Varsovia. Polski samochód konkurentem Rolls-Royce'a?!
Grupa pasjonatów, biznesmenów, inżynierów i stylistów z Polski postawiła sobie bardzo ambitne zadanie. W naszym kraju powstać ma luksusowa limuzyna, która - bez kompleksów - stawać ma w szranki z pojazdami Bentleya i Rolls-Royce’a.
O szalonym pomyśle rozmawialiśmy z Romanem Kadlerem - głównym projektantem polskiej limuzyny o nazwie Varsovia.
Roman Kadler - właściciel studia stylistycznego Kadler Design - przyznaje, że pomysł stworzenia luksusowej polskiej marki "chodził mu po głowie" jeszcze w czasach, gdy studiował design na uniwersytecie w Pforzheim. W przeciwieństwie do wielu huraoptymistów - dzięki zawodowemu doświadczeniu (Kadler współpracował np. z Pininfariną i Oplem) - twórcy Varsovii doskonale zdają sobie jednak sprawę z zależności i praw rządzącym światem motoryzacji. A ten pełen jest pułapek w postaci przepisów homologacyjnych, patentów i zastrzeżeń dotyczących praw intelektualnych.
Pomysł nie ograniczał się więc do chłopięcego "zbudujmy sobie auto". W tym przypadku chodziło raczej o "zróbmy auto, na którym uda się zarobić"!
Varsovia - jest więc, przede wszystkim - projektem biznesowym, który - przynajmniej na tym etapie - wydaje się zarządzany w profesjonalny sposób. Zrezygnowano z sentymentalnych nazw, które nie mówią nic potencjalnym klientom zza granicy. Postawiono na Varsovię (z łac. Warszawa) - by auto kojarzyło się z Polską. "Jesteśmy Polakami i chcielibyśmy, aby końcowy montaż odbywał się w Polsce. Nie ma się jednak, co oszukiwać - samochodu nie da się zbudować od zera, bez korzystania z doświadczeń zagranicznych kontrahentów. Muszę jednak zaznaczyć, że pod względem projektowym i kapitałowym Varsovia to w 100 proc. polski projekt" - podkreśla główny projektant.
Problem stworzenia pojazdu "od zera" potraktowano kompleksowo. W tym przypadku auto nie "rodziło się w szopie" - w pierwszym etapie zadbano o zabezpieczenie środków finansowych. Dopiero, gdy udało się przekonać do współpracy inwestorów, na poważnie wzięto się za projektowanie. Tu prace toczyły się już wielotorowo. Nakreślono ogólny zarys koncepcji, doprecyzowano cele, a zespół pod kierownictwem Kadlera zabrał się za opracowywanie kształtów karoserii.
W międzyczasie nawiązano współpracę z jedną z czołowych polskich uczelni technicznych, która odpowiadać ma m.in. za układ trakcyjny i pozyskanie niezbędnych patentów. Rozpoczęto też pierwsze wstępne rozmowy z podwykonawcami. Przestudiowano tony dokumentacji wymaganej w procesie homologacyjnym.
Podsumowując - prezentowane wizualizacje nie są jedynie nostalgicznym projektem grafików - to pierwszy "namacalny" efekt miesięcy prac na wielu płaszczyznach. Kiedy spodziewać się możemy prawdziwego samochodu?
"Stylistyczny model wymaga jeszcze około 12 miesięcy pracy. W połowie przyszłego roku spodziewać się można pierwszych makiet w skali 1:2. Następnie zbudowane zostaną modele w skali 1:1. Nie czujemy presji czasu - biorąc pod uwagę ewentualnych nabywców auto musi być dopracowane w każdym szczególe. Pierwsze wrażenie robi się tylko raz" - podkreśla Kadler.
Gotowe auto mierzyć ma około 5,1 m długości, 1,95 m szerokości i 1,45 wysokości. W samochodzie zastosowano kilka nietypowych rozwiązań. By zapewnić optymalny komfort pasażerom tylnej kanapy zrezygnowano z przedniego fotela pasażera. W jego miejscu pojawiła się przesuwana pufa, dzięki której tylna kanapa pełnić może rolę szezlonga. Wnętrze, poza relaksem, zapewniać ma również komfortowe warunki pracy.
W kabinie zamontowane zostaną ogromne wyświetlacze o łącznej przekątnej 38 cali. Dzięki nim, podróżujący w ciszy i komforcie właściciel auta, będzie mógł śledzić chociażby najnowsze notowania giełdowe. Innowacyjne podejście dotyczy również materiałów wykończeniowych. W kabinie nie znajdziemy ani jednego elementu z tworzyw sztucznych. Elementy, które będą mieć styczność z dłońmi pasażerów powstać maja z materiałów antyseptycznych. Charakterystyczne "łuskowate" przetłoczenia na pasie przednim i panelach karoserii to nawiązanie do symbolu polskiej stolicy - warszawskiej syrenki.
Z technicznego punktu widzenia Varsovia ma być "hybrydą szeregową" podobną do Fiskera Karmy. Oznacza to, że silnik spalinowy pełni jedynie rolę generatora prądu - za napęd odpowiadają elektryczne motory trakcyjne. Wg wstępnych założeń nowe polskie auto przyspieszać ma do 100 km/h w około 5 sekund i osiągać ponad 200 km/h. Zasięg przy wykorzystaniu samej energii zgromadzonej w akumulatorach (projekt zakłada możliwość ładowanie pojazdu z sieci) wynosić ma 350 km. Uruchomienie spalinowego generatora wydłużać ma go do - mniej więcej - 850 km.
"Jesteśmy już po pierwszych badaniach rynku. Wynika z nich, że optymalną wartością miedzy nakładem pracy, aspektem finansowym i wymaganiami potencjalnych nabywców jest budowa do 50 egzemplarzy rocznie. Niskoseryjna produkcja pozwoli też znacznie przyspieszyć wszelkie procesy homologacyjne" - dodaje główny projektant.
Ambitne plany zakładają zaprezentowanie gotowej makiety na jednym z dużych salonów motoryzacyjnych. Twórcy projektu myślą też o odpowiednich kanałach dystrybucji. O nowym polskim aucie głośno zrobiło się już w światowych mediach (wzmianka o Varsovii pojawiła się m.in. w BBC). Inwestorzy skupieni wokół projektu zakładają stworzenie do trzech "showroomów" w prestiżowych lokalizacjach na świecie.
Paweł Rygas