Abarth 595 Turismo - test
Być może „500” z logo Abartha tylko udaje auto sportowe, ale w 160-konnej wersji 595 Turismo robi to bardzo skutecznie.
Liczba 595 w nazwie Abartha nawiązuje do jego duchowego przodka z lat 60., z silnikiem o pojemności 595 cm³. Współczesne wcielenie modelu jest na rynku od 2008 r., ale czas obchodzi się z nim wyjątkowo łagodnie - na tyle łagodnie, że przy ostatniej modernizacji Włosi ograniczyli się jedynie do wprowadzenia nowych kolorów karoserii oraz ekranu zamiast mało przejrzystych, analogowych zegarów.
Gra słów
I jak na Włochów przystało, wszystko podano w wysmakowanej oprawie. Wystarczy zacytować nazwy niektórych odcieni lakieru - szary Trofeo, niebieski Leggenda czy czerwony Cordolo, i spojrzeć na dopracowaną grafikę 7-calowego ekranu. Pojawiają się tam wszystkie ważne informacje, w tym temperatura chłodziwa oraz aktualne przeciążenia. Co prawda obrotomierz nadal nie grzeszy czytelnością, a kierownica zasłania wskaźnik ciśnienia doładowania, ale... taka cena stylu.
Efektowny design sprawia, że kierowca wybacza Abarthowi i inne ergonomiczne słabości, jak choćby niewielkie przyciski zamiast pokręteł na konsoli środkowej czy grube słupki. Teoretycznie jego miejskie walory - na czele z wysoko zamocowanym fotelem i mierzącym prawie 150 cm wzrostu nadwoziem - niespecjalnie pokrywają się zresztą z typowymi cechami sportowych aut. Usztywnione zawieszenie, wydajniejsze hamulce i moc 160 KM skutecznie niwelują jednak wrodzone niedostatki.
Uwaga, mam ADHD
Na "suchym" Abarth wystrzela jak z procy, a tchu nie traci również na autostradzie. 1,4-litrowy silnik zabiera się do roboty już od 1600 obr./min i dobija do 6500, choć najlepiej czuje się w średnim zakresie obrotów. Temperamentu nie odbierają mu nawet dość długie przełożenia 5-stopniowej skrzyni. Jej drążek niemal sam wpada w dłoń, a biegi wchodzą z wystarczającą precyzją.
Na łukach "595" jest bardzo stabilna i pozwala sobie jedynie na umiarkowane przechyły. Do szczęścia brakuje bardziej bezpośredniego układu kierowniczego z lepszym wyczuciem - wspomaganie pracuje z przyjemnym, ale sztucznym oporem. Zawieszenie z dwutłokowymi amortyzatorami dość zręcznie i cicho pochłania mniejsze nierówności. Te większe, jak przystało na krótkie auto o sportowych ambicjach, skutecznie wstrząsają podróżującymi.
Niestety, Abarth ma też drugą twarz - nadmiar siły napędowej na przedniej osi sprawia, że podczas jazdy w deszczu kierowca musi walczyć z silną podsterownością. Na niewiele zdaje się wówczas system TTC, który przy pomocy hamulców imituje działanie "szpery". To jedyna sytuacja, gdy warto wyłączyć tryb Sport, generujący dodatkowe 30 Nm momentu obrotowego.
Aby zainwestować w zakup Abartha, trzeba mieć do niego wyjątkowo emocjonalny stosunek. Za 88,5 tys. zł można już swobodnie wybierać spośród mocniejszych GTI z segmentu aut miejskich. Pod względem frajdy z jazdy 595 Turismo nie ma się jednak czego wstydzić, a w kwestii personalizacji dorównuje mu jedynie Mini.
Wysoki, krótki, twardo zawieszony, z mało bezpośrednim układem kierowniczym - Abarth ma swoje lata i swoje ograniczenia, ale i tak dostarcza mnóstwo radości.
Abarth 595: plusy
- ciekawe wzornictwo i możliwości personalizacji;
- świetne osiągi;
- stabilne prowadzenie.
Abarth 595: minusy
- ergonomia wymaga przyzwyczajenia;
- problemy z trakcją;
- niski komfort jazdy;
- duża średnica zawracania;
- wysoka cena.
Tekst: Marcin Sobolewski, zdjęcia: Krzysztof Paliński; "Motor" 8/2015