odchudzony o 325 kg) z górą dwie tony. Jego wygląd przypadnie do gustu temu, komu podobają się inne modele Audi, bowiem Q7 drugiej generacji wykazuje wszystkie cechy charakterystyczne dla obecnie obowiązującej linii stylistycznej marki z czterema pierścieniami w logo. Dodatkowym wyróżnikiem testowanego przez nas auta były opcjonalne diodowe reflektory, wykonane w technice Led-Matrix Beam oraz panoramiczny szklany dach. Niczego złego nie da się zarzucić estetyce wnętrza flagowego SUV-a Audi, kilka miesięcy temu nagrodzonemu tytułem "Best of the Best" w konkursie Automotive Brand Contest 2015, rozpisanym przez Niemiecką Radę Stylistyki.
SUV-y są ciasnawe, niewygodne i siermiężnie wykonane? Absolutnie nie dotyczy to nowego Q7. Jego kabina jest bardzo przestronna. Pokryte alcantarą przednie fotele wręcz rozpieszczają kierowcę i pasażera komfortem. Na ciasnotę i niewygodę nie będą też narzekać osoby podróżujące w drugim rzędzie siedzeń, które można zarówno oddzielnie przesuwać, jak i regulować kąt ustawienia ich oparć. Dwa dodatkowe fotele (w wersji siedmiomiejscowej), ukryte pod podłogą obszernego bagażnika, wysuwane i chowane elektrycznie, przez naciśnięcie przycisku w komorze kufra (tamże znajduje się również przycisk do obsługi haka holowniczego) są przeznaczone raczej dla dzieci. Pełnowymiarowym dorosłym trochę trudno się na nie wgramolić, a i sama jazda, zwłaszcza na dłuższych dystansach, nie będzie należała do najprzyjemniejszych.
Jakość materiałów i staranność wykonania kabiny Q7 odpowiada poziomowi luksusowej limuzyny. Kierowca ma przed oczami zestaw wirtualnych instrumentów, których konfigurację można zmieniać przyciskiem na kierownicy. Jest także klasyczny dla Audi ekran, wysuwany w centralnym punkcie deski rozdzielczej. Czytelność wskazań i jakość grafiki - doskonała. Szkoda, że obiektyw kamery cofania jest tak podatny na zabrudzenia, przez co prezentowany przez nią obraz staje się bezużyteczny.
Nawigacją, multimediami i ustawieniami auta steruje się gładzikiem lub pokrętłem systemu MMI na środkowej konsoli. Nowocześnie, ale niestety nieco zbyt skomplikowanie w obsłudze.
SUV-y są ociężałe? Cóż, audi Q7 z sześciocylindrowym trzylitrowym dieslem o mocy 272 KM rozpędza się od 0 do 100 km w ciągu 6,5 sekundy, a jego prędkość maksymalną określono na 234 km/godz. Mało? Charakter napędu można zmieniać wybierając jeden z 7 programów jazdy. Nawet jednak w trybie Dynamic, gdy zawieszenie samochodu wyraźnie sztywnieje, układ kierowniczy staje się bardziej bezpośredni, a świetna 8-biegowa skrzynia tiptronic zmienia przełożenia przy wyższych obrotach, auto pozostaje wprost oszałamiająco komfortowe. Nie będzie przesadą użyć określenia, że "płynie po drodze". Niezależnie od stanu nawierzchni. "Płynie" nie znaczy, że "pływa". Samochód sprawnie i pewnie pokonuje zakręty, w czym swoją zasługę ma z pewnością napęd typu quattro. Jest przy tym zaskakująco, jak na swoje gabaryty, zwinny, co docenimy w ruchu miejskim. Nawet przy większych prędkościach dzięki rewelacyjnemu wyciszeniu kabiny do uszu pasażerów nie docierają prawie żadne odgłosy z zewnątrz, co pozwala na swobodną rozmowę lub zanurzenie się w dźwiękach z pokładowego systemu audio Bose.
SUV-y są nieekonomiczne w eksploatacji? Według Audi model Q7 3.0 TDI Quattro w wersji siedmiomiejscowej powinien zużywać w cyklu mieszanym 6,2 litra oleju napędowego na 100 km. Nam komputer pokładowy pokazał średnią na poziomie 8,5 l/100 km, a na kilkunastokilometrowych odcinkach miejskich (w warunkach zimowych) nawet 10,5-11 l/100 km. To dużo więcej niż obiecuje producent, ale wciąż wartości do zaakceptowania.
Powyższa recenzja brzmi jak laurka? Być może, co jednak zrobić, gdy mamy do czynienia z samochodem niemal doskonałym, przynajmniej w pierwszym, krótkim kontakcie. Niemal, bo, niestety, ma on jedną, ale bardzo poważną z punktu widzenia przeciętnego Polaka wadę - cenę. Wersja bazowa opisywanej wersji kosztuje 306 900 zł. Po doposażeniu do poziomu testowanego egzemplarza rachunek w salonie wzrośnie do 464 640 zł. Pół miliona za samochód. Kogo stać na podobny wydatek?