Audi A1 Sportback – mieszczuch dla zamożnych
Z każdą kolejną generacją swoich pojazdów, Audi coraz mocniej stara się udowodnić przynależność do klasy premium. Czy poza nierzadko zawrotną ceną jest coś co by na to faktycznie wskazywało?
Zaprezentowane z początkiem 2010 roku Audi A1 miało być mocnym wejściem niemieckiego koncernu na rynek aut miejskich. Pojazd wyróżniał się ciekawym designem, niewielkimi rozmiarami, a przy tym był najtańszym modelem marki, która nieodzownie kojarzy się klientom z prestiżem. Patrząc po ilości sprzedanych egzemplarzy i sporej popularności wśród kobiecej części kierowców, nie dziwi, że Audi postanowiło postawić na kolejną generację.
Nowy pojazd, o oznaczeniu kodowym GB, idzie jednak mniej utartym schematem i nie stawia na bycie rekordzistą sprzedaży. Tym razem Audi postanowiło stworzyć niewielki samochód miejski, który swoją ceną wręcz krzyczałby "spójrz, jestem drogi i nie dla wszystkich". W przypadku testowanego modelu, bez wątpienia tak jest.
Egzemplarz, który trafił do redakcji, został wyposażony w pakiet stylistyczny Edition one. Ten kosztujący ponad 11 000 zł dodatek, wyróżnia nasze Audi specjalną czarną stylistyką emblematów, kontrastowym dachem oraz przyciemnionymi reflektorami LED. Nie bez znaczenia pozostaje także perłowy kolor w odcieniu Misano Red oraz wyróżniające się, białe 18-calowe felgi Audi Sport. Wszystko to aż zanadto nawiązuje do klasycznego Audi Quattro S1 z lat 80.
To jednak nie wszystkie skojarzenia z tym kultowym pojazdem. Nowe Audi A1 odnosi się do sportowych tradycji również swoim wyglądem. Niemcy postawili na bardzo agresywny i rasowy design, z mocno opadającą linią tylnej klapy zwieńczoną pokaźnych rozmiarów górnym spoilerem. Uwagę przyciągają również charakterystyczne szczeliny pod maską oraz naklejone logo Audi przed lewym, tylnym nadkolem. Pojazd sprawia także wrażenie większego i masywniejszego od swojego poprzednika, co szczególnie nie dziwi, biorąc pod uwagę, że urósł o kilka centymetrów. Obecna generacja A1 mierzy 4029 mm długości i 1740 mm szerokości, a więc o ponad 5 cm więcej. Testowany model był dodatkowo wyposażony w tylne światła z dynamicznymi kierunkowskazami, co jeszcze mocniej potęgowało pozytywne wrażenia.
Bardzo nierówno wypadło natomiast wnętrze testowanego modelu. Podczas gdy materiały użyte w produkcji deski rozdzielczej wyraźnie wskazują na wysoką jakość z której słynie Audi, tak już same boczki w drzwiach prezentują się nad wyraz ubogo - wykonano je w całości z czarnego, twardego plastiku, a podłokietniki w tylnych drzwiach nie są nawet tapicerowane. O wadach tych szybko się jednak zapomina, gdy spojrzy się na sam projekt wnętrza. Wszechobecna "kanciastość" i pomysłowo przesunięty w stronę kierowcy kokpit nie tylko wyglądają nowocześnie, ale też (w tym drugim przypadku) mocno usprawniają ergonomię i kontrolę nad dotykowym ekranem.
Niech nikogo jednak nie zwiedzie jego obecność w opisywanym egzemplarzu - nie jest on dostępny w standardzie. Za pełny system MMI Navigation plus, obejmujący 10-calowy wyświetlacz, nawigację 3D, szczegółowe informacje o trasie, a także łączność z urządzeniami mobilnymi Audi życzy sobie niemałe pieniądze (9760 zł). Podobnie jak za pakiety optyczne wnętrza, 3-ramienną wielofunkcyjną kierownicę oraz świetne nagłośnienie Bang & Olufsen w którego skład wchodzi aż 11 głośników. Gdy podsumujemy koszt tylko tych wymienionych dodatków, pojawi nam się suma przekraczająca nawet 15 000 zł.
Gama nowego A1 składa się z trzy- oraz czterocylindrowych jednostek benzynowych o pojemnościach jednego oraz półtora litra. W zależności od wyboru mogą one dysponować mocą 95, 116 lub 150 KM. Do reakcji trafił model znajdujący się pośrodku tabeli. Według danych technicznych ważący niewiele ponad tonę samochód potrzebuje 9,4 sekundy by przyspieszyć od 0 do 100 km/h. Nie jest to szczególnie wybitny wynik, jednak w zupełności wystarcza do płynnej i dynamicznej jazdy zarówno w mieście jak i poza nim. Na uwagę zasługuje tryb jazdy "dynamic" w którym niemiecki maluch okazuje się całkiem wyrywny i natychmiast reagujący na polecenia prawej stopy. Duża w tym zasługa szybko reagującej 7-biegowej skrzyni automatycznej S tronic oraz sporemu momentowi obrotowemu wynoszącemu aż 200 Nm.
Ogromną zaletą jest też od nowa zestrojony układ jezdny. Nowa generacja A1 trzyma się pewnie w zakrętach, natychmiast reaguje na ruchy kierownicą i nie stwarza problemów nawet przy większych, autostradowych prędkościach. Szczególnie można to odczuć w trasie, gdzie niewielki hatchback nie tylko pewnie się prowadzi, ale też daje sporo frajdy. Również w mieście komfort stoi na przyzwoitym poziomie, a dodatkowo płatne (a jakże) systemy bezpieczeństwa takie jak asystent parkowania lub adaptacyjny asystent jazdy pozwalają na jeszcze większą wygodę podczas codziennego przemieszczania się. Na sam koniec warto wspomnieć, że niebawem na naszym rynku ma zadebiutować najmocniejsza wersja dwulitrowa dysponująca mocą aż 200 KM.
Wszystko co przyjemne jednak kosztuje. Wprawdzie w przypadku Audi spore ceny nikogo już nie dziwią, to jednak suma jaką życzy sobie niemiecki koncern za nową generację A1 powoli sięga granicy absurdu. Testowany egzemplarz został wyceniony bowiem na lekko ponad 180 000 zł. W tej cenie można dostać już sporo większych, mocniejszych i nierzadko lepiej wyposażonych samochodów, także niemieckich. Jedyny konkurent - Mini Cooper - z porównywalnym wyposażeniem i nieco mocniejszym silnikiem, jest o ponad 30 tys. zł tańszy. Oczywiście Audi dokładnie informuje za co płacimy, cennik wyposażenia dodatkowego ciągnie się na całą stronę A4, jednak za nawet "goły" bazowy model A1 trzeba zapłacić niemal 90 000 zł. Co ciekawe - wersja ta nie posiada nawet "niezależnego" radia. W miejscu ekranu znajdziemy dużą dziurę, a radio i inne źródła dźwięku obsługujemy za pomocą przycisków na kierownicy i ekranu zastępującego zegary, oferowanego seryjnie.
Czy więc znajdą się kupcy na nową generację A1 Sportback? Zapewne tak. Audi znów udowodniło, że potrafi stworzyć komfortowy, miejski samochód ze świetnym układem jezdnym. Bez wątpienia model ten jest też jednym z najlepiej wyglądających mieszczuchów na rynku. Czy jednak sprzedaż osiągnie pułap poprzednika? Czas osądzi.